ďťż
Czy Euro 2012 nie okaże się kompromitacją Polski ?

WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA

Czas euforii przyznania Polsce i Ukrainie Euro 2012 chyba już minął. Trzeba realnie spojrzeć na całą masę problemów które są z tym związane. Czy to będą to pierwsze mistrzostwa które sie nie udadzą ? Niestety mam takie przeczucia, że może to tak wyglądać. Polska to kraj marzycieli i dyskutantów, a robić za takie pieniądze jak płacą w Polsce nie ma komu i nie dziwota. Ciekawe kto i za czyje pieniądze wybuduje do czasu Euro 2012 autostrady, drogi, parkingi, hotele nie wspominając już o stadionach. Ja mam obiekcje czy starczy na to kasy i czy w ogóle zdążymy to wszystko zrobić. Aby te mistrzostwa nie okazały się wielką kompromitacja Polski.

Pierwszy znaleziony artykuł w którym autorzy głośno wyrażają takie obiekcje.


Nawarzyliśmy sobie piłki
Kto zbuduje polskie drogi?
Politycy świętują, makro-ekonomiści głowią się, jak wybrnąć z organizacji mistrzostw Europy. Wstępne szacunki nie wyglądają najlepiej.
Krople szampana nie zdążyły jeszcze obeschnąć na brodach polityków i działaczy PZPN, a już mamy pierwsze propozycje zmian, które mają przygotować Polskę na wizytę setek tysięcy kibiców w 2012 r. Dokument przygotowali jednak nie politycy, tylko Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych "Lewiatan". – Sytuacja jest bardzo poważna – uzasadnia Małgorzata Krzysztofek, makroekonomistka z "Lewiatana". – Jak na ogrom zadań, przed którymi stoi Polska, czasu jest bardzo mało, a przy okazji mistrzostw mamy olbrzymie szanse na szybkie wprowadzenie zmian systemowych. Stąd nasze propozycje.

Czy górnik zapłaci za miłość do piłki

Już pobieżne wyliczenia wskazują, że Polska będzie miała kłopoty ze sfinansowaniem niezbędnych inwestycji. Unijne pieniądze przeznaczone na budowę dróg (ok. 10 mld euro do wykorzystania w ciągu pięciu lat) z pewnością nie wystarczą. Koszt budowy kilometra autostrady waha się pomiędzy 4 a 6 mln euro, a tylko na najbardziej zaawansowanej budowie trasy A4 ze Zgorzelca na granicę ukraińską do skończenia pozostało prawie 400 km.

– Najwyższy czas wprowadzić w życie partnerstwo publiczno-prywatne – twierdzą w "Lewiatanie". – Na razie ten pomysł jest martwy, a szkoda, bo prywatne pieniądze pozwolą sfinansować inwestycje.

W zamian, co oczywiste, przedsiębiorcy uzyskaliby prawo do długoletniej dzierżawy obiektów stadionowych czy pobierania części opłat drogowych. Na razie najpoważniej nad wprowadzeniem do gry prywatnego partnera zastanawiają się w Warszawie, wspominając o nim przy okazji planów budowy stadionu narodowego.

Finansowe skutki przygotowań do Euro 2012 też mogą się okazać mniej oczywiste. Być może rząd, w poszukiwaniu dodatkowych źródeł dochodu, zmniejszy wydatnie listę zawodów uprawnionych do wcześniejszej emerytury i będzie zmuszony do wzięcia się za bary z ustawą o ubezpieczeniu rolniczym, absurdalną i niesprawiedliwą (dziś emeryturę rolniczą może bez trudu wypracować sobie każdy właściciel kawałka gruntu – od literata po kominiarza).

Czyżby więc miało okazać się, że górnicy zapłacą za swoją miłość do futbolu?

Z budowy na budowę

Pierwsze szacunki rządowe mówią, że w Polsce brakuje 150 tys. budowlańców. – Nie wiemy, skąd te wyliczenia. Mamy jedynie pewność, że brakuje rąk do pracy. Ilu? To zależy, co będziemy chcieli budować – potwierdza Małgorzata Krzysztofek, zauważając przy okazji, że właśnie mszczą się na nas decyzje ministrów edukacji, forsujących niemal całkowitą likwidację szkół zawodowych.

Według makroekonomistów z "Lewiatana" Polska powinna błyskawicznie zmienić prawo pracy, wprowadzając elastyczne i zadaniowe formy zatrudnienia. Innymi słowy: Mołdawianie, Litwini i Białorusini, którzy mogą skusić się na pracę w Polsce, powinni przyjeżdżać na terminowe kontrakty. Z jednej strony drzwi powinny zostać uchylone, z drugiej – nie można otworzyć ich zbyt szeroko.

Najprawdopodobniej okaże się więc, że bez wsparcia z zagranicy nie zdążymy na czas. Nie jest to jednak przesądzone, specjaliści od rynku budowlanego zwracają bowiem uwagę na wyraźne zmiany w strukturze zatrudnienia. Jeszcze w ubiegłym roku kierownicy budów stali przed problemem nie do rozwikłania: najbardziej cenieni fachowcy pracowali za granicą, pozostali sposobili się do wyjazdu.

Jakub Tadejko, inżynier z położonego na ścianie wschodniej Ełku, jeszcze niedawno zastanawiał się, czy nie wyruszyć w poszukiwaniu pracowników na Ukrainę albo Litwę. Teraz ma inne sprawy na głowie. – Np. w naszym mieście ceny mieszkań w ciągu dwóch lat poszły dwukrotnie w górę. Dzięki temu mogliśmy podnieść zarobki. Jak podnieśliśmy zarobki, to na budowę zaczęli wracać fachowcy, którzy wyjechali na Islandię albo do Irlandii. Powód jest prosty: nie każdy się nadaje do pracy za granicą. A my oferujemy coraz atrakcyjniejsze stawki.

W tej chwili ceniony pracownik zarabia w ełckich firmach budowlanych nawet 3 tys. złotych miesięcznie, do końca tego sezonu wypłaty jeszcze podskoczą. Tadejko ze spokojem czeka więc na rozruch budów. – My jesteśmy gotowi do pracy. To nie jest kłopot, wyjechać na kontrakt do środkowej Polski czy na Wybrzeże. Już teraz budujemy nie tylko na wschodzie, ale też w Warszawie i Gdańsku.

Optymiści, przekonani, że w razie braku polskich pracowników do Polski przyjadą tłumy obcokrajowców, mogą się jednak rozczarować. Od wielu lat nie jesteśmy dla budowlańców ziemią obiecaną. Wolą pojechać do Moskwy, Petersburga albo Rzymu.

Małgorzata Krzysztofek: – Radzę uważać z poszukiwaniem robotników na Ukrainie. Może i znaleźlibyśmy chętnych, ale drenowanie rynku sąsiadów z siły roboczej w chwili, kiedy sami są w przededniu wielkich budów, może doprowadzić do zgrzytów dyplomatycznych. Powtórzę: dajmy szansę na przykład Mołdawianom.

W odwodzie pozostaje jeszcze wielka armia pracowników, chętnych do pracy i na wyciągnięcie ręki. To nielegalni imigranci z Dalekiego Wschodu. Na przykład Wietnamczycy, którzy handlują na krakowskiej Tandecie podróbkami markowych dżinsów, albo dwutysięczna armia Azjatów ze Stadionu X-lecia – planowana budowa stadionu narodowego w miejscu bazaru "Europa" pozbawi ich środków do życia. W całym kraju jest ich ok. 50 tys.

Ks. Edward Osiecki, duszpasterz Wietnamczyków w Polsce, rozmawiając o Euro 2012 nie ukrywa rozgoryczenia: – Ci ludzie mogliby bardzo pomóc. Nie mówię, że wszyscy, bo przecież część świetnie daje sobie radę. Ale część na pewno chciałaby się zatrudnić na kontraktach, tym bardziej że przyjeżdżają tu nie tylko zwykli robotnicy, ale też inżynierowie. Oni są wymarzonymi pracownikami, niewiarygodnie silni, pracowici i zdyscyplinowani. Musielibyśmy jednak przestać ich traktować jak obywateli trzeciej kategorii i zalegalizować pobyt. A na to się nie zanosi.

Małgorzata Krzysztofek: – Niezależnie od tego, jak poradzimy sobie z brakiem robotników, mamy niepowtarzalną okazję, żeby wpuścić do Polski konsorcja zagraniczne zajmujące się budową dróg. Budują szybko i stoją poza polskimi układami, które często uniemożliwiają pracę i podwyższają koszty.

Polityk zamiast menedżera

Ekonomiści o tym milczą, a szkoda: zaraz po wyborze polsko-ukraińskiej kandydatury pojawiły się nadzieje, że rząd wykaże się roztropnością i powierzy stery komitetu organizacyjnego sprawnemu menedżerowi.

Te nadzieje okazały się płonne. Po raz kolejny zwyciężyło partyjniactwo i zamiłowanie Kaczyńskiego do ręcznego sterowania światem. Premierowi, który sam siebie mianował szefem komitetu, a na przybocznych powołał 15 ministrów, przybył kolejny obowiązek. Tłumaczenie, że komitet, jeśli ma działać efektywnie, powinien składać się z członków rządu, nie przekonuje. Świadczy raczej o braku zaufania dla kogokolwiek spoza "rodziny". Można jedynie cieszyć się, że w komitecie nie zasiadają Giertych i Lepper. Widocznie nieunikniona katastrofa, z jaką wiązałaby się obecność rządowych pieniaczy, przeraziła nawet Jarosława Kaczyńskiego. Kłopoty z przestrzenią

Może się okazać, że dywagacje o rękach do pracy, szkołach budowlanych, emeryturach pomostowych i komitetach organizacyjnych nie mają sensu. Języczkiem u wagi jest bowiem polski chaos przestrzenny i brak skutecznych sposobów na jego opanowanie.

Kiedy Magdalena Jaśkiewicz, znana urbanistka, dyrektorka Biura Planowania Przestrzennego krakowskiego magistratu, usłyszała, że Polacy będą organizować mistrzostwa Europy, westchnęła głęboko. Trudno jej uwierzyć, że z niespójnego systemu prawnego i chaosu zwanego dla niepoznaki prawem o zagospodarowaniu przestrzennym wyłonią się rychło decyzje, które pozwolą budować szybko i bez przeszkód.

– Podam jeden przykład: w Polsce obowiązuje już specustawa o budowie dróg. Pozwala wejść na plac budowy jeszcze przed zakończeniem wywłaszczeń – opowiada. – Ale ustawa nie działa, bo zapomniano o tzw. warunkach środowiskowych, piekielnie skomplikowanej procedurze, która towarzyszy pozwoleniu na budowę. I w efekcie nadal nie możemy szybko budować dróg.

"Lewiatan" wyliczył, że nawet gdyby błyskawicznie znowelizować ustawę o zagospodarowaniu przestrzennym, przygotowanie planów pod budowę dróg i stadionów potrwałoby co najmniej dwa lata. To oznacza, że na samą budowę pozostałoby około 2,5 roku. – To nierealne. Mamy zbudować potężne stadiony i setki kilometrów dróg – kwituje Krzysztofek.

Wiele wskazuje więc na to, że już na starcie przygotowań do Euro wypada modlić się o cud. Róbmy to jednak wieczorami, po morderczo ciężkiej pracy przy planowaniu i na budowach.


źródło:
http://wiadomosci.onet.pl...1,kioskart.html


Zawsze można będzie powiedzieć, że myśleliśmy o roku 2102...
mimo wrodzonego sceptycyzmu w tym przypadku staram się być optymistą
to, co mnie najbardziej martwi, to fakt, że w trójmieście wystarczą remonty dwóch/trzech kluczowych ulic i cała aglomeracja jest zatkana. trudno mi więc sobie wyobrazić co będzie się działo w trakcie przygotowań...
Biorąc pod uwagę jęki do PE zawodowych ekologów o miejsca lęgowe pustułki szarej czy innego kreta rudawego, może być ciężko.


W Polsce nie tyle brakuje rąk do pracy bo to bzdura, tylko brakuje rąk do pracy za śmieszne pieniądze-a to różnica.

Poza tym ja tam ciągle widzę że na wioskach i nie tylko stoja pod sklepami jakieś moczymordy w sile wieku co się nigdy pewnie praca nie zhańbili-no ale zawsze można pójsc do opieki społecznej i pożebrać o pieniądze zamiast robić za 800 czy 1000 zł...

ale co się martwicie ,czy to nie w 2012 ma być koniec świata?
Najciekawsze jest to kto będzie pracował na tych budowach? Jakieś azjaty czy co?

Najciekawsze jest to kto będzie pracował na tych budowach? Jakieś azjaty czy co?

Podobno Chińczycy napisali już list do Kaczego w którym wyrażają chęć pomocy wzamian za miskę ryżu dziennie i białą kobietę
Skośni teraz robią u siebie Olimpiade. Po 2008 r. może zawitają ;>

Podobno Chińczycy napisali już list do Kaczego w którym wyrażają chęć pomocy wzamian za miskę ryżu dziennie i białą kobietę

Ryż oddamy, kobiet - NIGDY!
hmmmm, niechaj policze ....... zeby zdazyc z autostradami powinnismy OD ZARAZ co miesiac oddawac do uzytku minimum 10 km autostrady
Taaa politycy świętują, mamy euro 2012 hura, a po chuj sie martwić za kilka lat rząd się zmieni i to bedzie jego problem. Czarno to widze
a ja widzę biało, problemy są i to olbrzymie, ale damy radę, mam wrażenie, że Polacy (ja napewno ) zaczynają zapierdalać jak topór wisi nad głową, więc pewnie gdzieś koło 2010 się zacznie robota
odswieze temat :
http://wiadomosci.onet.pl/1533392,11,item.html

pieeeeeekne plany
Może się okaże kompromitacją, ale nikt nam stadionów nie odbierze, nie?
chyba że handlarze zza Buga
Ja byłem sceptyczny zanim dostaliśmy euro2012.

Kilka moich obiekcji. Po pierwsze primo: stadiony. Weźmy np. Arene Bałtycką. Fajnie, będziemy mieć w aglomeracji gdańskiej konkretny obiekt sportowy. Szkoda tylko że nie mamy tu konkretnej drużyny (za całym szacunkiem dla lechii gdańsk, której z całym sercem kibicuję ). Martwię się o losy ów stadionu po zakończeniu euro. Kto będzie go utrzymywał i za czyje pieniądze. Śmię twierdzić że za moje.

Po drugie: "plany budowy dróg, plany budowy dróg w zimie będziemy projektować a wiosną ruszymy z budową " Jak ktoś wcześniej policzył, winniśmy budować 10 km autostrad w ciągu miesiąca, nie zaś jak to było dotychczas - w ciągu roku

Kilka moich obiekcji. Po pierwsze primo: stadiony. Weźmy np. Arene Bałtycką. Fajnie, będziemy mieć w aglomeracji gdańskiej konkretny obiekt sportowy. Szkoda tylko że nie mamy tu konkretnej drużyny (za całym szacunkiem dla lechii gdańsk, której z całym sercem kibicuję ). Martwię się o losy ów stadionu po zakończeniu euro. Kto będzie go utrzymywał i za czyje pieniądze. Śmię twierdzić że za moje.
mam tak samo jak Ty

...jeśli chodzi o Wrocław
http://www.wp.pl/r/3x226

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA]. • Design by Free WordPress Themes.