|
Zmarł Ryszard Kapuściński |
WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA
Zmarł wybitny polski reportażysta, eseista, publicysta Ryszard Kapuściński. Miał 74 lata. Urodził się 4 marca 1932 r. w Pińsku, na Polesiu (dzisiejsza Białoruś). W młodości pracował jako dziennikarz, najdłużej w "Sztandarze Młodych". W 1956 r. wyruszył w swoją pierwszą wielką podróż. Odwiedził Indie, Afganistan i Pakistan. W następnym roku wyruszył do Chin i Japonii.
Po powrocie odszedł ze „Sztandaru”. Pracował w Polskiej Agencji Prasowej. Pod koniec 1958 r. otrzymał etat w „Polityce” w dziale krajowym. Reportaże z podróży po Polsce sprawiły, iż nazwisko Kapuścińskiego stało się znane. Prawdziwą sławę przyniosły mu jednak relacje z ogarniętego wojną domową Konga. Podróż do Afryki prawdziwie rozbudziła zamiłowania reporterskie Kapuścińskiego. W 1962 r. z „Polityki” wrócił do PAP-u, którego został stałym korespondentem w Afryce. W tym samym roku ukazał się debiut literacki reportera „Busz po polsku” - cykl reportaży o tematyce krajowej. O sytuacji Trzeciego Świata pisał także w „Czarnych gwiazdach” (1963) i w „Gdyby cała Afryka” (1969).
Do powrotu z Afryki zmusił Kapuścińskiego stan zdrowia. Zachorował na gruźlicę i malaryczne zapalenie opon mózgowych. W 1967 r. znalazł się w szpitalu w Warszawie. Po rekonwalescencji powrócił do redakcji PAP.
W połowie 1967 r. wyruszył na Kaukaz. Efektem tej trzymiesięcznej podróży jest "Kirgiz schodzi z konia" (1968). Na jesieni tego roku został korespondentem PAP w Ameryce Południowej, przez 5 lat mieszkał w Chile, Brazylii, Meksyku i Boliwii. Relacje z tych podróży możemy przeczytać w „Dlaczego zginął Karl von Spreti” (1970) „Chrystus z karabinem na ramieniu” (1975), a także w „Wojnie futbolowej” (1978).
1974 r. powrócił do Polski, gdzie rozpoczął pracę w tygodniku „Kultura” (do 1980 r.) W czasie pracy w „Kulturze” nadal nieustannie podróżował, kilkakrotnie był między innymi w Angoli, Etiopii i Iranie. Szczególnie ważne książki związane z tym okresem to „Jeszcze jeden dzień życia” (1976), „Cesarz” (1978) i "Szachinszach" (1982).
Od początku lat 80. Kapuściński poświęcił się pisarstwu. Wyrazem tego jest zbiór wierszy „Notes” (1986) oraz „Lapidarium” (1990). W 1993 r. wydał „Imperium”, relację z podróży po byłych południowych republikach ZSRR. Książka jest opisem zmian, jakie zaszły po upadku ZSRR. Kolejną pozycją jest „Heban” (1998), w której powraca do tematu afrykańskiego. W 2002 r. ukazała się piąta część „Lapidariów”. W 2003 „Autoportret Reportera”, w 2004 "Podróże z Herodotem".
http://wiadomosci.onet.pl/1471288,11,item.html
Zawsze mialem szacunek do Kapuscinskiego.
Zawsze mialem szacunek do Kapuscinskiego
niech spoczywa w pokoju
Byłem rozczarowany kiedy to Stasiuk dostał Nike choć za obiektywnie znakomitą książkę. Miałem nadzieję, że zdąży dostać Nobla...
aj szkoda go...mialam do niego szacunek i jakos tak z wygladu przypominal mojego pradziadka
Szkoda człowieka, jego książek, pomimo usilnych prób, nie byli w stanie obrzydzić mi nawet wykładowcy na studiach... [*]
jeden z niewielu polskich pisarzy czytany na potęge na całym świecie. dla mnie nr. 1 było "Imperium" o rozpadzie ZSRR, ale "Cesarz", "Wojna futbolowa", "Heban" czy "Szachinszach" to też świetne knigi.
szkoda bardzo oby trafił do raju dla białych ludzi gdzie bedzie miał mnóstwo zimnego piwa, kobiety i kumpli. szacunek
A najbardziej białym, polskim podróżnikiem ciągle pozostaje <werbel> Wojciech Cejrowski! Z resztą zawsze wolałem jego książki...
A najbardziej białym, polskim podróżnikiem ciągle pozostaje <werbel> Wojciech Cejrowski! Z resztą zawsze wolałem jego książki... Cejrowski jest podóżnikiem , a Kapuściński był reportażystą. Ich książek nie powinno się porównywać, bo zupełnie inne gatunki dziennikarskie uprawiali. A jeśli chodzi o śmierć Kapuścińskiego, to naprawdę wielka szkoda, liczyłem że zdąży jeszcze napisać coś interesującego oraz że załapie się na tego Nobla, na którego bardziej zasłużył niż Szymborska i Miłosz razem wzięci.
ech pozwolę sobie wkleić malutki fragment "Imperium" co by zachęcić do czytania tych co jeszcze nie mieli do czynienia z Kapuścińskim
Zaczęli schodzić się sąsiedzi, w pokoiku Michaiła Michajłowicza zrobiło się ciasno. Jewgenij Aleksiejewicz włączył stojący na komodzie kolorowy telewizor. Wielkie, ciemnowiśniowe pudło zawarczało tak groźnie, jakby za chwilę miało się zjeżyć. Dynamo-Spartak, objaśnił mi po cichu Jewgenij Aleksiejewicz, bo inni już dawno wiedzieli. Wpatrywałem się w ekran. Nie było na nim żadnego określonego obrazu, tylko po szklanej, wypukłej krzywiźnie we wszystkich kierunkach przelatywały nerwowo tysiące różnobarwnych iskier. Telewizor był zepsuty, ale jeżeli taki aparat zepsuje się w Komsomolskim Posiołku, nie ma sposobu, żeby go naprawić. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego. Kilkanaście osób wpatrywało się z napięciem w roziskrzony ekran, na którym coraz to wybuchały snopy iskier, jak z ogniska, gdy rzuci ktoś suchy jałowiec. Plamki, kreski, ziarenka świateł tańczyły, migały i pulsowały jak eteryczna i ruchliwa fatamorgana. Cóż to było za bogactwo form świetlnych, jakaż ich niestrudzona i zwariowana pantomima. Wszystkie te migotania zdawały się szalone i nielogiczne, ale nie miałem racji. Tymi wędrówkami kolorowych drobin, ich nieustannym ruchem i błyskawiczną zmianą kierunków rządził doskonały porządek. Oto lewa część ekranu zaczynała się nagle iskrzyć na czerwono, czerwień tam wibrowała, falowała, szalała i nagle w pokoju rozlegał się krzyk: Goool! Dynamo strzeliło! Skąd wiesz, że strzeliło, spytałem zdenerwowany Jewgenija Aleksiejewicza, tym bardziej że w aparacie nie działał również dźwięk. Jak to skąd?, odparł zdumiony, przecież Dynamo ma czerwone koszulki! Po jakimś czasie na drugim krańcu ekranu pojawiło się wielkie stężenie błękitu (kolor Spartaka) i pokój jęknął: Wyrównali! (jako że zebrani kibicowali drużynie Dynamo).
Akurat w tym fragmencie pomyliły mu się barwy klubowe Kapuścińskiego czytałem "Wojnę futbolową" i "Heban", obie dają radę. R.I.P.
parę tygodni temu przeczytałem "Cesarza" i miałem wrażenie, że Etiopia to tylko przykrywka dla zjechania polskich elit, nie wiem czy PRL-owskich czy już III RP ale do obu pasuje
Szkoda człowieka, jego książek, pomimo usilnych prób, nie byli w stanie obrzydzić mi nawet wykładowcy na studiach...
to teraz ja spróbuję...
http://www.cheguevara.silken.art.pl/txt14.html zapewne spotka swojego idola Che w swoim raju białych ludzi
Rekomendacja profesora Bronisława Geremka dla kandydata do PZPR, Ryszarda kapuścińskiego:
"Tow. Kapuścińskiego Ryszarda znam od października 1951 r. z pracy w organizacji ZMP-owskiej na uczelni. Tow. Kapuściński jest aktywistą organizacji ZMP-owskiej o wysokim poziomie politycznym, dużym wyrobieniu politycznym i organizacyjnym, wzorowej postawie moralnej. W okresie pracy i studiów na Wydziale Historycznym tow. Kapuściński przeszedł bardzo duży wzrost polityczny i organizacyjny. Pracę jego jako przewodniczącego ZW ZMP cechowała ofiarność i oddanie, młodzieżowy entuzjazm i zapał, bojowa postawa. W dużej mierze przyczynił się do nadania szerszego rozmachu pracy ZMP-owskiej na Wydziale. W ciągu jego pracy na Wydziale dało się u niego zauważyć szczególnie ciągłe polepszanie metod pracy z ludźmi. Serdeczny stosunek aktywu, nowatorstwo metod wychowawczych sprawiały to, że pod jego kierownictwem aktyw wydziałowy ZMP rósł i dojrzewał, jak również sprawiły to, że jest lubiany i cieszy się autorytetem na Wydziale. W trakcie jego rocznej pracy dały się zauważyć również poważne błędy i niedociągnięcia, a szczególnie: 1. niezrozumienie kierowniczej roli organizacji partyjnej na Wydziale, niewłaściwy, nieprzemyślany stosunek do towarzyszy partyjnych na I roku, 2. niedojrzały - ciągnący się od poprzedniego roku akademickiego stosunek do studiów, do nauki, w ostatnim zdołał tow. Kapuściński przełamać ten stosunek, o czym świadczą jego dobre wyniki w sesji letniej, 3. nie w pełni kolektywny styl pracy w kierownictwie organizacji wydziałowej, wypływający głównie z braku zaufania do ludzi, do kolektywu, 4. niechętne przyjmowanie krytyki, jak też zbyt mały samokrytycyzm, 5. często niedojrzałość decyzji z młodzieńczą fanfaronadą i lewactwem często wiążące się. Rozwój polityczny tow. Kapuścińskiego pociągał za sobą stopniowe przezwyciężanie tych błędów. Część z nich tow. Kapuściński pełni już przezwyciężył. Oddanie, zapał i ofiarność tow. Kapuścińskiego zapewniają dalszy jego wzrost i pełne przezwyciężenie błędów - ukształtowanie swej postawy na miarę członka Partii. Rekomenduję tow. Kapuścińskiego do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej jako przodującego, ofiarnego aktywistę ZMP-owskiego w przekonaniu, że przybędzie naszej partii godny jej członek".
ten tekst 'Guevara i Allende' to z którego roku? (tak z ciekawości pytam)
no prosze, tow. Kapuściński byl w ZMP, a do partii rekomandował go sam Bronisław. chociaż trudno było się spodziewać żeby miał mieć złe układy z władzami, skoro tyle podróżował ten fakt jakoś nie zmiania mojej pozytywnej oceny człowieka. zdecydowanie bardziej zniesmaczony jestem tym tekstem o Che. tym bardziej ze w tym co czytałem nie zauważyłem lewicowcyh inklinacji Kapuścińskiego.
a wogóle to Budyń opluwa autorytety!
1972
dzięki
BRYGADA DZIERŻYŃSKIEGO
Łuną niebo zapełnia huta. W łunie - walki treść nie odbita. Hale drżą, skowyczy gisernia. Tutaj huczy napięta bitwa.
Stąd pod nocy obszarem gwiezdnym kiedy wiatr zachłystywał się wiosną, utrudzona i zdarta jezdnia hutnika młodego niosła. (...)
...Było: ktoś rzucał plotki przegniłe, Gwałtowna woda rozdzierała krany. Niepotrzebnie drętwiały dźwigów linie. Maszynę opuścił dezerter planu. Chce poszarpać wróg naszą zwartość. Zwalić to, co jak ciało bliskie.
Przyszedł w słowach Sekretarza Partii na hutę - Towarzysz Dierżyński.
Nie postacią w płaszczu skórzanym, nie twarzą z siwiejącą bródką, lecz uporem, czujnością nieznaną, ludzką wiarą - w pamięci im utkwił.
Niosła jezdnia strudzona i zdarta hutnika. Jak mu dumę podzielić? Pamięta wstającą do natarć brygadę lekkiej kawalerii.
Pamięta - ginąc padały przeszkody. Ale wszystko ciężko było zmienić. I czasem któryś, zwątpiwszy, odchodził. I nieraz w oczach paliło znużenie.
I zawsze potrafili utrudnianie uśmiercać. I zawsze wiedzieli, gdzie wola prowadzi i dokąd. Wtedy biło w nich jego serce. Wtedy jego patrzyli wzrokiem.
Łuną niebo napełnia huta. W łunie - walki treść nie odbita. Hale drżą, Skowyczy gisernia. Tutaj huczy napięta bitwa.
Ryszard Kapuściński
szkoda- zajebiście lubie gościa czytać.
o allende i che: "Obaj byli z zawodu lekarzami. Guevara był chirurgiem, Allende - internistą. Czy miało to jakiś wpływ na ich postawy? Człowiek wybierając swoją specjalność kieruje się jakimiś motywami psychologicznymi. "
tak jak zapewne Megele
a czytać czytam bo fajnie pisze
a czytać czytam bo fajnie pisze dokładnie tak
a wiersz o brygadzie im. feliksa edmundowicza w pyte
A gdzie jest jego teczka???
Tak trochę nie tego wypominać grzechy młodości tuż po śmierci...
Kapuscinski pisal swoje slabe wierszydla na czesc partii a R27 byl SHARPowcem tylko powstaje pytanie co bylo wiekszym frajerstwem ????
Kapuscinski mistrz swojego gatunku i tyle !!!
i tak zostalem burakiem, ale przynajmniej nie pisalem wierszy
r27 ale weź zbastuj albo sobie przez priv powypominajcie bo atmosfera się zaczyna nieprzyjemna robić.
jeszcze tu kurwa przyjemnej atmosfery brakowalo.
No ale takie obopólne wypominki to mi się jednak infantylnie dosyć kojarzą. Moi koledzy w czasach wczesnego sobie wypominali "a kto przez pół roku był S.E.?" "a kto przez tydzień był naziolem?" etc. Jak trzeba omówić tego typu sprawy bo "tylko prawda nas wyzwoli" to od czego są prywatne wiadomości?
my przed soba tajemnic nie mamy, ja tam lubie poczytac o czarnych malpach, o tesciach z mozambiku, o machaniu kastetem itd
SHARPowce to zawsze bylo frajerstwo bo to takie skloterskie brudasy ktory chcialy pod plaszczykiem anty rasizmu na skinow sie fasonowac , choc byly wyjatki w tej kwestii , ja SKINEM nigdy nie bylem ani Rasista co mi nie przeszkadalo wcale przyjaznic sie z NS skinami lub skinami to nie znaczy wcale ze podzielalem i podzielam ich poglady. Mysle ze jestes nerwowy i taki agresywny w swoich gadkach bo jako gumowy punk byles bardzo lewacki i poprawny , teraz sie to zmienilo bo niby dorosles to tak samo jest z zydami ktorzy odrzucaja religie ojcow wyrasta z nich czysty i radykalny antysemityzm. Niestety wybaczyc ci bledow mlodosci nie moge to wredne skloterskie lewactwo ( patrz ZYDOSTWO ) caly czas w tobie siedzi mimo tego ze tak usilnie probujesz je zwalczyc !!!
Wywiady przeprowadzone z Kapuścińskim przybierają postać katechizmu, w którym Uczeń zadaje pytania Mistrzowi, a ten wykłada mu tajniki świata. Wszelkie dicta i scripta sygnowane nazwiskiem Ryszarda Kapuścińskiego to od jakiegoś czasu prawdziwy samograj wydawniczy. Istna żyła złota. Zagospodarowało ją tym razem wydawnictwo "Znak", tradycyjnie zapatrzone w autorytety moralne. Kapuściński wpisuje się w ten paradygmat doskonale. Przeprowadzane z nim wywiady przybierają bowiem najczęściej postać katechizmu, w którym Uczeń zadaje pytania Mistrzowi, a ten wykłada mu tajniki współczesnego świata. Mały Jaś, cały podekscytowany, z wypiekami na twarzy i rozdziawioną buzią, rzadko zadaje pytania podchwytliwe, niewygodne, nie zapędza, broń Boże, Mistrza w kozi róg, nie śmie sam czegokolwiek wiedzieć, tylko słucha przejęty niekłamanym podziwem, co powie Ten Który Wie.
Czasem jednak nie wie. Ale mówi, jakby wiedział. Wszak jest Mistrzem. Uczeń milczy. Dobrze, że to nie podręczniki szkolne.
Czytam jeden z numerów miesięcznika "Znak" z 1998 r., poświęcony w całości islamowi. Wywiad z Kapuścińskim na temat różnorodności cywilizacji muzułmańskiej. Dochodzimy do "czarnego islamu", obejmującego "Afrykę Sahelu i Sahary, Afrykę Wschodnią i Zachodnią, który jest naprawdę tolerancyjny i nie zna pojęcia terroryzmu ani fundamentalizmu. Ten ostatni typ islamu pokrywa się zresztą z obszarem występowania kultury Bantu, która była bardzo pokojowa, oparta na zasadzie współpracy i współdziałania". Przecieram oczy ze zdumienia.
Po pierwsze - dwója z etnografii Afryki. Ani w Afryce Zachodniej, ani na Saharze, ani na Sahelu nie ma w ogóle ludów Bantu. Po drugie - islam na tych terenach nie jest znowuż aż taki tolerancyjny. W XVIII i XIX w. przez Afrykę Zachodnią i Sahel przetoczyła się fala świętych wojen pod hasłami odnowy i oczyszczenia islamu z pogańskich naleciałości. Wojny te doprowadziły do powstania nowych, w miarę silnych państw teokratycznych, które podbili dopiero Europejczycy. Fanatycznych kaznodziejów wciąż tu jednak nie brakuje. W 1980 r. za sprawą jednego z nich w nigeryjskim mieście Kano wybuchła "święta wojna" przeciw dżinsom, zegarkom i samochodom. Padło tysiące ofiar. Zresztą islamski fundamentalizm na północy Nigerii wciąż daje o sobie znać.... "jest naprawdę tolerancyjny"? Wolne żarty. Z drugiej strony, czy kultura Bantu "była bardzo pokojowa"? A krwiożerczy Zulus Czaka?
Kolejna sprawa. Różnice między szyizmem a sunnizmem. Tu dowiadujemy się z kolei, że funkcja imamów "istnieje jedynie w szyizmie", a nie ma jej w ogóle w sunniźmie. Czy Kapuściński wie, o czym mówi? Niekoniecznie. W sunniźmie imam (przyjmijmy, że przez małe "i"), czyli dosłownie "stojący z przodu", to prowadzący modlitwę w meczecie. Może być nim każdy pobożny muzułmanin znający w miarę dobrze Koran. W szyizmie natomiast Imam (powiedzmy przez wielkie "I"), czyli potomek Alego i Fatimy (główny nurt szyizmu uznaje dwunastu Imamów, a ostatni z nich to tzw. "Ukryty Imam", który "zniknął", by powrócić przy końcu czasów), to duchowy przywódca wspólnoty, pośrednik między ludźmi a Bogiem. Takich właśnie Imamów posiada szyizm, a nie ma sunnizm. Oni jednak nie mają bezpośredniego wpływu na wiernych. Dlatego szyizm dorobił się rozbudowanej hierarchii duchownej, bo ktoś musiał zastępować na ziemi tych, którzy są w niebie. Egzamin z podstawowej wiedzy o islamie niestety nie zaliczony.
Ale Kapuściński wielkim ekspertem jest. Także od szyizmu. Otwieram "Gazetę Wyborczą", tam Ryszard Kapuściński i esej Kim są szyici. Kim? Chcielibyśmy się dowiedzieć, bo ostatnio o nich głośno. Wiadomo, Irak. Tekst pochodzi z Szachinszacha. Będzie więc o Iranie. Tym z okresu rewolucji, kiedy świat na dobre "odkrył" dopiero szyizm. Od tej pory jednak zdążyło się już pojawić wiele prac na ten temat. Szyizm nie jest w tej chwili aż takim objawieniem i zagadką, jak na początku lat 80-tych. Choćby z tego względu artykuł jest mocno już "zardzewiały". Czy warto go zatem publikować? Naturalnie. Napisał go przecież Kapuściński. Efekt? Niewiarygodne banialuki.
"Dla Irańczyków szyizm był zawsze tym, czym dla naszych konspiratorów w dobie powstańczej szabla przechowywana za belką na strychu. - czytamy - Jeżeli życie było w miarę znośne, a siły jeszcze niezorganizowane, szabla leżała w ukryciu owinięta w naoliwione szmaty. A kiedy rozległ się sygnał bojowy, kiedy przychodziła pora, żeby stawać w potrzebie, słyszało się skrzypienie schodów prowadzących na strych, a potem tętent koni i świst ostrza przecinającego powietrze." Jaka szabla, jakie konie, jaki znowu sygnał bojowy? Ja rozumiem, miały być metafory swojskie dla Polaków, ale, na miły Bóg, trochę szacunku dla czytelnika.... Szyizm nie jest religią "konspiratorów i rewolucjonistów" - jak to z uporem udowadniał autor - ani nie był formą "ludowej opozycji" (chyba, że dla uczonych radzieckich, demaskujących "klasowe oblicze" szyizmu). Na odwrót - jak twierdzą badacze - wyznanie to raczej przez wieki kształtowało wśród wiernych postawę kwietyzmu politycznego, a jego "rewolucyjność" jest zjawiskiem całkiem nowym, dopiero XX-wiecznym. Na tym polegał właśnie szyicki fenomen. Poza tym, popularny w połowie XIX w., romantyczny pogląd, że szyizm stanowił "narodową religię Irańczyków" obalił jeszcze pod koniec tegoż stulecia niemiecki uczony Julius Wellhausen i dziś nikt poważny już go tak bezkrytycznie nie powtarza.
Autoportret reportera to głównie dość męczące wyznania besserwissera. Czego się tu dowiadujemy? Ano, że Kapuściński "jest dobrym człowiekiem" (dlatego właśnie uprawia dziennikarstwo), "nie pisze dla sukcesu i pieniędzy, tylko ma poczucie misji", "wnosi do literatury polskiej nowe wątki", "jest w posiadaniu niezwykłej, niedostępnej innym wiedzy" (i dlatego jest rozrywany), wreszcie "czuje się specjalistą w szeroko pojętych problemach Trzeciego Świata, globalizmu czy - mówiąc filozoficznie - holizmu". "Holizm", "globalizm", "szeroko pojęte problemy"? Tak, tak.... Kiedy w szkole czy na studiach, nie znało się odpowiedzi na konkretne pytanie, to zawsze "rzucało się na szersze tło". Niezawodna metoda.
W książce dużo jest właśnie takiego "szerszego tła". Sporo złotych myśli, głębokich refleksji. Że np. - jak w 1912 r. zwrócił uwagę Bronisław Malinowski (nawiasem mówiąc prowadził on badania na wyspach Melanezji, a nie Polinezji) - "nie ma kultur wyższych i niższych, wszystkie są równe, tylko po prostu różne". Kiedy panowała ewolucjonistyczna ortodoksja, było to może odważne stwierdzenie. Dziś jest już tylko nic nie znaczącym banałem, podwórkową mądrością wrażliwych 16-latków. Potem, że "wielka literatura zawsze była opisywaniem społeczeństw stabilnych". Przykład? Buddenbrookowie Manna. Czyżby? Czy nie jest tam przypadkiem opisana erozja i porażka tradycyjnego ideału protestanckiego mieszczaństwa pod wpływem "nowych sił". Od XIX w. literaturę zachodnioeuropejską fascynuje przecież w dużej mierze właśnie zmiana, upadek "starego świata", narodziny nowych porządków.
Uskarża się Kapuściński, że media są teraz powierzchowne, że zafałszowują obraz rzeczywistości. Zgoda. Ale to właśnie na tym tle jego napuszone bessewisserstwo stanowi chodliwy produkt. Był, widział, wie, rozumie. Jak się okazuje, nie zawsze, nie wszystko i nie do końca.
Jerzy Rohoziński
[ Dodano: 28-01-2007, 11:37 ]
Ja już swoje powiedziałem w tej kwestii. Przereklamowany i tyle. Czytałem jego książkę o Abisynii - nic specjalnego. Jako dyżurny autorytet moralny kolejny minus. Poematy na cześć Che "imperialiści ucięli mi ręce" Guevary kolejny.
Ja tam jednak najbardziej Wojtka lubię, jeszcze z czasów WC kwadransa...
" Mysle ze jestes nerwowy i taki agresywny w swoich gadkach bo jako gumowy punk byles bardzo lewacki i poprawny , teraz sie to zmienilo bo niby dorosles to tak samo jest z zydami ktorzy odrzucaja religie ojcow wyrasta z nich czysty i radykalny antysemityzm. Niestety wybaczyc ci bledow mlodosci nie moge to wredne skloterskie lewactwo ( patrz ZYDOSTWO ) caly czas w tobie siedzi mimo tego ze tak usilnie probujesz je zwalczyc !!!
nerwowy i agresywny to jesteś ty tłuścioszku co dostałeś klapsa od białostoczaków i masz kompleksy wpadnij do trójmiasta z narzeczoną i przedstaw tym swoim słynnym "prawdziywym zgihajlerom" a potem wypisuj dryndymały padaka z ciebie gosciu mistrzu PLOTKOWANIA bo jak zwykle słyszysz że grają ale nie wiesz w jakim kościele
i zapamiętaj że ja tego co w swym życiu robiłem się NIE WSTYDZĘ i sikam ze smeichu jak czytam jakies twoje kawałki o "wybaczaniu" tak jak gdyby mi na tym zależało
ty 'wszytskowiedząca wiedźmo ple ple" aka "wujek dobra rada"
Ja rozumiem, miały być metafory swojskie dla Polaków, ale, na miły Bóg, trochę szacunku dla czytelnika.... Szyizm nie jest religią "konspiratorów i rewolucjonistów" - jak to z uporem udowadniał autor - ani nie był formą "ludowej opozycji" (chyba, że dla uczonych radzieckich, demaskujących "klasowe oblicze" szyizmu). Na odwrót - jak twierdzą badacze - wyznanie to raczej przez wieki kształtowało wśród wiernych postawę kwietyzmu politycznego, a jego "rewolucyjność" jest zjawiskiem całkiem nowym, dopiero XX-wiecznym. Na tym polegał właśnie szyicki fenomen. Poza tym, popularny w połowie XIX w., romantyczny pogląd, że szyizm stanowił "narodową religię Irańczyków" obalił jeszcze pod koniec tegoż stulecia niemiecki uczony Julius Wellhausen i dziś nikt poważny już go tak bezkrytycznie nie powtarza.
Ale pierdolenie. Wiadomo, ze katolicyzm jako taki nie jest rewolucyjny, ale w wydaniu polskim z XIX wieku, z II wojny swiatowej czy solidarnosciowo-opozycyjnym bylo to katolicyzm walczacy. Tak samo jest z szyizmem.
Kapuscinski pod koniec zycia stal sie czlowiekiem instytucja, co niesie za soba duzo pulapek, ale jako czlowiek w prywatnych relacjach byl w porzadku wobec kazdego, bez wzgledu na to jak ten drugi wysoko dupe nosil.
Ja wierze bardziej Kapuscinskiego, bo on do kurwy nedzy, byl wszedzie tam gdzie dzialy sie jakies kwasy, a do szczegolow etnograficzno-religioznawczych, ze cos sie nie zgadza z "atlasem kultur afryki" czy "historia islamu" to przypierdolic sie moga mierne mendy, z zawiedzionymi ambicjami.
Ja wiem np. tyle, ze Kapuscinski wzial sie za reportaze miedzynarodowe, bo w PRL o tutejszej rzeczywistosci to gowno moglby napisac.
Co do lewactwa Kapuscinskiego to mimo, iz byl krytyczny wobec biurokracji ZSRR i totalitaryzmu, to raczej zawsze byl bardziej na lewo, co widac i w Szachinszachu, i w Cesarzu. Prawicowego guru z niego i tak nie bedzie.
jaki katolicyzm walczący?
a twoje ost. zdanie jest dla mnie wogóle nie zrozumiałe....czy ktokolwiek tak twierdzi? że niby ma być "prawicowym guru"?
przyjaciel samego allende?
[ Dodano: 02-02-2007, 15:17 ]
Dla wielu ludzi każdy kto najechał kiedyś na ZSRR albo skrytykował PZPR staje się wyrocznią, którą fajnie jest instrumentalnie zacytować. Np. do końca życia socjalistyczny Orwell bardzo często staje się ideologicznym biczem konserwy na lewaków.
Mnie chodzi o to, że Kapuściński raczej nigdy się nie wstydził ani nie odżegnywał od swoich lewicowych ciągot (w "Szachinszachu" wyraźnie sympatyzuje ze świecką, lewicową opozycją wobec szacha i nie pała sympatią wobec ajatollahów i rewolucji islamskiej).
Zaczął podróżować jako korespondent partyjnej gazety dlatego, że innych gazet wtedy nie było. Jak go w 68 wysłali jako zagranicznego korespondenta do Chile to też nie znał ani słowa po hiszpańsku, ale zdołał nauczyć się w miesiąc.
to twój wujek? albo ziomal z podwórka?
znajomy znajomych.
[ Dodano: 02-02-2007, 18:08 ]
jaki katolicyzm walczący? A jest jakiś nie walczący? I tutaj zupełnie nie ma się czego wstydzić!
I gdyby taki Kapuściński napisał, że widział pingwina w arktyce, to był bym "mierną mendą " wytykając mu to? Pewnie tak, bo to w końcu autorytet moralny.
Autorytet Kapuscinskiego dla mnie nie wynika z jego przekonan moralnych czy politycznych, ale z faktu, ze byl naocznym swiadkiem opisywanych przez siebie wydarzen. Na tej samej zasadzie mozna zjebac proze Juengera za to, ze byl faszysta albo Londona za to, ze byl komuchem. Dla mnie jednak wazniejsze jest to, ze pisali (tak jak Kapuscinski) o tym co sami przezyli.
Mierna mendom nazwalbym kazdego co probuje uchodzic za autorytet w sprawie pingwinow, chociaz nigdy zadnego nie widzial.
"Zaczął podróżować jako korespondent partyjnej gazety dlatego, że innych gazet wtedy nie było."
wiec gdyby mieszkał w Niemczech w 1938r to by pisywał reportarze dla "der sturmmer"?
a tak powąznie to w 1950r był ow Polsce dużo zdolnych ludzi znających prefect angielski tylko że zamaist wychwalać ZBRODNIARZA stalina trwali w swych przekonaniach..oni nie jeździli..jeździł typ co angielskiego nie znał i co on kurwa mógł napisac z indii? skoro nawet nie byłw stanie dogadac sie z zadnym hindusem?
pizda nie ałtorytet..choc warsztat oczywiscie dobry!
autorytet to Włodzimierz Bukowski co pisał do szuflady a dupy przez całe życie żadnym kurwom nie dał
[ Dodano: 02-02-2007, 21:18 ]
pizda nie ałtorytet.
aUtorytet
eeeee to akurat było zamierzone,,,,,
o bukowskim napisałem AUTORYTET
Zaczął podróżować jako korespondent partyjnej gazety dlatego, że innych gazet wtedy nie było. Jak go w 68 wysłali jako zagranicznego korespondenta do Chile to też nie znał ani słowa po hiszpańsku, ale zdołał nauczyć się w miesiąc.
taaa... przez miesiąc perfekt espanol zupelnie jak wyzjazd do Indii bez znajomosci angielskiego. ciekawe jak wygladaly konktaky z miejscowymi? za duzo to on sie od nich dowiedziec nie mogl
nieco to podwaza kompetencje śp. p.Kapuścińskiego. i nasuwa myśl że może o jego licznych wyjazdach decydowało 'coś innego'- jak napisał r27
"Jak go w 68 wysłali jako zagranicznego korespondenta do Chile to też nie znał ani słowa po hiszpańsku,"
ho ho tak tak
CO ON KURWA MÓGŁ NAPISAC Z CHILE SKORO NIE ZNAŁ HISZPAŃSKIEGO? mój scenariusz: "rysiek zamknął sie w hotelowym pokoju i odjechał" czyli "opisał rzetelnie"...bla bla
to tak jak dzis wysłać do Iraku typa co słowa po arabsku nie kojarzy......
po miesiacu wyslal pierwsza depesze. po dwoch miesiacach flirtowal z che guevara i allende. jak dorastasz w srodowisku gdzie gada sie na codzien kilkoma jezykami to na starosc masz bonus w uczeniu sie kolejnych. w ameryce poludniowej siedzial kilka lat z okrakiem a na koniec wykladal na tamtejszych uniwersytetach.
jesli mialbym sie do czegos przyierdalac u kapuscinskiego to wlasnie do warsztatu. jest za bardzo literacki. i do ksiazki 'imperium', ktora mimo tej calej tkliwosci dla 'obcego' jest jednek bardzo stereotypowym opisem Rosji i postsowieckich republik.
dla mnie ałtorytet kapuścińskiego w sprawie krajów 3 świata jest mniej więcej taki jak Izaaka Babla w kwestii wojny polsko-bolszewickiej.
"po dwoch miesiacach flirtowal z che guevara i allende"
w dupala go zapinali?
tajemnice zabrali do grobu
Z IPN-owskich akt wynika, że Ryszard Kapuściński pisząc analizy i raporty dla wywiadu, nikomu nie zaszkodził, świństwa nie popełnił. Poza faktem współpracy ze specsłużbami PRL w tych dokumentach nie ma nic, co by go obciążało - czytamy w najnowszym wydaniu "Newsweeka". "Newsweek" zamieszcza wywiad z Ernestem Skalskim, który pracował wraz z Kapuścińskim w tygodniku "Polityka".
Jak podają dziennikarze "Newsweeka", z dokumentów w archiwum IPN wynika, że w latach 1965-1972 - a może nawet do 1977 r. - Kapuściński utrzymywał kontakty z wywiadem, przez który był traktowany jako kontakt operacyjny. W teczce w IPN znajduje się kilka analiz sytuacji politycznej w krajach, do których jeździł oraz parę charakterystyk osób, z którymi miał kontakt. Są tam również trzy pokwitowania na 350 pesos. - Materiały, które im dostarczał, były mało istotne. Najwyraźniej bardzo starał się nikomu nie zaszkodzić i chyba mu się to udało. Wszyscy ludzie, których charakterystyki sporządził - poza jednym wyjątkiem - byli obywatelami innych państw. A ten jeden wyjątek to osoba, która na stałe wyemigrowała do Ameryki Łacińskiej, a więc także pozostawała poza zasięgiem władz PRL - mówi Skalski
Tygodnik informuje, że upublicznia teczkę pisarza, aby "wyjść poza zerojedynkową logikę zwolenników i przeciwników lustracji, zgodnie z którą teczki IPN są albo jednoznacznymi dowodami niewybaczalnego skalania moralnego, albo bezwartościowymi świstkami". - Obie te optyki fałszują obraz historii Polski. Prawda jest zwykle równie mało efektowna, jak wywiadowcze notatki Kapuścińskiego - czytamy w odredakcyjnym wstępie do wywiadu.
Jego współpraca z wywiadem była konieczna, aby zostać korespondentem zagranicznym PAP. - Gdyby nie praca w PAP, nie powstałyby jego najważniejsze książki - kończy wywiad Skalski.
http://wiadomosci.onet.pl/1538868,11,item.html
Tygodnik informuje, że upublicznia teczkę pisarza, aby "wyjść poza zerojedynkową logikę zwolenników i przeciwników lustracji, zgodnie z którą teczki IPN są albo jednoznacznymi dowodami niewybaczalnego skalania moralnego, albo bezwartościowymi świstkami". - Obie te optyki fałszują obraz historii Polski.
A nie po to żeby nakład się lepiej rozszedł ?
Domyślam się, że wybór Skalskiego, jako tego, który broni dobrego imienia Kapuścińskiego jest nieprzypadkowy:
http://prawica.net/node/7277
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plszamanka888.keep.pl |
|
|
|
|