ďťż
Jestem żydowskim endekiem - historie mało znane...

WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA


Naprzeciwko drzwi wejściowych dwa Białe Orły, wzór z roku 1919. W dużym, wypełnionym dziełami sztuki, salonie oprawiony w ramy tekst i tabulatura Mazurka Dąbrowskiego. Na stole butelka mocno zmrożonej wódki i kanapki z kiszonym ogórkiem. To mieszkanie majora Pinhasa Adlera, jednego z twórców izraelskiego lotnictwa wojskowego. Honorowego obywatela miasta Tel Awiw i zasłużonego oficera Izraelskich Sił Obronnych.

– Jestem żydowskim endekiem – major mówi krótkimi, urywanymi zdaniami, jakby nadal wydawał rozkazy. Ma 87 lat i waży ponad 90 kilogramów. Potężnie zbudowany, mocno ściska podaną mu dłoń. – Mój ojciec był przed wojną ważnym działaczem syjonistycznym w Białymstoku. Ja jako nastolatek należałem do prawicowej organizacji Bejtar założonej przez Włodzimierza Żabotyńskiego. Nosiliśmy brązowe paramilitarne stroje – wspomina.

Adler cytuje z pamięci fragmenty wierszy Asnyka i Mickiewicza, wdaje się w dyskusję na temat polskich powstań narodowych. Pisze listy do prezydenta Lecha Kaczyńskiego. W ostatnim postuluje przywrócenie Uniwersytetowi Warszawskiemu imienia Józefa Piłsudskiego. – Komuna padła już prawie 20 lat temu, a wy nadal z tym nic nie zrobiliście! Dla nas, Żydów, Piłsudski był jak Kazimierz Wielki. Kochaliśmy go – mówi. Drażni go również to, że Polska wyrzekła się pretensji do Lwowa i Wilna.

– Dla nas, młodego pokolenia prawicowych syjonistów, Polska była prawdziwym natchnieniem i inspiracją. Jej bohaterska walka o odzyskanie niepodległości, o odbudowę własnego państwa była dla nas zawsze wzorem. Tak samo jak Polacy chcieliśmy bić się o naszą ojczyznę, nawet jeżeli wydawało się, że jesteśmy skazani na porażkę. Polska i Izrael są w niemal identycznej sytuacji geopolitycznej. Wy jesteście wciśnięci między Niemcy i Rosję, my między wrogie nam państwa arabskie – tłumaczy.

Adler urodził się w Lublinie, ale później wraz z rodziną przeniósł się do Białegostoku. W 1939 roku, po zajęciu wschodniej Polski przez bolszewików, jako synowi działacza syjonistycznego groziło mu aresztowanie. Razem z bratem zdecydował się więc przebić do Palestyny przez... Związek Sowiecki. Granica z Persją okazała się jednak zbyt dobrze strzeżona i bracia Adlerowie utknęli w Sowietach. Nie zdążyli do Andersa i wydostali się stamtąd dopiero w szeregach „armii Wandy Wasilewskiej”.

– To nie było żadne polskie wojsko. To było wojsko sowieckie w polskich mundurach. Po przybyciu do Polski szybko przekonaliśmy się, jakie plany wobec Polski ma Stalin – opowiada major Adler. Przy najbliższej okazji wraz z bratem uciekli do zachodniego Berlina. Tam jednak przedstawicielka lewicowych żydowskich organizacji organizujących transport do Palestyny nie chciała wydać im niezbędnej przepustki.

„Nie chcemy w naszym kraju faszystów-bejtarowców” – miała powiedzieć zaskoczonym braciom. Zdesperowani, czując na plecach oddech ścigającej ich komunistycznej tajnej policji, wyjęli rewolwery. Urzędniczka natychmiast wypisała niezbędne dokumenty. – I w taki sposób uzyskałem możliwość wyjazdu do mojej nowej ojczyzny. Później dowiedziałem się, że bezpieka wydała na mnie zaoczny wyrok śmierci – mówi Adler.

W Izraelu, gdzie ostatecznie dotarł w 1949 roku, zajął się budową lotnictwa wojskowego. Wykształcił pokolenia izraelskich pilotów bojowych, którzy później doskonale się spisali w wielu wojnach i kampaniach toczonych przez to państwo. – U mnie zawsze musiało być tak jak w przedwojennej Polsce! Respekt do oficerów, bezwzględne posłuszeństwo i gotowość oddania życia. Wpajałem moim izraelskim wychowankom wartości wypisane na klindze polskiej oficerskiej szabli: Bóg, Honor, Ojczyzna – opowiada.

Genetycznie? Jeden naród

Gdy Zeev Baran opowiada, że budował Państwo Izrael, wie, co mówi. Jest jednym z najbardziej znanych izraelskich architektów, zaprojektował tu niezliczoną ilość budynków, a nawet całe miasta. Baran jest również byłym żołnierzem sił specjalnych, weteranem wielu wojen prowadzonych przez Państwo Izrael i prawdziwym fenomenem. Z Polski wyjechał w 1946 roku, gdy miał zaledwie dziesięć lat, a do dzisiaj jego polszczyzna jest perfekcyjna.

Trudno się jednak dziwić, skoro już jako mały chłopiec pomagał wileńskim oddziałom AK. – To było pod koniec wojny, gdy zbliżał się już front wschodni. Razem z zaprzyjaźnionymi ze mną dziećmi Bronisława Krzyżanowskiego chodziliśmy po lasach i zbieraliśmy zgubione przez Niemców karabiny i amunicję. Wszystko to zanosiliśmy do domu – opowiada. W AK służył jego ojciec. Zginął w 1943 roku w oddziale dowodzonym przez Krzyżanowskiego.

Krzyżanowscy, znana wileńska rodzina, podczas okupacji przechowali Barana, jego matkę i brata w swoim domu w Ponaryszkach. To właśnie z tego okresu pochodzą jego najpiękniejsze wspomnienia. Wspomnienia lasów i łąk Wileńszczyzny. – Wychowywałem się razem z małymi Krzyżanowskimi na polskiej literaturze i polskich patriotycznych piosenkach. Czytano nam głośno „Ogniem i mieczem”. Czy dzieci w Polsce nadal czytają tę książkę? – pyta.

Gdy w połowie 1948 roku przybył do Izraela, znalazł się w całkowicie innym świecie. – Jakaś pustynia, bagna i afrykańskie upały. A do tego ten dziwaczny język, który się pisze od tyłu do przodu – wspomina Zeev Baran. – Chociaż w końcu nauczyłem się hebrajskiego, do dziś, gdy czytam dla przyjemności, czytam po polsku – dodaje. A czyta bardzo dużo. Jego wspaniały dom w centrum Jerozolimy wypełniony jest tysiącami polskich woluminów. Tuwim, Gombrowicz, Mickiewicz.

Po przyjeździe do Izraela Baran, tak jak wielu jego rówieśników, został kibucnikiem. – Pamiętam ten entuzjazm pierwszych lat budowania nowego kraju. Ciężka praca 20 godzin, a później ogniska, tańce i sztandary. Potem wojny. Żyłem tym, ale gdy zasypiałem w wojskowym namiocie na pustyni i obłaziły mnie skorpiony i węże, wracały do mnie obrazy z dzieciństwa spędzonego w Polsce – mówi.

Baran postawił sobie za cel zwalczanie w Izraelu negatywnych stereotypów dotyczących Polaków. Robi to między innymi jako konsul honorowy Rzeczypospolitej Polskiej w Jerozolimie. Na tarasie jego domu dumnie łopocze wielka biało-czerwona flaga. – Niektórzy przedstawiają Polskę jako żydowskie piekło, w którym dokonywano na okrągło pogromów i mordów. Ja wtedy mówię: to nasi przodkowie musieli chyba być masochistami, że akurat tam się osiedlili? – opowiada, podnosząc do ust kieliszek z wyrżniętym w szkle Orłem Białym.

Zeeva Barana wszelkie polsko-żydowskie animozje śmieszą. – Tak długo ze sobą mieszkaliśmy. W efekcie nie ma Żyda, który nie miałby w swoich żyłach polskiej krwi, i nie ma Polaka, który nie miałby krwi żydowskiej. Z punktu widzenia genetycznego nie ma między nami większej różnicy – przekonuje. Według niego Żydzi przejęli charakterystyczne dla Polaków cechy. Mają podobną mentalność, w podobny sposób myślą i gestykulują.– Utożsamiam się z Państwem Izrael. Przybyłem tu dokładnie 60 lat temu jako małe dziecko. Widziałem powstanie tego kraju, a potem wraz z nim rosłem i dojrzewałem, walcząc we wszystkich stoczonych przez niego wojnach. Mimo to nigdy nie zerwałem więzów z Polską, z jej przyrodą i kulturą, w którą jestem wrośnięty całą duszą, więc kto powie, gdzie jest moje serce – pyta.

Reszta artykułu tutaj:
http://www.rp.pl/artykul/135311.html



Szkoda że takich nie dopuszczaja do głosu na świecie tylko te koszerne kurwy ze stanów gdzie idioci od 100 lat nie wyjacheli dalej niż do supermarketu a uwarzają się za głos dowodzący całego semickiego świata.
Swój chłop
No takich było sporo, cały ten Betar Żabotyńskiego podobno nawet miał obozy militarne w Polsce, gdzie szkolili kolesi wysyłanych później do Palestyny (gdzieś się natknąłem na wzmiankę, że w ogole byli sponsorowani przez państwo polskie). Po wojnie dosyć ostro ich tępiły komuchy, Wolińska nawet dla jednego wyrok śmierci 'wywalczyła'.



Polska i Izrael są w niemal identycznej sytuacji geopolitycznej. Wy jesteście wciśnięci między Niemcy i Rosję, my między wrogie nam państwa arabskie – tłumaczy.
Za wyjątkiem jednego małego szczegółu. My nie mamy na pasku największej potęgi świata która pompowałaby w nasz kraj miliardy dolarów.
http://www.youtube.com/watch?v=c_jRd6KzSZk

No takich było sporo, cały ten Betar Żabotyńskiego podobno nawet miał obozy militarne w Polsce, gdzie szkolili kolesi wysyłanych później do Palestyny (gdzieś się natknąłem na wzmiankę, że w ogole byli sponsorowani przez państwo polskie). Po wojnie dosyć ostro ich tępiły komuchy, Wolińska nawet dla jednego wyrok śmierci 'wywalczyła'.

Bejtar to taki żydowski ONR, nosili brunatne koszule, pozdrawiali się rzymskim salutem mówiąc przy tym Tel Chaj (nie mylić z sieg heil ) i współpracowali z młodzieżówką Musoliniego bodajże.
Także to wesołe chłopaki były a Piłsudski był niemal u nich Bogiem i co najważniejsze byli bardzo nastawieni patriotycznie do Polski!
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA]. • Design by Free WordPress Themes.