|
"Xenna - moja miłość" |
WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA
Wlasnie natrafilem na cos takiego:
Wydawnictwo Jirafa Roja przygotowuje na 31 stycznia 2007 premierę debiutanckiej powieści Łukasza Gołębiewskiego pt. "Xenna - moja miłość".
O książce: Największym atutem "Xenny" jest wiarygodność opisu uzyskana przez użycie prostego, kolokwialnego, a niekiedy wręcz slangowego języka. Gdy czytałem, wydawało mi się, że po prostu jestem wśród tych ludzi, że odurzam się wódka, prochami i punk-rockiem. Nie jest to jednak zabawa w młodzieżowy, subkulturowy folklor w stylu Masłowskiej. Powiedziałbym raczej, ze to polski Charles Bukowski. Witold Horwath
Il. Stron: 200, Oprawa miękka
Łukasz Gołębiewski (ur. 1971 r.), absolwent dziennikarstwa na UW, dziennikarz „Rzeczpospolita”, krytyk literacki, właściciel miesięcznika „Magazyn Literacki KSIĄŻKI”, dwutygodnika „Biblioteka Analiz”. Fanatyk muzyki, stały bywalec imprez i koncertów punk-rockowych.
Zródło http://www.independent.pl...131040433333030
Zapowida sie niezle...
o czym ma niby byc ta ksiazka ?
znam laske ktora dala tak na imie swojej corce. moze to o niej?
A może o tej wojowniczce?
A może o tej wojowniczce? raczej o tym leku na zaparcia...
Napewno ksiazka bedzie o walczeniu z zachodnimi imprialistami i o dobrobycie w Socjalistycznej Polsce gdzie kazdy pank dumnie działał w ZSMP a autorem książki jest Yoghurt.
A czy ktoś zna adres strony internetowej tego wydawnictwa albo chociaż jakiś kontakt do nich? O ile coś mi się nie pomyliło wydali też wspomnienia Penny Rimbaud.
znam laske ktora dala tak na imie swojej corce. moze to o niej?
Ja tak dałem na imie psu.
Ja dałem Łoti.
zamiast sie przechwalac lepiej byscie kupili ksiazke przeczytali i powiedzieli czy jest ciekawa bom strasznie ciekawa czy warta zachodu
nie warta
Książka sama w sobie jest zapewne lipą, ale TZN Xenna a w szczególności Zygzak zasługuje na szacunek. Koleś nigdy nie miał manii wielkości, ani choroby zwanej gwiazdorstwem, potrafił pogadać i wypić z każdym.
Tym bardziej Xenna jako zjawisko zasługuje na taki hołd.
i tak kupie potem najwyzej bede klal ze ktos wydal szajs a ja to kupilem bo mnie w ksiegarni zydy namowily- tak jak to robie z kazda ksiazka ktora kupie a mi sie nie podoba
byl taki teatr telewizji. zbuntowana laska o imieniu ksenna (ale nie pankowa) prowadzi rozmowy z nauczycielem polaka, bylym pankowcem. Ona uderza w dragi i zabawe a ten jej tlumaczy, ze wartosci, myslenie itp tak to pamietam. Raczej srednie, wlasciwie to do dupy no ae skoro powiesc debiutancka to moze cos innego
to chyba piszesz o Inferno, tam była taka akcja, ale nauczyciel to postać drugoplanowa, a sama laska z pankiem nie miała nic wspólnego, film mi się zajebiście podobał
Nabyłem drogą kupna wczoraj, zacząłem czytać i naprawdę nie jest to złe. Może was odstraszać rekomendacja Paulusa na okładce, ale jak dotąd nie ma tam żadnych nadętych klimatów typu walka ze straszliwymi korporacjami, itd. Główny bohater jest raczej takim hedonistyczno-nihilistycznym punkiem i dodatkowo zgredziolem, przez co od razu stał mi się bliski . Taki punkowy Bukowski trochę. Dla Warszawiaków rzecz szczególnie atrakcyjna, bo akcja się rozgrywa w miejscach, które wszyscy dobrze znamy , zreszta toruński Pilon też został opisany dość dokładnie. W sumie z radością pogrążam się w lekturze, może na zasadzie totalnej odmiany, jako, że 95% książek, które czytam dotyczy II Wojny Światowej
Ale premiera jest 31 stycznia niby
Główny bohater jest raczej takim hedonistyczno-nihilistycznym punkiem
Wypisz, wymaluj konserwa
Zdrówka życzę
po esejach Guźca obraz konserwatywnego punka nie rysuje mi się bynajmiej jako hedonistyczno-nihilistyczny
Wydam moje ciezko zarobione talary, tylko niech ktos da cyne gdzie to cudo mozna nabyc...
Jak donoszą moi głęboko zakonspirowani agenci, książka jest do nabycia w sklepach sieci empik.
Zdrówka życzę
Dziwna sprawa, ja w Empiku nie place Bede jutro i mam nadzieje, ze nabede owa knige ....
tożto Disorder pisał tą knigę! czytałem ją zanim została wydana ^^
Dziwne. Jakby to wszystko chronologicznie do kupy poskładać to historia się zaczyna w 2001 roku, a kończy w dwa tysiące dwudziestym którymś i nie jest to science fiction. Jak dla mnie trochę przesadził z głównym bohaterem jako punkiem - pisarzem - milionerem, co się rozbija po Portugaliach, Cyprach i Meksykach. No właśnie, w drugiej części walor "lokalności" już utracony zostaje na rzecz zagranicznych krain. W sumie dołująca rzecz.
Dziwna sprawa, ja w Empiku nie place Bede jutro i mam nadzieje, ze nabede owa knige .... Ja ostatnio nie mogę się niestety opedzic od obsługi dbającej o moje biepieczeństwo
http://allegro.pl/item164...losc_2007_.html
"W Xennie jest i seks i alkohol, i punk rock, ale przede wszystkim wielka, niespełniona miłość. Ta książka ani na chwilę nie zwalnia tempa, a świat w niej przedstawiony jest jakby znajomy, bliski naszemu pokoleniu" - Pauluss, wokalista zespołu Włochaty.
właśnie czytam i .... generalnie książka jest o ruchaniu i o tym ile kasy wydaje na taxówki, apartamenty i tequilę bohater. drażnią mnie wciśnięte w dialogi wyjaśnienia dla niezorientowanych w punkroku czytelników np: laska przynosi mu koncert xenny na video i text:
-przyniosłam ci kasetę. - dzięki, pamiętam Xennę z tamtych lat. to był najbardziej odjechany zespół. zygzak oblewał publiczność ze sceny białą farbą, zawsze byli nagrzani. Oczywiście wtedy piło się jabole, tanie wina Okęcie z Warsowinu.
nie brzmi naturalnie, takie wyjaśnianie kto co jak i dlaczego. ale jestem dopiero na 47 stronie, może dalej tak nie będzie. ocenię całość jak przeczytam
polecam za to dla porówniania inną książkę o miłości (tylko, że o spełnionej) starego punkowca, także pisarza: Piotr Czerwiński "pokalanie"
Oczywiście wtedy piło się jabole, tanie wina Okęcie z Warsowinu. Oczywiście
ja przeczytałem jakiś czas temu..i w sumie co tu dużo mówić:
W lutowej "Lampie" dosyć poważnie zrugano autora za jego twór.
Recenzja Oldiebutgoldie z naszego forum znalazła się na górze "wyłowionych z sieci" http://www.xenna.com.pl/r...z_netu_109.html
Ja książkę kupiłem, ale na razie nie ruszam bo mam co czytać.
Ja kupiłem małzonce na Walentynki... i teraz za nią chodzę i ją przepraszam za ten prezent, bo książka jest cienka jak dupa węża.
Jestem w połowie lektury i mam powazne obawy, czy bedzie mi sie chciało brnąc przez druga połowę. Ta cała "punkowa" otoczka sprowadza się do cytowania tekstów Włochatego/Crassa, Post Regimentu, a także takich tuzów punkrocka jak Uliczny Opryszek. O przepraszam. Co jakiś czas napotykamy wzmiankę, że bohaterowie poszli na punkowy koncert i on pogował, a ona się cieszyła, że on poguje. Finito. Równie dobrze bohaterowie mogli by sie wywodzić z klimatów hip hop (tylko wtedy nalezało by zmienić tytuł na "Lady Sovereign - moja miłość"), metalowych ("Iron Maiden - moja miłośc"), harcerskich ("Nocna Warta - moja miłość"), albo biznesowo-japiszonowatych ("Pakiet kontrolny Microsoftu - moja miłość") i nie miało by to żadnego wpływu na fabułę... a ta jest niestety nędzna. Główny bohater to taki współczesny Werter i podobnie jak on cierpi. Cierpi zresztą z tego samego powodu co jego romantyczny poprzednik = nie ma jaj, żeby podjac właściwą decyzję i odważyć się wziąć sprawę w swoje łapy. Tzn. chce być z panną ale się boi odpowiedzialności i wspólnego życia, panna ma w końcu dość jego mamejowatości i kopie go w dupę, a on cierpi, że z nią nie jest... a jak z nią jeszcze jest, to cierpi, że może ją stracić, bo nic jej nie oferuje = ghaaaaaaaay do potęgi n.
Ale OK. Umówmy się, że setki powieści, które miały jeszcze mniej skomplikowaną fabułę stały się bestselleramui i weszły do kanonu światowej literatury. Żeby to jednak osiągnąć trzeba mieć talent, a mr Gołębiewski nie ma go, moim zdaniem, za wiele. Pomysł na powieść opiera się na swoistym zapętleniu sytuacji = Oni się spotykają, chleją, pieprzą się, ona ma wymagania, on ich nie spełnia, ona wychodzi, on cierpi... i apiat' od nowa... i tak w kółko. Bez kitu... Na początku sądziłem, że ta eskalacja ciągu wydarzeń, bądż jak kto woli "loop" sytuacyjny ma jakiś cel i potem wyniknie z tego coś konkretnego, ale zdaje się, że autor nie ma więcej pomysłów na rózwój akcji i ma zamiar karmić czytelnika tymi pętelkami przez całą książkę. Ale dobra... powiedzmy, że i to można było by jakoś przełknąc, gdyby te ciągłe spotkania, popijawy i dyskusję bohaterów były jakoś ciekawie opisane. Nic z tego. Cytuje fragment jednego z anonsów prasowych: "Największym atutem Xenny jest wiarygodność opisu uzyskana przez użycie prostego, kolokwialnego, a niekiedy wręcz slangowego języka.". Jezeli to jest największy atut książki, to ja przeproaszam. Ten "sloganowy jeżyk" wygląda mniej więcej tak, jak wyobrażenia autorów dialogów do serialu Plebania o "młodzieżowym" języku... tyle tylko, że więcej w nim bluzgów. W efekcie cała ta Xenna (która jak wynika z treści jest moja równolatką) gada jak skrzyżowanie fanki Tokio Hotel z hipisiarami z Barbakanu, natomiast bohater-zgred posługujący się tym językiem wypada jak idiota. A skoro już jesteśmy przy bohaterach, to poglanujemy sobie dalej.
Cały czas mam zagwozdkę, czy nalezy doszukiwac się jakiś parareli pomiedzy bohaterem, a autorem. Nie wiem czy opowieść jest oparta na jakiś faktach, czy bohater to alter-ego autora, a może wszystko to tylko czysta fikcja, ale jesli jednak tkwi w tej opowieści ziarenko prawdy, to współczuje facetowi, bo to by oznaczało, że jest równie głęboki jak kałuża po letniej mżawce. Podobnie jest zresztą z "niespełnioną miłością jego życia" = sprawia wrażenie jakby wyciął sobie ją z gazety.
Oczywiście mozliwe, że w rzeczywistości jest inaczej, a jedyna wina Gołębiewskiego jest to, że nie potrafi konstruować głębi postaci, wymyślac ciekawych dialogów, prowadzić frapująco akcji, słowem: pisac powieści. Jeśli tak, to powinien chyba jednak pozostać przy pisaniu książek o rynku księgarskim, czym ponoć zajmowął się dotychczas. Tam te talenta nie są wymagane.
Mówiąc krótko = nie polecam.
Zdrówka życzę
Recenzja Oldiebutgoldie z naszego forum znalazła się na górze "wyłowionych z sieci" http://www.xenna.com.pl/r...z_netu_109.html
No to już się wkurwiłem. Tak jak cieszy mnie każda perełka (zwłaszcza trafiona przypadkowo) tak nie lubię wydawać hajcu na kiepskie książki. Poczucie porażki z każdym takim tytułem. Trzymać nie ma po co, wyjebać jakoś nie idzie. Oby coś tam jednak było godnego uwagi.
[ Dodano: 11-04-2007, 14:31 ]
Jeśli tak, to powinien chyba jednak pozostać przy pisaniu książek o rynku księgarskim, czym ponoć zajmowął się dotychczas. Tam te talenta nie są wymagane.
Mówiąc krótko = nie polecam.
Zdrówka życzę
"Raport o rynku książki 2004" Gołębiewskiego czytałem przygotowując się do egzaminu licencjackiego. Książka była nieźle napisana i ,mimo niezbyt porywającego tematu, czytało się ją dobrze- mam porównanie bo czytałem na ten temat też książki innych autorów ( a raczej autorek) i były przechujowe. Nie sprawdzałem wtedy kim jest autor i wydawało mi się, że napisał to jakiś pan dobrze po piędziesiątece.
Mam jeden zarzut bo dzięki powieści tej oto mężczyźni mogą bardziej utwierdzać się w przekonaniu swego szowinizmu. I poczucia dominacji. Nie jestem feministką , chce być kobietą niezależną. To moje marzenie. W epoce PUNK ROCKA były modne piękne, delikatne i małe kobiece piersi. Myślę, ze małe mają swój urok. noł koment
Blisko końca już jestem. Książka nie jest wcale taka zła jak się zżymał Wrzosek. Kłamstwo, omyłka czy prowokacja? To znaczy, wiele jej można zarzucić, ale słyszałem o takiej zasadzie krytyki filmowej, żeby nie potępiać filmu, który się obejrzało od początku do końca z zainteresowaniem. No i z tą Xenną jest trochę podobnie, czyta się tu z uśmieszkiem, tam skrzywieniem, a jednak czyta się. Wątek punkrocka to faktycznie stelaż-dekoracja, nie ma co przywiązywać do tego większej wagi.
czytalem fragmenty i nie przekonuja mnie do siegniecia po calosc. schemat w stylu - on i ona jada do niego + seks, chleja, kluca sie + seks, chleja, maja jazdy, gadaja, seks, chleja, koncert, chleja i tak wkolo macieju przez pol ksiazki (tyle przeczytalem). punk jest tam chyba tylko dla tego ze autor pomyslal - "jak to osadze w punk rocku to zbuntowani gimnazjalisci zleja sie w majtki" albo dla tego ze kiedys byl punkiem i osadzil ksiazke w tych realiach z sentymentu. watpie by byl punkiem bo cytat "punk rock to nie rurki z kremem" podpisal jako uliczny opryszek wiec wiedza autora o polskim punk rocku raczej slabawa. poza tym te cytaty z kapel sa tam potrzebne jak kac po imprezie. poza tym drażnią mnie wciśnięte w dialogi wyjaśnienia dla niezorientowanych w punkroku czytelników np: laska przynosi mu koncert xenny na video i text:
-przyniosłam ci kasetę. - dzięki, pamiętam Xennę z tamtych lat. to był najbardziej odjechany zespół. zygzak oblewał publiczność ze sceny białą farbą, zawsze byli nagrzani. Oczywiście wtedy piło się jabole, tanie wina Okęcie z Warsowinu.
dodatkowo opisy seksu sa tak denne ze mialem wrazenie ze je pisal jakis wyglodnialy frustrat co bez kobiety zyl wmiejskiej dzungli brutalnej przez ostatnie 10 lat. po prostu brak mu polotu za grosz. nie oczekuje poezji ale ciagle pisanie "miala fajne piersi", "dotknalem jej cipki", "dotykalem jej pizdy" itp. po dwoch opisach robi sie nudne. co do samej fabuly to srednio interesujaca bo tak jak juz pisalem wkolko jest to samo. plusem jest fajnie opisana warszawa a konkretnie ulice i knajpy
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plszamanka888.keep.pl |
|
|
|
|