Siouxsie and the Banshees

WIEŻA WIDOKOWA JAGODA



The Scream (1978) * * * * *

Siouxsie And The Banshees jest najlepszym przyk³adem zespo³u, który powsta³ niesiony punkowa zasada, ¿e "¶piewaæ ka¿dy mo¿e". Za³o¿yli go ludzie wchodz±cy w sk³ad Bromley Contingent – czyli grupy skupiaj±cej najwierniejszych fanów Sex Pistols (w pierwszym sk³adzie za perkusj± zasiada³ nawet sam Sid Vicious). Ta p³yta jest najlepszym dowodem na to, ze gatunek nazywany obecnie "punk 77" nale¿y rozumieæ szerzej, ni¿ przyjê³o siê go traktowaæ obecnie (melodyjne kawa³ki, z chóralnie ¶piewanymi kawa³kami itp.). Siuouxsie i jej zespó³ bez dwóch zdañ mo¿na zaliczyæ do grona zespo³ów pierwszej fali punka, ale daremne bêdzie szukanie wspólnych p³aszczyzn z ich wielkimi idolami – Sex Pistols, czy innymi tuzami gatunku, jak choæby Damned czy The Clash. SATB nie opiera³o swojej muzyki na sile riffu gitarowego wywodz±cego siê z tradycyjnego rock'n'rolla, jak czyni³y to inne zespo³y. U nich znacznie wa¿niejszy by³ klimat. Mroczny, przygnêbiaj±cy, klaustrofobiczny. Ju¿ pierwszy utwór na p³ycie zatytu³owany "Pure", doskonale wprowadza nas w ten ponury nastrój podkre¶lany dodatkowo przez brudne, szorstkie brzmienie instrumentów. Z t± przyt³aczaj±ca atmosfera tworzon± przez muzykê, koresponduj± teksty, dotycz±ce takich nieweso³ych tematów jak alienacja w spo³eczeñstwie, schizofrenia i dezintegracja osobowo¶ci. Wszystko to jednak, nie decydowa³o by o niezwyk³o¶ci zespo³u, gdyby nie charakterystyczny, niski i przejmuj±cy wokal Siouxsie Sioux. To dziêki niej nawet pozornie przeciêtne numery nabiera³y g³êbi i mocy. W zasadzie jedyne co mam do zarzucenia tej p³ycie, to to, ¿e jest za krótka. Koñczy siê ledwie cz³owiek da siê uwie¶æ temu nastrojowi i zanim zd±¿y siê w nim rozsmakowaæ.



Join Hands (1979) * * * * *

Ocena równie wysoka jak w przypadku poprzedniej p³yty... nie oznacza to jednak, ¿e zespó³ pojecha³ na tym samym patencie i nagra³ "The Scream 2". Nic z tego. Ta p³yta jest znacznie bardziej mroczna i zakrêcona ni¿ poprzedniczka. "Join Hands" jest raczej rozwiniêciem, ni¿ powtórzeniem debiutu. Wymaga jednak od s³uchacza wiêcej uwagi i skupienia. Nie twierdze, ¿e trzeba mieæ ukoñczone konserwatorium muzyczne w klasie muzyka awangardowa i eksperymentalna, aby w pe³ni delektowaæ siê t± muzyka, ale nie docenicie w pe³ni tej p³yty, je¶li potraktujecie j± jako "muzykê t³a" i bêdziecie przy niej sprz±taæ czy czytaæ ksi±¿kê. O tym, ¿e zespó³ nagrywaj±c ten materia³ pozwoli³ sobie na wiêcej swobody i poczu³ siê odwa¿niej ¶wiadczy umieszczenie na p³ycie legendarnego utworu "Lords Prayer". Przypomnê, ¿e utwór ten jest niczym innym ni¿ modlitw± "Ojcze Nasz" recytowan± przez Siouxsie przy chorym, schizofrenicznym akompaniamencie. To w³a¶nie ten utwór gra³ zespó³ podczas swojego scenicznego debiutu, z zamiarem wykonywania go tak d³ugo, a¿ publiczno¶æ nie wytrzyma i zrzuci ich ze sceny. I faktycznie po jaki¶ 20 minutach nast±pi³o "zmêczenie materia³u"... ale nie po stronie publiczno¶ci, a zespo³u... publiczno¶æ by³a podobno zachwycona. Wracaj±c jednak do samej p³yty, to moim skromnym, subiektywnym zdaniem zas³u¿y³a na piêæ gwiazdek nawet wtedy gdyby znalaz³ siê na niej tylko jeden utwór. Mowa o numerze "Icon", który jest moim ukochanym numerem SATB w ogóle. Rozkrêca siê powoli, a¿ do nabrania pêdu i i¶cie transowego klimatu... No i ten wokal Zu¼ki. Cudo!



Kaleidoscope (1980) * * 1/2

Ups... Pierwsza wpadka. P³yta nagrywana by³a w czasie, kiedy wiêkszo¶æ ówczesnych zespo³ów szuka³a swojej to¿samo¶ci. Formu³a punka wed³ug powszechnej opinii ju¿ siê wyczerpa³a i jedyn± alternatywa by³ new romantic. Ca³e szczê¶cie, a¿ takiej wolty tutaj nie mamy, ale faktem jest, ¿e pojawiaj± siê tu elementy popu, których pró¿no szukaæ na wcze¶niejszych p³ytach. Nie to jednak nawet jest najgorsze (wszak dobry popik nie jest z³y ). Najwiêksza wad± p³yty jest to, ¿e jest do¶æ monotonna, a przez to nu¿±ca. Je¶li dodamy do tego chybione, "p³askie" brzmienie, (robione, jak siê domy¶lam, pod k±tem "upopowienia" muzyki), które stêpi³o najwiêkszy atut zespo³u, czyli g³os Siouxsie, to w sumie otrzymujemy p³ytê, która trudno zaliczyæ do udanych. ¯eby jednak byæ sprawiedliwym, trzeba dodaæ, ¿e na p³ycie znalaz³y siê co najmniej trzy dobre utwory, które warto poznaæ. S± to "Happy House", "Christine" i zamykaj±cy p³ytê "Skin".



ju ju (1981) * * * * * *

O matulu, o ¶wiêty Jacku z pierogami (moja babcia zwyk³a tak mawiaæ). Je¶li "Kaleidoscope" mia³o byæ "okresem przej¶ciowym" maj±cym doprowadziæ ostatecznie do nagrania TEJ p³yty, to wybaczam mu wszystkie jego uchybienia! "ju ju" (tak, tak - pisane ma³ymi literami), to bez dwóch zdañ najlepsza p³yta Siouxsie and the Banshees". Jednocze¶nie jest to p³yta zaliczona ju¿ w chwili powstania do klasyki nowego stylu, który siê wówczas kszta³towa³, a który ostatecznie zosta³ nazwany gotykiem. I tutaj wszystko ju¿ gra jak nale¿y. Brzmienie p³yty jest g³êbokie, "miêsiste", nie brakuje fajnych pomys³ów muzycznych sprawiaj±cych, ze ka¿dy utwór od razu zapada w pamiêæ, ale co najwa¿niejsze Zu¼ka znowu uwodzi, czaruje i porywa swoim wokalem. Wymienianie najlepszego utworu mija siê z celem, bo w zasadzie ka¿dy numer to hit (ale oczywi¶cie nie w rozumieniu list przebojów), a krótki czas trwania p³yty, dra¿ni jeszcze bardziej ni¿ to mia³o miejsce w przypadku "The Scream".



Once Upon a Time: The Singles (1981) * * * *

Pierwsza sk³adanka, a mówi±c precyzyjniej, zbiór singli z pierwszego okresu funkcjonowania SATB. P³yta ta, jest o tyle ciekawa, ¿e pojawi³y siê tu utwory, do¶æ wa¿ne dla grupy, ale takie, które ukaza³y siê tylko na singlu (chodzi tu g³ównie o pierwszy du¿y przebój "Honk Kong Garden"). "Once Upon A Time" daje do¶æ dobre rozeznanie w pierwszym, wed³ug mnie, najciekawszym, okresie dzia³alno¶ci kapeli. Dlatego je¶li nie wiecie czy SATB jest zespo³em, który utrafi w wasze gusta, to radzê zacz±æ od tej p³yty... je¶li natomiast po jej przes³uchaniu stwierdzicie, ¿e Wam siê podoba, to powiadam – nie poprzestawajcie na tylko na tym wydawnictwie.

C.D.N.

Zdrowka zycze


Tee, misiek...
Co ty za bzdury o "Kaleidoscope" wypisujesz?
To¿ to jedna z najzajebistszych p³yt Zuzki!
I jedna z najlepszych p³yt cold wave / goth w historii gatunku.
(choæ faktycznie skok stylistyczny po wcze¶niejszych p³ytach dosyæ spory).

Za to ok³adka to jakie¶ nieporozumienie.

siouxie & the banshees- join hands *** dla fanatykow *****

muzyka siouxie nigdy nie byla latwa (choc bywa przyjemna) , zawsze wymagala od sluchacza skupienia , uwagi odpowiedniego nastroju. a w tym wypadku to juz wogule dostajemy straszny ciezar na klate, bez bicia sie przyznaje ze malo kiedy jestem w stanie wysluchac tego krazka od poczatku do konca. plyta raczej dla fanow sioxie reszcie odradzam bo siegniecie po te plyte przez kogos kto sioxie nie zna badz mial z jej tworczoscia kontakt sporadyczny moze mocno zniechecic.

Tee, misiek...
Co ty za bzdury o "Kaleidoscope" wypisujesz?
To¿ to jedna z najzajebistszych p³yt Zuzki!
I jedna z najlepszych p³yt cold wave / goth w historii gatunku.
(choæ faktycznie skok stylistyczny po wcze¶niejszych p³ytach dosyæ spory).

Za to ok³adka to jakie¶ nieporozumienie.


Bêde uparcie trwa³ przy swoim zdaniu. Uwa¿am, ¿e na "Kaleidoscope" sa tylko trzy bardzo dobre numery, a reszta to niestety nuda zainfekowana bakcylem new romantic... i to w dodatku malo melodyjnym. Nie jestem w stanie, przy okazji s³uchania tej p³yty, wychwycic tego szczególnego klimaciku SatB, który jest ich znakiem rozpoznawczym na wczesniejszych i na pó¼niejszych p³ytach. Na tej nie. Szczerze mówi±æ, gdyby nie "Happy House" i "Christine", to przy³upa³ bym jedna gwiazdkê, a nie dwie.

Zdrówka ¿yczê


Wrzosku, mo¿e czas zrecenzowaæ pozosta³e p³yty Zu¼ki? Bo nie wiem za które siê zabraæ
a co to wrzosek wyrocznia jakas ? , samodzielnie przesluchaj i napisz swoje recenzje
¿e wam siê chce tyle pisaæ
komu wam ?
tym którzy pisz±
napisal ten co nie pisze po prostu niektorzy wola pisac o muzyce zamiast nikomu nie potrzebne bzdury w mydle i powidle. pytanie tylko czy dzialy o muzyce sa komukolwiek tak naprawde potrzebne

pytanie tylko czy dzialy o muzyce sa komukolwiek tak naprawde potrzebne

mi jak najbardziej, w sumie to g³ównie dziêki nim tu jestem. tyle ¿e wolê krótkie wzmianki na temat kapel których nie znam, czy nie s³ysza³em. ¿adnej monografii nigdy nie przeczyta³em - nawet o jednej p³ycie od pocz±tku do koñca ale my¶lê ¿e dla m³odszych jest to solidne ¼ród³o informacji.
chocia¿ kto wie? odpali Emula, zaznaczy i najwy¿ej skasuje jak mu siê nie spodoba


mi jak najbardziej, w sumie to g³ównie dziêki nim tu jestem.


Mam tak samo
Ale czasami mam takie my¶li jak Koval

pytanie tylko czy dzialy o muzyce sa komukolwiek tak naprawde potrzebne

No raczej!


a co to wrzosek wyrocznia jakas ? , samodzielnie przesluchaj i napisz swoje recenzje
Ja, tak jak Wrzosek, nie mam obecnie czasu
Siouxsie & the Banshees - A Kiss in the Dreamhouse (1982) *****



Specjalnie dla Michasia - pisane z nudów. Fani S&TB po zachwycaj±cym juju, wpadli w konsternacjê - oto po czym¶ naprawdê wielkim albumie, przychodzi "to co¶". Nie mo¿na powiedzieæ, ¿eby to by³o s³abe. Mo¿e ¶rednie? Jak mogli co¶ takiego stworzyæ po tak "zimnym" albumie.

A chuja prawda - cz³owiek nie ¿yje po to by, pod±¿aæ za prostymi rozwi±zaniami. Mo¿na zachowaæ energiê i jasno¶æ umys³u eksperymentuj±c - a jak by³o na Join Hands? I tak powsta³ jeden z najwa¿niejszych albumów, w dorobku tego zespo³u. Powsta³, dopiero teraz - album najzimniejszy i o dziwo, najbardziej surowy - popadaj±cy ze skrajno¶ci w skrajno¶æ, wywo³uj±cy dwubiegunowe emocje. Ale chyba wszyscy kochamy skrajno¶ci, poniewa¿ s± najbardziej wyraziste.



Jednak jest co¶ co najbardziej wyró¿nia siê na tle innych utworów na tym albumie - panowie i panie - oto "Melt!". Je¿eli szukamy kulturowej teorii Freuda, sado-maso i hipnotyzuj±cych d¼wiêków - to znajdziemy to w³a¶nie w tym utworze....

Jednego czego nie mo¿na wybaczyæ temu albumowi - to tych jebanych dzwonków w Green Fingers.

PS.
Chyba z tym Freudem przesadzi³em...
Bricha

Da³e¶ mi kopa mobilizuj±cego, ¿ebym w koñcu ruszy³ dupê i dokoñczy³ monografiê, która rozgrzeba³em rok temu. Postaram siê z tym wkrótce ogarn±æ.

Zdrówka ¿yczê
To masz tu jeszcze jednego kopa


"The seven year itch live" (2003) *** i pó³
Recenzja Wrzoska narobi³a mi smaku na koncertowe DVD Siouxsie pod tym samym tytu³em, ale niestety Allegro mia³o w swym asortymencie jedynie CD. Zachêcony zakupi³em je i z pocz±tku lekko siê zawiod³em - po porównaniu listy utworów okaza³o siê, ¿e tu jest ich mniej. Jest ich czterna¶cie zamiast siedemnastu i - niestety - brakuje tego, na którym najbardziej mi zale¿a³o, czyli mojego ulubionego "Spellbound". Je¶li dodam, ¿e dwie pozosta³e "zguby" to "Happy house" i "Christine", to ju¿ w ogóle robi siê smutno.

Ale nie jest tak ¼le, bo p³yta jest dobrze nagrana i zagrana, czuæ energiê bij±c± ze sceny zw³aszcza w takich kawa³kach jak "Monitor" (mój osobisty ulubieniec na tym albumie) czy w koñcz±cym "Peek-a-boo". Momentami pojawiaj± siê niedoci±gniêcia wokalne - Siouxsie nie wyci±ga nale¿ycie niektórych wy¿szych d¼wiêków, ale nie przeszkadza mi to specjalnie, jej mogê to wybaczyæ. Tak¿e dobór utworów jest zadowalaj±cy, pojawia siê sporo kawa³ków z pocz±tkowego (moim zdaniem najlepszego) okresu twórczo¶ci zespo³u.

Nie napiszê za wiele o sk³adzie, w jakim zosta³ zagrany ten koncert ani oprawie graficznej kr±¿ka, bo mój egzemplarz to jedynie promówka w tekturowym kopercie, idzie pomy¶leæ, ¿e by³a dodana do "Tiny" albo innej "Przyjació³ki". W ka¿dym razie Siouxsie na jej przedzie wygl±da nie¼le mimo piêædziesi±tki na karku.

siouxsie "mantaray"
gdy slucham tej plyty to nie moge sie oprzec wrazeniu ze lata mijaja, umieraja dyktatorzy powstaja i znikaja panstwa a ta stara rura sie nie zmienia. ba, zaryzykuje nawet stwierdzenie ze na dobra sprawe caly czas nagrywa jedna plyte jesli ktos tak jak ja myslal ze solowa plyta siouxie powstala po to by spenetrowac nieznane dla tej kobity obszary muzyczne, ze zaszokuje swoich sluchaczy np hard corowym wymiotem w ktorym wykrzyczy ze najbardziej lubi lizac murzynskie chuje, to sie rozczaruje. wszystko jest po staremu, rewolucja nie nastapila. mimo ze rewolucji nie ma to plyta moge to szczerze napisac jest swietna, i w niczym nie odstaje od najlepszych krazkow, ba czesto jest od nich lepsza. sporo tu elektroniki, ale nie jest to elektronika drazniaca bo to tylko dodatek do rozbudowanej calosci w ktorej pojawiaja sie najprzerozniejsze instrumenty, czyli po staremu. fajne klimaty kojarzace sie z ciemnymi nowojorskimi klubami, w ktorych szemrane towarzystwo slucha wodewilowych artystek ubranych w ponczochy smokingi i cylindry, a calosc otulaja opary wchisky i kubanskich cygar, a czasami afrykanska polana na ktorej ludozercy ciesza sie ze juz za chwile beda mogli skonsumowac cycata blondyne, takie obrazy mam gdy zamykam oczy i slucham tej muzyki (teksty to inna para kaloszy) jakies taki cieply retro nastroj mi sie wlancza. podsumowujac siouxsie poraz kolejny wydala plyte ktora oczaruje jej fanow i zostanie niezauwazona przez wszystkich innych.
P³ytka jest dobra, kawa³ek otwieraj±cy najlepszy, godny uwagi jest te¿ "Here comes that day", który brzmi jak utwór promuj±cy film o przygodach Jamesa Bonda
Zacz±³êm smarowaæ recenzje p³yt Zu¼ki dwa lata temu, wiêc najwy¿sza pora, ¿eby dokoñczyæ robotê. Rozgrzeba³em temat w czasie mistrzostw ¶wiata w kulkê kopan± w 2006 – teraz za pasem mamy Euro 2008, wiêc klamra czasowa, mo¿na powiedzieæ, idealna. Do dzie³a zatem.



A Kiss in the Dreamhouse (1982) * * * * 1/2

Na tym albumie zespó³ okre¶li³ swój styl, któremu pozostanie wierny przez najbli¿sze lata. Mówi±c najogólniej zespó³ utemperowa³ nieco swoje surowe, mroczne brzmienie (z klimatami "The Scream" czy "Join Hands" mo¿emy siê niestety po¿egnaæ), a jednocze¶nie doda³ do tej mikstury nieco pop-u, ¿eby nieco uatrakcyjniæ utwory (ale na szczê¶cie nie ma to nic wspólnego z kaleidoscopowymi koszmarkami). Efekt koñcowy jest ca³kiem ciekawy - otrzymujemy muzykê klimatyczn±, nieco mroczn±, nie pozbawion± psychodeliczno-transowej aury, ale jednocze¶nie posiadaj±c± niez³y ³adunek przebojowo¶ci (na czele z takimi hitami jak "Cascade", "She's a Carnival" czy "Melt!"). Jedyna sprawa nad któr± by mo¿na nieco pokrêciæ nosem, to brzmienie tej p³yty. Niestety s³ychaæ, ¿e nie wytrzyma³o próby czasu – zestarza³o siê solidnie i wali po uszach klasyczn± "osiemdziesion±" ze wszystkimi, zwi±zanymi z tym konsekwencjami... chocia¿ dla niektórych to niekoniecznie musi byæ wada



Nocturne (1983) * * * *

Pierwsza oficjalna koncertówka. Oryginalnie ukaza³a siê na dwóch p³ytach winylowych, co wskazuje na to, ¿e repertuar jest bogaty. I owszem, ale ja i tak trochê bym powybrzydza³ nad doborem utworów. Wyra¼nie widaæ, ¿e zespó³ w tym czasie próbowa³ siê chyba "odci±æ" od swoich punkowych korzeni i zrezygnowa³ w zwi±zku z tym z tych nieco ostrzejszych i surowszych kawa³ków. Nie oznacza to jednak, ze te numery, które siê tu znalaz³ s± z³e. Nic z tych rzeczy. Mo¿na wrêcz powiedzieæ, bior±c pod uwagê ¶wietn± jako¶æ nagrañ, ¿e ta p³yta ca³kiem nie¼le sprawdza siê jako "best of..." zespo³u.



Hyaena (1984) * * * 1/2

Nie spodziewajmy siê rewolucji. "Hyaena" to kontynuacja stylu z "Kiss in the Dreamhouse". Znowu otrzymujemy psychodeliczno-mroczne granie, zainfekowane popem. P³yta jest do¶æ równa i nie ma tu jaki¶ zdecydowanie wybijaj±cych siê ponad przeciêtn± hiciorów. Jedyne co mogê o niej powiedzieæ, to to, ¿e je¶li kto¶ nigdy wcze¶niej nie s³ysza³ Siouxsie and the Banshees, a jego pierwszym kontaktem z kapel± bêdzie akurat ta p³yta, to nie powinien siê zniechêciæ... chocia¿ mo¿e te¿ trafiæ na lepsze albumy



Tinderbox (1986) * * * 3/4

Brak zmian. Powtórka patentów z poprzednich albumów. Je¿eli kto¶ by mnie postawi³ pod murem i kaza³ wskazaæ jakie¶ charakterystyczne wyró¿niki, to zwróci³bym uwagê na brzmienie, które siê nieco "unowocze¶ni³o". Dziêki temu muzyka sta³a siê nieco bardziej "klimatyczna" i tajemnicza. Niestety zabieg ten nie ratuje ca³kiem sytuacji i trudno nie poczuæ symptomów znu¿enia s³uchaj±c tej p³yty. Patent na nagrywanie w kó³ko tego samego jest/by³ zarezerwowany jedynie dla trójki Ramones / AC/DC / Motorhead, czyli dla kapel, które gra³y zdecydowanie ostrzej, motoryczniej i przede wszystkim osadza³y swoj± muzykê na rock'n'rollu. W przypadku Samb, które operowa³o g³ownie klimatem ten patent na d³u¿sz± metê po prostu siê nie sprawdza i prowadzi do monotonii.



Through the Looking Glass (1987) * * * 1/2

Oho! Jest urozmaicenie! Co prawda mo¿e nie do koñca takie jakiego by¶my sobie w pe³ni ¿yczyli, ale zawsze to ju¿ co¶. Rzecz polega na tym, ¿e na "Through the Looking Glass" zespó³ wykonuje same cudze kompozycje. Otrzymujemy tu siouxsiowe wersje utworów Sparks, Kraftwerk, Julie Driscoll, Billie Holiday, John Cale, The Doors, Roxy Music, Television i Iggy Pop (oczywi¶cie nie¶miertelny "Pasa¿er"). Zu¼ka ze Strzygami ciekawie aran¿uj±, ka¿dy z wziêtych na warsztat utworów na swoje kopyto, co ostatecznie daje niez³y efekt. W sumie ciekawostka, ale ca³kiem mi³a dla ucha.



Peepshow (1988) * * * *

Na szczê¶cie przy okazji nagrywania tej p³yty zespó³ doszed³ do s³usznego ze wszech miar wniosku, ¿e dalsze powielanie pomys³ów z "Kiss..."/"Hyaena"/"Tinderbox" mo¿e siê zakoñczyæ ca³kowit± pora¿k± (zarówno artystyczn±, jak i komercyjn±). W zwi±zku z tym zdecydowano siê dokonaæ zasadniczych zmian. Postawiono na przebojowo¶æ. Pomys³ mo¿e niezbyt ambitny, ale z pewno¶ci± ca³kiem sprawnie zrealizowany. Zrezygnowano prawie ca³kiem z "gotyckiej" otoczki (je¶li ju¿ siê pojawia, to w jaki¶ ¶ladowych ilo¶ciach), a zamiast tego postawiono na "pop", który do tej pory stanowi³ raczej tylko jeden z elementów koktajlu, który serwowa³ nam zespó³. Na ca³e szczê¶cie nie by³o to krok w styli Iggy Popa, czyli pój¶cie na ³atwiznê i nagranie jaki¶ koszmarów ku uciesze gawiedzi. To co znalaz³o siê na tej p³ycie mo¿na by nazwaæ "awangardowym popem", lub (mo¿e nieco pretensjonalnie) "popem ambitnym". Ju¿ otwieraj±cy p³ytê numer "Peek-a-Boo" (który notabene sta³ siê chyba najwiêkszym sukcesem komercyjnym grupy), wskazuje dobrze drogê jak± obra³ zespó³. Punkowy, którzy cenili pierwsze p³yty i goci, których jara³ najbardziej ¶rodkowy okres twórczo¶ci zespo³u, mog± siê czuæ nieco zawiedzeni takim obrotem spraw, ale ja osobi¶cie uwa¿am, ¿e to granie jest ca³kiem niez³e.



Superstition (1991) * * * 1/2

Skoro pomys³ wypali³, to go powtórzmy! Po raz kolejny zespó³ uzna³ s³uszno¶æ tej maksymy. Od czasu wydania "Peepshow" minê³y co prawda trzy lata, w ci±gu których takie granie przesta³o byæ traktowane jako "awangardowy pop", a sta³o siê po prostu "popem". Nie przeszkodzi³o to jednak zespo³owi nagraæ ca³kiem przyzwoitej, oryginalnej p³yty. Pomimo "refleksyjnej" ok³adki, album rozpoczyna siê od beztroskiego, bezpretensjonalnego "Kiss Them for Me" ( kolejnego "komercyjnego" hitu), który nadaje ton ca³ej p³ycie. Zawsze kiedy s³ucham tego kawa³ka, to nachodzi mnie refleksja, ze gdyby ka¿dy popowy numer by³a taki sympatyczny, a jednocze¶nie ujmuj±cy jak ten, to ja by³bym wielkim fanem popu.



Twice Upon a Time: The Singles (1992) * * * *

Od czasu wydania ostatniej singlowej sk³adanki minê³o ponad dziesiêæ lat, najwy¿sza wiêc by³a pora, aby uraczyæ s³uchaczy, utworami z ma³ych p³ytek, zebranymi na jednej wiêkszej. Przypominam, ¿e w przypadku czê¶ci pierwszej warto by³o siêgn±æ po ni± WZRAZ z regularnymi p³ytami ze wzglêdu na utwory, które pojawi³y siê tylko na singlach i nigdy nie by³y dostêpne na du¿ych p³ytach (tzn. na pierwszych edycjach, bo pó¼niej ukaza³y siê remasterowane wydania poszerzone o numery singlowe). Sytuacja z "Twice Upon a Time" ma siê tak, ¿e dotyczy ona okresu, podczas którego zespo³owi trafia³y siê ju¿ d³u¿yzny i powtórzenia, dlatego dla przeciêtnego s³uchacza (tzn. kogo¶, kto nie jest fanatycznym wielbicielem Zu¼ki) ta sk³adanka w pe³ni powinna zaspokoiæ g³ód wiedzy na temat dokonañ zespo³u w drugim okresie jego dzia³alno¶ci. Tym bardziej, ¿e zebranie na jednym kr±¿ku najlepszych utworów z tego czasu, da³o w efekcie naprawdê dobr± p³ytê.



The Rapture (1995) * * 1/2

Najwiêksz± wad± tej p³yty jest to, ¿e znowu mo¿emy siê poczuæ znudzeni. Niby od strony aran¿acyjnej i realizacyjnej wszystko jest zrobione bez zarzutu i na wysoki po³ysk, ale co z tego skoro znowu nie otrzymujemy niczego nowego. Czuæ wyra¼nie, ¿e tym razem "popowe" oblicze zespo³u wyeksploatowa³o siê do cna. Kompozycje s± bezp³ciowe i pozbawione przebojowo¶ci znanej z poprzednich p³yt. Prawdê powiedziawszy nie znajdujemy tu ani jednego kawa³ka spe³niaj±cego wymogi przeboju. Nie najlepiej ¶wiadczy to o zespole, który zdecydowa³ siê graæ pop. Jasnym jak s³oñce sta³o siê, ¿e grupa ma ju¿ niewiele wiêcej do powiedzenia. Wszyscy cz³onkowie zespo³u skupili siê na solowych projektach i rok po wydaniu tej p³yty og³oszono, ¿e Siouxsie and the Banshees przesta³o istnieæ.



The Seven Year Itch Live (2003) * * * *

Od rozwi±zania zespo³u minê³o siedem lat, gdy ni z tego, ni z owego gruchnê³a wie¶æ, ¿e Siouxsie and the Banshees powraca do grona ¿ywych... co prawda mowa by³a tylko o kilku wystêpach, ale fani tak byli zachwyceni. "The Selen Year Itch" jest rejestracj± jednego z koncertów tej trasy, który odby³ siê w Londynie. Trudno unikn±æ porównañ z "Nocturne". £atwo zauwa¿yæ, ¿e w porównaniu z tamtym wystêpem zespó³ radzi sobie trochê nieporadnie (s³ychaæ np., ¿e Siouxsie ma ju¿ swoje lata, g³os nie ten i fa³sze siê czasami zdarzaj±), ale trudno siê dziwiæ. Wtedy zespó³ by³ u szczytu popularno¶ci, rozgrzany niezliczona ilo¶ci± granych koncertów – teraz to powrót po latach, do starych klimatów. Bior±c to pod uwagê, trzeba przyznaæ, ¿e jest ca³kiem nie¼le. Nale¿y te¿ zauwa¿yæ, ¿e obie koncertówki bardzo ciekawie uzupe³niaj± siê pod wzglêdem repertuarowym. Na "Nocturne" mieli¶y do czynienia z "gotyckim" obliczem zespo³u, natomiast "Seven Year..." to z kolei punk rock pe³n± gêb±. Otrzymujemy mnóstwo utworów z "The Scream", ale przede wszystkim koncertowe wykonanie "Icon"! Nie wiem jak dla pañstwa, ale dla mnie jest to wystarczaj±cy powód, aby zachwyciæ siê t± p³yt±.

Zdrówka ¿yczê
Jeste¶ chyba jedynym, który w recenzji nie wspomnia³, ¿e na "Nocturne" i "Hyaena" gra na gitarze Robert Smith Dzi¶ przysz³a do mnie paczuszka z zakupionym na Allegro "Nocturne", niektóre kawa³ki dostaj± w koncertowych wersjach mocnego kopa, zw³aszcza "Sin in my heart", który zasuwa a¿ mi³o.

Jeste¶ chyba jedynym, który w recenzji nie wspomnia³, ¿e na "Nocturne" i "Hyaena" gra na gitarze Robert Smith

Kusi³o mnie, bo jak wiadomo biorê niema³± wierszówkê, a akurat recki tych p³yt nie wysz³y najd³u¿sze, ale ostatecznie doszed³em do wniosku, ¿e fakt jego pojawienia siê tam¿e, nie ma ¿adnego specjalnego wp³ywu na oblicze zespo³u, wiêc go ostentacyjnie przemilcza³em

Zdrówka ¿yczê
Kurna, szkoda, ¿e nie umie¶ci³e¶ tego jakie¶ dwa miesi±ce wcze¶niej, bo wtedy akurat uda³o mi siê zakupiæ trzy p³ytki, z których dwóch by³em pewien, ¿e s± dobre, a trzecia to "Rapture". Jak ju¿ us³ysza³em pierwszy numer z niej to deczko zdêbia³em i po prawdzie nie dobrn±³em do jej koñca przez dosyæ d³ugi czas.

Ale co tam, na pó³ce fajnie wygl±da
Dlatego ja kupujê p³yty Siouxsie wed³ug podej¶cia takiego, ¿e co wcze¶niejsze, to lepsze Kiedy¶ dobrnê i do "The Rapture", ale na razie priorytety s± inne.
Bez bólu, za dwie dychy mo¿na kupowaæ nawet takie rzeczy jak oprócz tego siê wziê³o "Juju" i "Peepshow" Gdybym kupi³ tylko tê jedn± to bym siê zdenerwowa³, a tak to tylko sobie stoi w doborowym towarzystwie
Dla mnie najlepsza p³ytk± Siouxsie jest Peepshow , to dla mnie nie ulega w±tpliwo¶ci. Kole¶ by³ nie tak dawno na ich koncercie w Londynie. Spe³ni³o siê jego marzenie ¿ycia bo mia³ zawsze ¶wira na punkcie tej kapeli , a tak od tematu kto by pomy¶la³ parê lat temu ¿e bêdzie graæ u nas w Polsce Sex Pistols Nie mo¿liwe niekiedy staje sie mo¿liwe. To fota która zrobi³ kole¶ z tego koncertu w London.

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [WIEÅ»A WIDOKOWA JAGODA]. • Design by Free WordPress Themes.