Iggy Pop

WIEŻA WIDOKOWA JAGODA

"Live In San Francisco 1981" (Falcon Neue Medien)

* * * * *


[wydanie dostêpne w Polsce ma inn± ok³adkê]

Zanim kupi³em to DVD, pochodzi³em do niego jak pies do je¿a. Moja obawy wynika³y st±d, ¿e w okolicach roku 1981 Pop po nagraniu rewelacyjnej p³yty "Soldier" postanowi³ "otworzyæ siê na szerszy rynek" i nagra³ popowo-dyskotekow± kupê pt. "Party". Ba³em siê wiêc, ¿e ten koncert bêdzie przypomina³ bardziej koncert Kombi ni¿ to do czego Iggy przyzwyczai³ swoich fanów w okresie The Stooges. Poza tym poziom wydania tego dysku, brak na nim jakichkolwiek dodatków i cena (29,99 z³) sugerowa³y, ¿e mo¿e to byæ naprawdê kawa³ kasztana. W koñcu jednak stwierdzi³em, ¿e taka cena to nie maj±tek i mo¿na zaryzykowaæ. Zaryzykowa³em... i do dzi¶ trzêsê siê z niepokoju kiedy tylko pomy¶lê, ¿e niewiele brakowa³o, ¿ebym nigdy nie obejrza³ tego koncertu.
Ogieñ z dupy, adrenalina ¶ciekaj±ca ze sceny i z g³o¶ników, energia unosz±ca sufit do góry. Dodajcie jeszcze parê znanych sobie okre¶leñ opisuj±cych te naprawdê najlepsze, najbardziej pojebane, szalone i w¶ciek³e koncerty, powoduj±ce, ¿e macie gêsi± skórkê nawet na paznokciach, a bêdziecie mniej wiêcej wiedzieæ czego spodziewaæ siê po tym wydawnictwie. Z góry ostrzegam, ¿e jako¶æ obrazu nie jest "cyfrowa", podobnie jak d¼wiêku nagrywanego "tylko" mikrofonem stereo, a nie w technologii 5.1. Nie przeszkadza to jednak w najmniejszym stopniu w tym, ¿eby¶my zostali wznieceni w fotel/kanapê/¶cianê energi± i ¿ywio³owo¶ci± tego koncertu. Wygl±d muzyków, którzy grali tego wieczoru wraz z Iggym dobrze odzwierciedla klimat tego wystêpu. Basista i dwóch gitarzystów wygl±daj± jakby wyrwali siê z jakiej¶ kapeli ³upi±cej punka 77 (jakie¶ skafandry, maski na ryjach, w±skie krawaciki), natomiast trzeci gitarzysta i perkusista prezentuj± siê niczym cz³onkowie bendu napierdalaj±cego gara¿owego rock'n'rolla w latach 60-tych. Natomiast sam Iggy odsztafirowa³ siê jak rasowy rocker. Czapka niczym Marlon Brando w "Dzikim", bandanka na szyji, i skórzana papa wrzucona na go³± klatê, a do tego jeszcze zawadiacka szczerba w uzêbieniu. Stop! Ma³e sprostowanie. Iggy prezentuje siê faktycznie jak rocker, ale tylko od pasa w górê... od pasa w dó³ sytuacja ma siê zgo³a odmiennie, bowiem nasz wychudzony heros, ma na sobie gustown± minóweczkê, a do tego poñczochy na podwi±zkach. Taka "kreacja" nie przeszkadza mu oczywi¶cie miotaæ siê po ca³ej scenie w swoim s³ynnym transowym tañcu, a jego ob³êdne spojrzenie wskazuje, ¿e nie czyni³ tego jedynie pod wp³ywem mocnej herbatki. Je¶li dodamy do tego malutki klub, w którym odbywa³ siê koncert i publikê w skórach tañcz±c± jak na s³ynnych teledyskach Pistolsów, otrzymujemy kwintesencjê punkowego koncertu. Bez blichtru, sztucznych póz i grzecznych, "ulizanych" muzyków. Dodatkowym atutem tego wydawnictwa jest to, ¿e obok ¿elaznych punktów koncertowych (jak "1969", "T.V. Eye" czy "Lust For Life"), wiêkszo¶æ kawa³ków to numery, które na zawsze wypad³y z setlisty koncertowej (jak chocia¿by "Some Weird Sin", "Rock'n'Roll Party", "Bang Bang" czy "I'm conservative" ), a tutaj mo¿emy ich pos³uchaæ w wersjach o niebo lepszych od studyjnych orygina³ów. Zyskuj± zw³aszcza numery z repertuaru albumu "Party", które tutaj odarte z popowo-dyskotekowej otoczki zamieniaj± siê w¶ciek³e punkowo-nowo-falowe petardy. A¿ ¿a³uje, ¿e ten wystêp nie zosta³ profesjonalnie nagrany i wydany jako album koncertowy, bo móg³by byæ z tego lepszy killer ni¿ "Raw Power".
Mówi±c krótko i wêz³owato: TO DVD KOPIE DUPÊ, ROBI NA NIEJ SZNYTY I NIE POZOSTAWIA NAJMNIEJSZYCH W¡TPLIWO¦CI KTO JEST PRAWDZIWYM OJCEM CHRZESTNYM PUNK ROCKA... je¶li wiêc ¿a³ujesz tych g³upich trzech dych na jego kupno, to zastanów siê czy aby na pewno pankork, jest Twoj± "³ej of lajf" .

PS: Nieobecno¶æ na tej p³ycie, zgranego ju¿ do bólu "Passengera", jest dla mnie dodatkowym plusem

"Kiss My Blood - Live At The Olymipa, Paris" (Silva Screen 2004)

* * * *



Robimy skok o dziesiêæ lat i l±dujemy w paryskiej Olimpii 15 marca 1991 roku, na koncercie wchodz±cym w sk³ad trasy promuj±cej "Brick By Brick", czyli p³ytê, która przynios³a Iggy'emu chyba najwiêksz± popularno¶æ i sukces komercyjny w ca³ym jego dorobku. Jednocze¶nie obok poprzedzaj±cego j± albumu "Instinct", "Brick By Brick" jest chyba najbardziej hardrockow± pozycj± w dyskografii Popa. I taki w³a¶nie hardrockowo-rock'n'rollowy jest ten koncert. Tym razem gwie¼dzie towarzyszy trzech kud³aczy poodziewanych w skórzane portki, lu¼ne koszulencje, kowbojskie kapelutki i inn± tego typu garderobê. Kiedy to zobaczy³em, to nieco wydyga³em, ¿e us³yszê np. kawa³ki The Stooges w wersjach "hejwi-metalowych", ale bez obaw. Mo¿e faktycznie trochê mniej tu pankroka, a w zamian wiêcej konkretnego hardrockowego miêcha (w pozytywnym znaczeniu tych s³ów), ale jak siê okazuje ca³kiem nie¼le to robi zarówno starym jak i nowym utworom. Tym razem Iggy wystêpuje ju¿ w swoim "standardowym" przyodziewku czyli jeansy + go³a klata (co prawda na dzieñ dobry wyskakuje w jakiej¶ kamizeleczce, ale pozbywa jej siê ju¿ w bodaj¿e drugim numerze). Ze smaczków serwowanych nam tu przez mr. Popa mamy tu na przyk³ad pl±sy tylko w obcis³ych slipach i ze spodniami na ³ydkach, które zsunê³y mu siê podczas podskoków po entuzjastycznym rozpiêciu rozporka. Zawiedzionych informuje: pl±sy bez slipów te¿ mamy... niestety nie uda³o mi siê zaobserwowaæ czy Pop ze wzglêdu na swoje semickie pochodzenie jest obrzezany czy te¿ nie . Oprócz tego Iggy z wielka brutalno¶ci± traktuje wszelkie mo¿liwe urz±dzenia sceniczne: mikrofonem i gitar±, na której przygrywa sobie w niektórych utworach krêci takie wiatraki i napierdala o scenê z takim zawziêciem, ze obawiam siê, ¿e móg³ byæ to dla nich ich ostatni wystêp. Z równ± surowo¶ci± traktowany jest statyw od mikrofonu, który co jaki¶ czas l±dowa³ na perkusji (i perkusi¶cie) solidnie obydwoje obt³ukuj±c. Bezpiecznie na scenie nie mogli siê czuæ tak¿e obaj gitarzy¶ci, których Pop od czasu do czasu tryka³ z ³okcia i sprzedawa³ im solidne kopy (czy¿by nie by³ zadowolony ze wspó³pracy ). Oczywi¶cie podczas ca³ej tej ekwilibrystki dostawa³o siê te¿ samej gwie¼dzie, która pod koniec koncertu krwawi sobie z kilku miejsc i w pewnym momencie zeskakuje do publiki, zachêcaj±c dziewczyny stoj±ce przy barierkach, ¿eby ca³owa³y jego krew (st±d tytu³ DVD). Polecenie zostaje wykonane z wielka ochot±.
Je¿eli chodzi o repertuar, to oprócz klasyków z repertuaru Stooges i solowej kariery, mo¿emy us³yszeæ sze¶æ kawa³ków z promowanej wtedy p³yty. Mamy tu "Butt Town", "My Baby Wants to Rock'n'Roll", "Neon Forest", "Brick By Brick", "Candy" (podczas tego numeru Iggy wyci±ga na scena jak±¶ panne z publiki i sobie z ni± tañcuje), oraz "Home" (ten numer, jak siê pó¼niej oka¿e, wejdzie na wiele lat do sta³ego repertuaru koncertowego). Z ciekawostek s± tu jeszcze dwa kowery: grany jeszcze w czasach The Stooges "Louie, Louie" Richarda Berryego i hendrixowskie "Foxy Lady". Pomimo tego, ¿e ten materia³ te¿ pierwotnie ukaza³ siê na VHS, to krêcony by³ ju¿ profesjonalnymi kamerami i z profesjonalnym nag³o¶nieniem, wiêc jako¶æ zarówno obrazu jak i d¼wiêku jest bardzo dobra.
Jako bonus do p³yty zosta³ dodany w ca³o¶ci materia³ z recenzowanego wcze¶niej koncertu w San Francisco. O ile jednak oddzielne wydanie zosta³o poddane solidnej obróbce, tu mamy ten sam materia³ podany ca³kiem na "surowo". W efekcie tego obraz jest czarno-bia³y, i ma tak± ziarnisto¶æ i szumy, jak fotki niezidentyfikowanych obiektów lataj±cych pokazywane na Discovery Chanel. Podobnie jest z d¼wiêkiem, który jest tu jeszcze bardziej "chaotyczny". Co ciekawe jednak, te "wady" wcale wadami nie s± (przynajmniej wed³ug mnie), dodaj± bowiem temu materia³owi jeszcze wiêcej punkowego kopa i pazura, a monochromatyczny obraz powoduje, ¿e ca³o¶æ wygl±da jeszcze bardziej "undergroundowo". Je¶li jednak chcecie nie tylko "obejrzeæ" ten koncert jako niez³y dokument, ale tak¿e "pos³uchaæ" utworów, to obawiam siê, ze bez osobnej wersji siê nie obejdzie.

Warszawa, Torwar – 24.07.1993 (TVP1 1993)

* * * * 1/2

Ten materia³ nigdy nie ukaza³ siê w oficjalnej dystrybucji, nie trud¼cie siê zatem i nie szukajcie go po sklepach (zamiast tego mo¿emy pochyliæ w szacunku g³owy przed "geniuszami" marketingowymi, wchodz±cymi w sk³ad wszystkich dotychczasowych zarz±dów TVP, doceniaj±c, ¿e zamiast kosiæ kasê na wydawaniu takich pere³ek, wol± j± zarabiaæ na gównianych reklamach i p³aconym przez nas abonamencie). TVP1 wyemitowa³a go tylko raz (przynajmniej ja ju¿ nigdy wiêcej na niego nie trafi³em) i to zaledwie dwie godziny po zakoñczeniu koncertu, czyli w ¶rodku nocy (po raz wtóry pochylmy g³owy – chocia¿ sprawiedliwie oddaæ nale¿y, ¿e teraz nie ma nawet co marzyæ o tym, ¿e telewizja retransmitowa³a w ca³o¶ci takie imprezy). Na ca³e szczê¶cie uda³o mi siê go wtedy nagraæ na VHS (hurra!) ... niestety mój odtwarzacz ostatecznie odmówi³ wspó³pracy jakie¶ dziewiêæ lat temu i od tego czasu nie mia³em mo¿liwo¶ci obejrzenia tego koncertu (eeeee :( ). Zanim jednak moje video siê posypa³o, zd±¿y³em obejrzeæ ten koncert jeszcze kilka(-nascie?) razy, wiêc zaryzykuje i zrecenzuje go z pamiêci z góry przepraszaj±c za wszelkie ewentualne nie¶cis³o¶ci.
Ten wystêp od paryskiego dzieli³y dwa lata, jednak¿e nie wchodzi³ on ju¿ w sk³ad trasy "Brick By Brick", ale by³ niejako wstêpem do tourne promuj±cego kolejny album, którego ¶wiatowa premiera mia³a miejsce zaledwie kilka tygodni pó¼niej. Repertuar ró¿ni³ siê wiêc o tyle, ¿e wypad³y z niego numery z "Brick By Brick" (poza zajebistym "Home"), a na ich miejsce pojawi³y siê nowe kawa³ki z "American Caesar" (bo pod takim tytu³em ukaza³a siê ta p³yta – swoj± droga, w moim skromnym mniemaniu, najlepsza w ca³ym dorobku Popa). Ju¿ jako drugi numer polecia³o ciê¿kie, walcowate "Hate", a oprócz tego transowe "Sickness" i nowa wersja "Louie, Louie" ze zmienionym tekstem. Mo¿liwe, ¿e by³o co¶ jeszcze, ale tu niestety moja pamiêæ ju¿ zawodzi . Poza tym oczywi¶cie klasyki jak "Raw Power", "Search and Destroy", "T.V. Eye", "No fun", "Down on the Streets", "I Wanna Be Your Dog", "China Girl", "Passenger". Krótko mówi±c: the best of live. Oczywi¶cie Pop nie by³ by sob± gdyby gra³ na przestrzeni takiego czasu z tym samym sk³adem. Z muzyków znanych z francuskiego koncertu osta³ siê jedynie perkusista Larry Mullins. Na miejsce starych kud³atych gitarzystów, zostali zatrudnieni ca³kiem nowi kud³aci gitarzy¶ci. O ile jednak tamci poprzedni prezentowali styl bardziej "guns'n rose-owaty", o tyle ci nowi byli zdecydowanie sier¶ciuchami po lini motorheadowato-gara¿owej. Wszystko wiêc posz³o we w³a¶ciwym kierunku i hity Iggyego znowu nabra³y odpowiedniego "brudku".
Podczas tego koncertu Iggy zachowywa³ siê wyj±tkowo grzecznie. Nie pokaza³ fujarki (chocia¿ po wielokroæ za ni± ³apa³ i miêdli³ na lewo i prawo)*, nie robi³ sobie kuku, nie demolowa³ instrumentów (no mo¿e poza mikrofonem, z którym obchodzi³ siê do¶æ brutalnie – w zbli¿eniach widaæ wyra¼nie, ¿e ju¿ na pocz±tku koncertu sitko jest powyginane i zdeformowane w ka¿d± stronê). No po prostu anio³ek. Owszem. Pyskowa³ do publiczno¶ci i próbowa³ wspinaæ siê na ¶cianê kolumn i rusztowania, ale czym¿e to by³o przy jego dawniejszych popisach.
Z ciekawostek, nale¿y wspomnieæ, ¿e uda³o siê tu zarejestrowaæ te¿ sytuacjê, która wygl±da³a do¶æ dziwnie i dopiero po koncercie wyja¶ni³o siê "o co kamon". Otó¿ w pewnym momencie Iggy podszed³ do krawêdzi sceny i trzymaj±c mikrofon przy ustach kucn±³ i chcia³ wychyliæ siê nad publiczno¶æ. Z³apa³ siê wiêc za rusztowanie... i bezw³adnie jak worek kartofli osun±³ siê na ludzi. Publika co prawda go z³apa³a, ale widaæ wyra¼nie, ¿e go¶ciu nie daje znaków ¿ycia. Zespó³ gra ju¿ drugie kó³ko, a wokalu jak nie by³o, tak nie ma. Pop ockn±³ siê dopiero po chwili i wyra¼nie wkurwiony zacz±³ wskazywaæ technicznym na swój zdemolowany mikrofon. Po chwili dosta³ nowy, ale zanim wzi±³ go do rêki, spojrza³ nañ nieufnie i dotkn±³ go palcem jakby siê ba³ siê, ¿e go poparzy. Próba wypad³a widocznie pomy¶lnie, bo po kilku sekundach Pop znowu zacz±³ siê miotaæ po staremu i wszystko wróci³o do normy. Dopiero pó¼niej okaza³o siê, ¿e napierdalanie mikrofonem o scenê, spowodowa³o w nim przebicie izolacji. Wszystko by³o korekt, do czasu kiedy Iggy nie z³apa³ siê za metalowe rusztowanie. Obwód siê zamkn±³, a gwiazdê wieczoru zwyczajnie i po ludzku pierdoln±³ pr±d. W ten oto sposób bohaterski mikrofon w ostatniej chwili swojego ¿ywota pom¶ci³ niedolê swoj± i wszystkich swoich braci, rozjebanych na scenie przez pana Osterberga. Ma³o brakowa³o, a koncert móg³by siê zakoñczyæ tragicznie.
Na osobn± uwagê zas³uguje praca kamer (ciekawe dynamiczne ujêcia i niez³y monta¿), która jest o niebo lepsza od tej na koncercie paryskim. Widaæ i czuæ pe³n± profeskê. Zreszt± sam Iggy, który widzia³ ten materia³, w wywiadzie udzielonym Tylko Rockowi bardzo chwali³ polskich kamerzystów. Nie wiem co prawda czemu po mniej wiêcej pi±tym utworze obraz z kolorowego robi siê czarno-bia³y oraz zmieniona zostaje liczba filmowanych klatek na sekundê (daje to taki lekko "stroboskopowy" efekt) i pozostaje tak ju¿ do koñca koncertu, ale absolutnie nie wp³ywa to na odbiór ca³o¶ci.
Reasumuj±c: by³ to znakomicie zarejestrowany, rewelacyjny koncert. Je¶li wiêc znacie kogo¶, kto ma dostêp do archiwów TVP i jest Wam w stanie przegraæ ten materia³, to walcie do niego jak w dym... nie zapominaj±c przy tym o wujku Wrzosku, który te¿ chêtnie wszed³by w posiadanie tego¿ nagrania na no¶niku optycznym

*) Tu ma³a uwaga: otó¿ Iggy tak naprawdê podczas tego koncertu pokaza³ fujarê, ale nie "szerokiemu auditorium, ale konkretnie jednemu fanowi, z którym wpad³ w gadkê. Typ w pewnym momencie, zamiast oddaæ nale¿ny szacunek rzuci³ do Popa kolokwialne "Fuck you!". Iggy zamiast bawiæ siê w p³omienne przemówienia rozpi±³ po prostu rozporek i... TADA! Na relacji telewizyjnej tego jednak nie widaæ.

"Live At The Avenue B" (Virgin Records 2005)

* * *



Ostatni jak dot±d oficjalnie wydany audio-wizualnie wystêp Iggy Popa i pierwszy (o ile mi wiadomo) rejestrowany pod k±tem wydania od razu na DVD, a nie kasecie video. Koncert odby³ siê 2 grudnia 1999 roku w sali Ancienne Belgique w Brukseli, w ramach trasy promuj±cej album "Avenue B". I tu rozlegaj± siê pierwsze dzwonki alarmowe. W recenzjach dotycz±cych tej p³yty najczê¶ciej przejawia³y siê okre¶lenia "nostalgiczna", "refleksyjna", "wyciszona", "nastrojowa" (Iggy nagrywa³ j± w okresie, po rozstaniu siê ze swoj± ¿ona, zktór± spêdzi³ wiele lat, wiêc pewnie st±d taki klimat). Ja osobi¶cie scharakteryzowa³bym j± pro¶ciej: NUDNA... jak flaki z olejem. Z werwy i dynamiki poprzednich albumów ("American Caesar" i "Naughty Little Doggie") nie zosta³o praktycznie nic. Utwory na tej p³ycie to przewa¿nie smêtne przynudzanki i nawet je¶li pojawia siê co¶ ¿ywszego, to zagrane bez pomys³u i kopa... No i niestety na dwadzie¶cia jeden utworów znajduj±cych siê na tym DVD, a¿ sze¶æ pochodzi w³a¶nie z "Avenue B". Sytuacji nie ratuj± nawet popowe klasyki. Tym razem Iggy otoczy³ siê "typowymi" rockmenami, którzy oczywi¶cie graj± poprawnie, ale przy tym zabójczo wrêcz przeciêtnie. Brakuje im jakiego¶ charakterystycznego sznytu. Ot, po prostu muzycy sesyjni odgrywaj±cy swoje i tyle. Sam bohater te¿ ju¿ nie w tej formie co kiedy¶ (pamiêtajmy, ze w 1999 roku Popowi stuknê³o 52 lata). Niby co¶ tam podskakuje i macha rêkami, ale widaæ, ¿e szybko siê mêczy i ostatecznie pozostaje na kiwaniu siê przy statywie mikrofonu. Oczywi¶cie oprócz wspomnianych numerów z "Avenue B" otrzymujemy tak¿e zestaw ¿elaznych hitów, o których mo¿na powiedzieæ, ¿e s± odegrane poprawnie i nic ponad to. Z ekscesów scenicznych jedynym godnym odnotowania jest moment, w którym Pop wykonuj±c "Passengera" wyci±ga na scenê spora grupê ludzi z widowni, którzy tañcz± podskakuj± i staraj± siê ¶piewaæ wraz z nim. To w sumie najbardziej "nieobliczalna" czê¶æ koncertu... i w zasadzie jedyna.
Nie oznacza to oczywi¶cie, ¿e koncert jest s³aby i nie warty uwagi (jakby nie by³o Pop siedzi w bran¿y ju¿ wystarczaj±co d³ugo i poni¿ej pewnego poziomu nigdy nie zdarza mu siê schodziæ). Po prostu na tle pozosta³ych wydawnictw, to wypada blado i nijako, chocia¿ komu¶ kto nie widzia³ ¿adnego innego koncertu Popa, ten te¿ mo¿e siê spodobaæ.
Oczywi¶cie od strony realizacyjnej pe³na profeska. Obraz jak brzytwa, bardzo dobra realizacja, no i naturalnie d¼wiêk w znakomitej jako¶ci.
Pozostaje jedynie ¿a³owaæ, ¿e zamiast materia³u z tej trasy nie zdecydowano siê na opublikowanie jakiego¶ koncertu z tourne promuj±cych "Beat'em Up" czy rewelacyjny "Skull Ring". No có¿... mo¿e jeszcze nic straconego. Pytanie tylko czy Iggy jest w stanie wykrzesaæ jeszcze z siebie taki ogieñ jak wtedy, gdy by³ u szczytu popularno¶ci. Jakby nie by³o w przysz³ym roku bêdzie obchodzi³ 60-te urodziny.

Zdrówka ¿yczê


hehe wrzosku obudziles moje wspomnienia recenzja warszawskiego koncertu iggiego. pamietam jak pani w tv wyrecytowala formulke z pamieci o tym ze za chwile bedziemy swiadkami koncertu ojca punk rocka i ze to historyczby moment i takie tam pierdoly , mysle nie wiem co to za dziad ale jak to ojciec punka to trza ogladac , rozsiadlem sie w fotelu patrze i oczom nie wieze , mysle sobie no tak frajerstwo w tv nie wie co to punk ten chudy dziad w dlugich kudlach to ma byc punk ? muzyka tez mi wtedy nie podeszla tak wiec czym predzej wylonczylem ten koncert w pizdiec. kurwa jak ja sobie pomysle jaki czlowiek byl mlody glupi , jak nie docenial pewnych rzeczy. dopiero we francji mieszkajac w lapy moje trafila jakas botlegowa plyta iggy and the stooges i po kilku przesluchaniach nagle zaczely mi sie te archaiczne dzwieki podobac. po latach obejrzalem warszawski koncert iggiego na pozyczonej od kumpla kasecie wideo i mialem juz diametralnie rozne nastawienie do tej muzyki, dzis w miare mozliwosci powolutku kompletuje sobie wszystko co ten stary narkoman wydal, jest w tym duzo dobrych plyt ale tez sporo gniotow od ktorych uszy krwawia. caly czas sie zbieram do opisania niektorych plyt iggiego ale widze wrzosku ze masz sporo do napisania na temat tworczosci tego pana wiec pierwszy ruch zostawie w tej dziedzinie tobie.
Koncert z trasy Avenue B z 2000 na Torwarze ( Tp sa music and film festival, nota bene ) by³ jednym z pierwszych „powa¿nych” koncertów w moim ¿yciu. Mia³em 16 lat i te 85z³ to by³ du¿y wydatek. Organizatorzy zapewne podejrzewali, ¿e bêdzie to koncert muzyki kameralnej, wiêc tu¿ przed scen± ustawili szereg sk³adanych krzese³ na które bilety kosztowa³y oko³o 200z³. Jak siê zaczê³o to ludzie z najtañszych sektorów ( w tym ja, ale by³a podjara ) przeskoczyli barierki i wywalili te krzes³a gdzie¶ na bok – jak kto¶ wykupi³ ten bilet za 200z³ to mia³ pecha. Koncert wspominam dobrze, ale mia³em 16 lat i trudno ¿eby mi siê nie podoba³o. Potem to jako¶ w tv puszczali – chyba na polsacie
Mia³em nagrany ten koncert z 93, ale po kilku latach kasete gdzie¶ wciê³o. Wydawa³o mi sie ¿e ca³o¶æ by³a w cz-b. ale widaæ staro¶æ robi swoje hehe.



kurwa jak ja sobie pomysle jaki czlowiek byl mlody glupi

Lust for life te¿ by³ jednym z moich pierwszych CD ( pierwszym by³ London calling zakupiony w digitalu – teraz jest tam sklep z ubraniami). ¦wietna p³yta. Co ciekawe kupi³em j± pod wp³ywem fascynacji Lou Reedem ( która nie przesz³a mi do dzi¶ ) -dowiedzia³em siê ¿e co¶ tam kiedy¶ wspó³pracowali i chcia³em dowiedzieæ kto to ten Pop.

Lust for life te¿ by³ jednym z moich pierwszych CD ( pierwszym by³ London calling zakupiony w digitalu – teraz jest tam sklep z ubraniami). ¦wietna p³yta. Co ciekawe kupi³em j± pod wp³ywem fascynacji Lou Reedem ( która nie przesz³a mi do dzi¶ ) -dowiedzia³em siê ¿e co¶ tam kiedy¶ wspó³pracowali i chcia³em dowiedzieæ kto to ten Pop.

Widzê, ¿e przeszli¶my praktycznie identyczn± drogê fascynacji, tylko u mnie to sz³o w odwrotnym kierunku:
Exploited -> Pistolsi + Clash -> Pop + Stooges -> Reed + Velvet Underground.

Mo¿na powiedzieæ, ¿e cofa³em siê w poszukiwaniu korzeni

Zdrówka ¿yczê
Dobre, rzeczywi¶cie dok³adnie odwrotnie. VU jest jednym z moich ulubionych zespo³ów a w „m±drym” pi¶mie darmowym ( aktivist ? ) przeczyta³em ¿e White Light/White Heat by³a pierwsz± p³yt± punkow±. Reed po odej¶ciu z VU mia³ sporo p³yt s³abych, czasem zdecydowanie z³ych, ale gdzie¶ tak od 1989 ( od „New York") wyszed³ na prost±
Widzia³em 2 tygodnie temu na festiwalu Hodokvas na S³owacji Iggy & The Stooges w sk³adzie: Iggy Pop na wokalu, Ron Asheton na gitarze, Scott Asheton na perkusji i Mike Watt na basie. Dodam, ¿e czad by³ nieziemski i numery TYLKO Stooges
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [WIEÅ»A WIDOKOWA JAGODA]. • Design by Free WordPress Themes.