|
Sojusz USA z al-kaidą |
WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA
http://wyborcza.pl/1,7684..._z_US_Army.html
Kiedy wiosną 2007r. zaczynała się ofensywa ostatniej szansy, którą prezydent George Bush zarządził w Bagdadzie, sytuacja wydawała się beznadziejna. Co miesiąc w irackiej stolicy ginęło kilka tysięcy osób. Amerykanie ściągnęli tam dodatkowe 30 tys. żołnierzy, którzy mieli rozprawić się z al Kaidą.
Operacja okazała się wielkim sukcesem -po roku liczba ofiar w Bagdadzie spadła do kilkuset miesięcznie, al Kaida została zdziesiątkowana. Generał David Petraeus, który dowodził operacją, stał się ulubieńcem amerykańskich mediów i awansował na dowódcę sił USA na całym Bliskim Wschodzie.
Podczas ofensywy w Adamii, do niedawna najbardziej antyamerykańskiej dzielnicy Bagdadu, obeszło się bez łapanek i ulicznych walk. -Każdy oficer musi zrozumieć, że nie wszystko da się osiągnąć siłą - opowiada mi pułkownik Jeffrey Broadwater, który realizował w Adamii rewolucyjną koncepcję Petraeusa.
Brzmi ona tak: "Jeśli al Kaidy nie da się pokonać, trzeba ją przeciągnąć na swoją stronę!".
Jesienią 2007r. zaczął się nabór do Synów Iraku -nowej dzielnicowej milicji, do której mogli wstępować członkowie al Kaidy. Wcześniejsze zbrodnie miały im zostać zapomniane, pod warunkiem że będą współpracować z armią USA.
I tak oto sunniccy rebelianci z al Kaidy, którzy mieli wtedy nóż na gardle, bo walczyli z szyickimi bojówkami z sąsiednich dzielnic Bagdadu, zostali Synami Iraku. Dostali od Amerykanów plakietki na szyje i po 300dolarów miesięcznie. Nadal są najważniejsi w Adamii, tylko że już nie muszą się ukrywać. Są wszędzie, patrolują ulice.
Trudno powiedzieć, jaka część terrorystów przeszła do Synów Iraku. Ale wystarczająco dużo, żeby całkowicie sparaliżować al Kaidę w Bagdadzie.
Wielokrotnie byłem świadkiem, jak Synowie Iraku precyzyjnie donoszą Amerykanom na swoich kolegów, którzy pozostali w podziemiu. Ludzie i metody działania al Kaidy, jej kanały przerzutowe, miejsca tajnych spotkań -wszystko zostało zdekonspirowane.
Amerykanie mogą w Adamii bez strachu spacerować po ulicach, a komendanci Synów Iraku podejmują ich w swoich willach obiadami. Sam zjadałem je nieraz z entuzjazmem, ponieważ stołówka w bazie USA w Adamii serwuje prawdopodobnie najgorsze jedzenie na świecie. Synowie Iraku zauważyli też, że Amerykanie mają słabość do kubańskich cygar i - dla ugruntowania przyjaźni - częstują ich nimi przy każdej okazji.
-Myślę o tym sojuszu w kategoriach istnień ludzkich, które udało się dzięki niemu uratować - mówi pułkownik Broadwater, zaciągając się cygarem.
Jest jednak mroczna strona tej idylli. Wielu Synów Iraku dalej stosuje bandyckie metody -wymuszają haracze od sklepikarzy, torturują niepokornych, strzelają do irackiej armii i policji.
Iracki rząd obawia się, że Synowie Iraku kiedyś się przeciw niemu zbuntują. Amerykanie uspokajają, że byli bojownicy al Kaidy wstąpią do policji i wojska.
-Synowie Iraku z Adamii to nie skrajni bojownicy al Kaidy, ale przedstawiciele tradycyjnych rodowych struktur. Wcześniej pomagali al Kaidzie, bo są sunnitami. Przeciągnięcie ich na naszą stronę to sukces nowej strategii. Teraz ludzie chodzą spokojnie po ulicach, sklepy są otwarte, nie ma bomb w meczetach. Oczywiście to nie są grzeczni chłopcy - mówi "Gazecie" Thomas Donnelly, ekspert wojskowy konserwatywnej fundacji badawczej American Enterprise Institute.
Wojna neokonów z terrorem-hahah
Ja pierdolę, co za propaganda Bush chorążym pokoju, niech jego mądre oblicze zawsze oświetla nasz kraj.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plszamanka888.keep.pl |
|
|
|
|