ďťż
Legenda Czarnego Janka i polska Fudżijama

WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA

W rozmowie z miejscowymi nie wyłania sie wbrew temu co o nim piszą niektórzy autorzy i badacze różowy obraz tego człowieka. Z tego co mi sie udało dowiedzieć łupił nie tylko GS ale zwykłych ludzi. Pamięć o nim naprawdę jest żywa wśród tubylców dobrze go pamiętają i jego wyczyny. Z nie sprawdzonych informacji zostawił tez po sobie dwójkę dzieci , jedno w jednej okolicznej wiosce drugie w innej, ale czy to prawda, któż to może teraz wiedzieć. Bynajmniej takie chodzą słuchy. Poza legenda Czarnego Janka duże wrażenie robi ta nasza polska Fudżijama. Wygasły wulkan stoi sobie jak góra Olimp i strzeże swoich tajemnic. Widok ze szczytu robi wrażenie.

Ze szczytu polskiej Fudżijamy

Z innego ujęcia

Czarny Janek

Po 1945 r. w lasach wokół Ostrzycy Proboszczowickiej miały swoją siedzibę oddziały partyzanckie „Czarnego Janka”. Kim był Jan Bogdziewicz – ps. „Czarny Janek”? Gdy pluton egzekucyjny rozstrzeliwał go wieczorem 15.06.1953 r. na dziedzińcu więzienia przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu miał 28 lat. Był zadrą w oku dla dolnośląskiego Urzędu Bezpieczeństwa. Przez wiele lat nie dawał spać ludowej władzy na styku powiatów złotoryjskiego i lwóweckiego. Polecamy artykuły Zdzisława Abramowicza

Żyjący na kresach wschodnich Polacy, którzy jako pierwsi po wtargnięciu Czerwonej Armii w granice naszego kraju 17 września 1939 roku poznali smak radzieckiej władzy na utraconych terenach zabużańskich - nie mieli żadnych złudzeń co do prawdziwego oblicza przyszłych “sojuszników”. Jednak mimo takiej świadomości – gdy wraz z nadciągającym końcem drugiej wojny światowej na ziemie Polski wkraczały wojska sowieckie - liczne oddziały Armii Krajowej usiłowały podejmować z nimi zbrojne współdziałanie przeciwko hitlerowskiemu okupantowi. Niestety, po przetoczeniu się linii frontu nie tylko bohaterscy dowódcy AK, ale również prości żołnierze stali się celem nagonki NKWD, a następnie rodzimych organów bezpieczeństwa...

Zamaskowane piwnice

Ludzi, których patriotyzm potwierdzony był krwią przelewaną hojnie za wolność Ojczyzny ścigano, jak pospolitych zbrodniarzy. W czasie kłamliwych, haniebnych procesów o zdradę “ludowego państwa” przypisywano im rozliczne przestępstwa pospolite, których nigdy nie popełnili. W oczach społeczeństwa mieli bowiem być tylko brutalnymi bandziorami. Dla wielu żołnierzy patriotycznego Podziemia zachodnie, odzyskane kresy, stały się miejscem schronienia i ucieczki przed komunistycznym aparatem bezpieczeństwa. Sąsiadujące z sobą powiaty : bolesławiecki, lwówecki oraz złotoryjski do dzisiaj obfitują w liczne wyrobiska kamieniołomów, porośnięte rozległymi lasami pofałdowania terenu a także zatopione w gęstwinie ruiny dawnych leśniczówek, śródleśnych majątków a nawet dawnych schronisk. Niegdyś pod stertami gruzu zachowywały one zamaskowane piwnice, doskonale nadające się w pierwszych powojennych latach na doraźne miejsca ukrycia ludzi, którzy narazili się nowej, ludowej władzy. I w takim właśnie celu do położonych około pięć kilometrów za Raciborowicami - Czapli w roku 1947 przyjechał z odległej ziemi białostockiej Jan Bogdziewicz.


Tak to wygląda w realu. Trzeba wiedzieć gdzie szukać , bez tego ani rusz.

Szczygieł się ujawnia

Ten młody człowiek, urodzony 24 kwietnia 1925 roku w Wasiliszkach, w dawnym województwie nowogródzkim, podobnie jak wielu jego rówieśników poznał dobrze okrucieństwo wojny i trudną egzystencję młodocianego żołnierza konspiracji. W miejscu zamieszkania już od 1943 roku utrzymywał kontakty z Armią Krajową, a w 1945 roku trafił także do Ludowego Wojska Polskiego. Ten fakt miał jednak okazać się brzemiennym w skutki epizodem, bowiem już w maju tegoż roku, zdezerterował z macierzystej jednostki po czym wstąpił do działającego na Białostocczyźnie antykomunistycznego zgrupowania partyzanckiego, dowodzonego przez majora Aleksandra Rybnika, noszącego między innymi pseudonim “Jerzy”. Ten wybitny oficer przedwojennego Wojska Polskiego, który w okresie hitlerowskiej okupacji pełnił również obowiązki komendanta Obwodu Armii Krajowej, obejmującego powiat Białystok, wyrokiem wojskowego sądu został po ujęciu skazany w 1946 roku na karę śmierci. W oddziale Jan Bogdziewicz przyjmuje pseudonim “Szczygieł”, pod którym uczestniczy w licznych akcjach bojowych a później próbuje skorzystać z pozornej możliwości nowego ułożenia sobie życia, jaką miało zapewnić ujawnienie się 2 kwietnia 1947 roku dobrowolnie przybywa do siedziby Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Wysokim Mazowieckim, gdzie zeznając zataja jednak niektóre fragmenty życiorysu.

Rodzi się Czarny Janek

Nie zdradza więc faktu dezercji z wojska jak również swojej powojennej działalności konspiracyjnej. Jest to podyktowane tym, że mimo oficjalnych obietnic objęcia amnestią ujawnianych czynów “przeciw władzy ludowej”, nikt nie dowierza oficjalnym zapewnieniom. Pragnąc zgubić swój ślad wyjeżdża na Dolny Śląsk i po krótkim pobycie we Lwówku trafia do Czapli, wcześniej podrabiając posiadane dokumenty na nazwisko Jana Bogdanowicza. Opuszczając Lwówek porzucił podjętą tam pracę w Powiatowym Urzędzie Likwidacyjnym. W Czaplach początkowo kwateruje u miejscowych gospodarzy, jednak wkrótce przygotowuje sobie i zwerbowanym do swojej grupy młodym ludziom, kilka schronów ukrytych w lasach w okolicach Twardocic, kamieniołomach w Czaplach oraz na górze Ostrzyca. Rok 1948 to już początek operowania grupy “Czarnego Janka” – bo tak nazywają teraz mieszkańcy pobliskich wiosek Bogdziewicza. Formujący się oddział zasila również Bronisław Skowroński, funkcjonariusz straży przemysłowej Zakładów Górniczych “Konrad” – i wkrótce staje się jednym z najbardziej zaufanych ludzi “Czarnego Janka”...

Strach jeszcze pozostał...

Minione pół wieku nie rozmyło ludzkiej pamięci, wspomnienie o tym dziwnym „partyzancie” jest niezwykle żywe i – jak można się przekonać odwiedzając wymienione miejscowości – powszechnie obecne. Jednak – o dziwo – chętnie ujawniają posiadaną wiedzę o tej niemal legendarnej postaci ludzie stosunkowo młodzi, urodzeni wiele lat po jego śmierci – gdy natomiast ci, którzy naprawdę jeszcze go pamiętają, nie są tak skorzy do wynurzeń. Być może główną tego przyczyną jest fakt, iż część z nich poniosła smutne konsekwencje swojej znajomości z Bogdziewiczem, trafiając do aresztów Urzędu Bezpieczeństwa a nawet do więzień – po licznych procesach „pomocników bandy”. Zresztą cały obraz tamtych dni jak i osoby „Czarnego Janka”, wyłaniający się z oficjalnych dokumentów, konfrontowany ze skąpymi relacjami żyjących świadków - to diametralnie różne wizerunki. Szokuje też co innego – wyraźna niechęć a nawet lęk przed rozmową na temat przecież tak odległych w czasie wydarzeń, rodzący się u niektórych zapytywanych o Bogdziewicza ludzi.


Echa powróciły po latach

Co więcej, w jednej z uzyskanych relacji dramatyczne koleje losu, dotykające w latach siedemdziesiątych (a więc ponad dwadzieścia lat po straceniu Janka) pewnych mieszkańców okolicy, których wcześniejsza niejasna postawa i podejmowane działania mogły sugerować śledzenie i informowanie organów „bezpieczeństwa” o poczynaniach utworzonego „oddziału” – połączone zostały przez świadka tamtych dni właśnie z „echem” działania „czarnojankowej”, zbrojnej grupy. Kim więc naprawdę był Jan Bogdziewicz? Dokumenty procesu, prowadzonego przez Wojskowy Sąd Rejonowy we Wrocławiu pod przewodnictwem kapitana Stanisława Romanka wymieniają w akcie oskarżenia kilkadziesiąt przestępstw, popełnionych przez „Czarnego Janka” i kierowaną przez niego grupę w okresie od 1948 roku do chwili jego ujęcia, a wiec do maja 1952 roku. Niemal wszystkie zarzucane mu czyny rysują jednoznacznie obraz pospolitego bandyty, napadającego wraz ze swoimi kompanami z bronią w ręku na spokojnych ludzi, budujących mozolnie „nową, ludową ojczyznę”. W mowie oskarżycielskiej prokuratora wojskowego, kapitana Romana Strugalskiego roi się jednak nie tylko od epitetów typu „terrorystyczno-bandycki”, ale też określeń, wywołujących skojarzenia jednoznacznie polityczne: „faszystowsko-wywrotowy”, czy też „działający w imię klas posiadających”.

Ciemne strony prawdy

W tworzeniu negatywnego wizerunku „Czarnego Janka” szczególną rolę miała odegrać mówiąca o oddziale Bogdziewicza broszura z lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku, zatytułowana „Strzały pod górą Szpicberg”. Napisano ją w dalekim od elementarnego obiektywizmu tonie czarno-białych podziałów: szlachetni, oddani sprawie funkcjonariusze ubecji i prymitywni, okrutni, nie liczący się z ludzkim życiem bandyci. Treść tego „dzieła” obliczona była na stworzenie określonego, skrajnie negatywnego wizerunku członków grupy i samego jej przywódcy. Jak wspomniano, obraz osoby Bogdziewicza dodatkowo zaciemniają - nieliczne co prawda i skąpe - relacje, uzyskane od ludzi, pamiętających go osobiście. Ci, którzy znali go bardzo dobrze – zarówno z działalności w powojennych latach jak i okresu wczesnego dzieciństwa i młodości w rodzinnych Wasiliszkach - mówią o nim jak najlepiej. To prawda, że ukrywając się ograbiał też kasy państwowych i spółdzielczych instytucji. Nigdy jednak nie tylko nie pozbawił nikogo w czasie takich rekwizycji życia, ale nawet nie zranił. Wystawiał również na zabrane kwoty pokwitowanie, by pracownicy, którzy bezpośrednio stawali się ofiarami ataku nie ponosili później konsekwencji napadów...

Zdzisław Abramowicz


Widok niesamowity, trochę jak z filmu o dinozaurach. Na środku pola stoi sobie wysoki na 200m wulkan (501 m.n.p.m.). Znajdujemy liczne okopy - pozostałości z II Wojny Światowej. Niemcy w tamtym czasie zrobili sobie tutaj niezły bastion.


Ostrzyca Proboszczowicka ze względu na swój charakterystyczny kształt nazywana jest „Śląską Fudżijamą”. Jej wysokość wynosi 501 m.n.p.m. Jest to pozostałość po trzeciorzędowym wulkanie, który w okresie największej aktywności był kilkakrotnie większy niż dziś. W chwili obecnej pozostał jedynie fragment komina wulkanicznego .

http://www.cit.zlotoryja....id=38&Itemid=32


Na ostatniej fotce jest chyba chałupa teściów mojego wujka.

Przejeżdżam drogą koło tego wulkanu przynajmniej dwa razy w roku, a się na górę jeszcze nigdy nie wybrałem. Może w te wakacje?
Tak apropo czarne legendy to dość często spotyka problematyka powojennych bohaterów walczących z komuną , nie tylko tworzonych przez komunistyczną propagandę ale wśród miejscowej ludności. Wielu pamięta nie tylko rozprawy z ubeckimi mordercami. Ludność czesto jest podzielona na dwa obozy tych co widza tylko bohaterstwo i tych co widzą w nich zwykłych bandziorów. Takie czarne legendy wśród miejscowej ludności maja takie słynne postacie jak "Ogień" z Podhala czy Ponury i do dzisiaj jedni mówią tak to bohater, a drudzy mówią tak to rozbójnik.



Tak apropo czarne legendy to dość często spotyka problematyka powojennych bohaterów walczących z komuną , nie tylko tworzonych przez komunistyczną propagandę ale wśród miejscowej ludności. Wielu pamięta nie tylko rozprawy z ubeckimi mordercami. Ludność czesto jest podzielona na dwa obozy tych co widza tylko bohaterstwo i tych co widzą w nich zwykłych bandziorów. Takie czarne legendy wśród miejscowej ludności maja takie słynne postacie jak "Ogień" z Podhala czy Ponury i do dzisiaj jedni mówią tak to bohater, a drudzy mówią tak to rozbójnik.

[url=http://images48.foto...med.jpg]Obrazek[/URL]

To zupelnie zrozumiale ludnosc byla juz powaznie zmeczona wojna a glownie na okoliczna ludnosc spadal "obowiazek" aprowizacji oddzialow poAKowskich czy NSZtowskich. Ostatnio jedzilem po Bieszczadach sladami Antoniego Zubryda ps "ZUCH" jedni twierdza ze to byl bohater walczacy z UPA, "Ruskimi" i rodzimymi konfidentami komunistycznymi a czesc ludnosci twierdzi ze to bandzior i rabus, coz nie kazdy musi zyc uczuciami wyzszymi tak jest teraz i tak bylo kiedys.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA]. • Design by Free WordPress Themes.