X
ďťż
Zakaz handlu bez pozwolenia w miejscach nie dozwolonych

WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA

Właśnie usłyszałem w wiadomościach że za handel przedmiotami o wartości wyższej niż 250zł bez zezwolenia w miejscu niedozwolonym będzie groziła grzywna 19000zł , a przynajmniej tak planują PISuary. Czyli jak ktoś jest biedny i niewykształcony to zamiast sobie dorabiać uczciwie na drobnym handlu to powinien kraść i siedzieć na zasiłku. Dobrze ci nasi rządzący kombinują.


No teraz też za to można dostać grzywnę, chociaż nie tak dużą. Moja babka handluje jakimiś zrobionymi przez siebie z wełny pierdołami i bez przerwy z innymi staruszkami konspiruje, ucieka przed psami itp. Z jednej strony pełna swoboda handlu gdzie popadnie też może być nieciekawa, bo ruchliwe ulice i uliczki mogą się zapełnić handlarzami i się zrobi burdel. Z drugiej naliczanie tak wysokich kar i ściganie zwykłych ludzi to też przegięcie pały. Może powinni tam, gdzie to faktycznie przeszkadza wieszać tabliczki z zakazami - a w innych miejscach dać sobie spokój.
Jasza, na Stawowej zawsze tyle tych przekup stoi, że mnie chuj strzela. Ulice dalej mają targowisko, to rozkładają te swoje śmierdzące kartony i stragany akurat na Stawowej.

Jestem za, handel tylko w wyznaczonych miejscach. Targowisk miejskich jest multum.
Spierdalaj Guziec, moja babka własnie na stawowej handluje

Ale w sumie racja, z tym - że handel na targowisku to już kwestia wysokich kosztów za miejsce, czyli dla takich ludzi żadna alternatywa. Natomiast na niezatłoczonych ulicach handlarze już , jak na mój gust, problemem żadnym nie są - nie widzę potrzeby ich stamtąd wyganiać.


nie wiem czy to faktycznie jakis wielki problem z tym chandlem ulicznym, ale pamietam jak komuna jebla na pysk i zaczol sie "kapitalizm", to deptak w moim miescie zmienil sie w gigantyczny sklep, przez niemalze cala dlugosc miasta jeden przy drugim ustawili sie chandlarze , mozna bylo kupic wszystko od gaci, po telewizory, od sokow po kasety, od bananow po skarety itd itp wszystkie lawki zostaly zamienione w stoliki do prezentowania towaru. uwielbialem ten kolorowy zasyfiony chaos, ludzie na ulicy przymiezali spodnie, co drugi chandlarz mial na zbyciu jakies organki w ktorych wlanczal jakis pojebany rytm zeby reklamowac towar, do tego co dwadziescia metrow ktos sprzedawal kasety wiec se puszczal mjuzik na full power swojego jamnika, kurwa jak w cyrku do tego czasem takie atrakcje jak np telewizor sie zsunol z maski duzego fiata i pizgnol o glebe powodujac radosne zainteresowanie gawiedzi. minusem tego zjawiska byly sterty smieci ktore zalegaly na ulicach i fakt ze zwykle sklepy padaly na pysk nie bedac w stanie konkurowac z dzikimi chandlarzami nie placacymi zadnych rachunkow. w koncu zakazano chandlu na ulicach i chandlaze przeniesli sie na specjalnie do tego celu przeznaczony ryneczek. jak ktos sprzedaje na ulicy jakies bukiety kwiatow, albo jakies warzywa z przydomowego ogrodka badz recznie szyte swetrki czy inne serwetki to mi to nie przeszkadza , wrecz popieram taki drobny chandel, ale jak ktos nastawiony jest na wiekszy obroty to niech to robi w sklepie.

Zakaz handlu bez pozwolenia w miejscach nie dozwolonych

Może jestem ograniczony umysłowo, ale dla mnie jest oczywiste, że w miejscach niedozwolonych nie wolno handlować bez pozwolenia.
A to, że chcą się wziąć się za egzekwowanie tego prawa w taki sposób to już inna bajka.
Może skonczył im się arsenał środków?
Mnie w każdym razie handel uliczny irytuje, denerwuje i przeszkadza. Tak samo jak tłum natrętnych ulotkarzy i tak samo jak upiornie rzępoląca po tramwajach cyganeria.
Tylko Koval ciężko jest stworzyć i wyegzekwowac takie prawo, że uliczny handel jest dopuszczalny - ale do pewnego poziomu. Ja to uważam, że ewentualnie władze miejskie powinny wyznaczać miejsca, gdzie handel jest zabroniony - jeśli to zaczyna stwarzać jakieś poważniejsze utrudnienia, a gdzie nie będzie zabroniony tam niech sobie handluje kto chce.
Takie generalne zakazy wydawane w centrali to jakaś bzdura, kto wie czy nie uchwalane dlatego, że ludzie tak zarabiający uciekają przed płaceniem podatków.
A uliczny handel po upadku komuny to był czad. Na lezankach zabawki obok kondomów, a pod leżanką lewy spirytus. Do tego dobijanie targów, spory i dyskusje po polsku i rosyjsku na raz Swoją drogą ja np. lubię taką atmosferę - najbardziej mi się podobają te azjatyckie czy arabskie wąskie uliczki nadźgane straganami, koszami i sprzedającymi. Nie mam nic przeciwko, żeby u nas tak było. Tym bardziej, że ci ludzie handlują na lewo = walczą z systemem

p.s. nie mówcie, że to nie jest git:





To jakby przygotowana scenografia dla kieszonkowcow.
Jednak mi generalnie sie handel uliczny podoba. Nie dlatego, że jest mniej kapitalistyczny niż np. wielkie galerie handlowe czy też wreszcie zwyczajne sklepiki. Przeciwnie - jest dużo bardziej wolny. No i na dodatek nie taki bezosobowy, sterylny i sztywny.
Mnie zawsze szlag trafiał jak musiałem piechotą przejść odcinek między Rotunda, a Świętokrzyska. W normalnych warunkach przejście tego kawałka zajmuje kilka minut, podczas gdy przejście tego samego kawałka w czasach gdy ludzie handlowali tam czym popadło zajmowało minut 40=nóż się sam w kieszeni otwiera. Wyznaczone miejsca, jakieś targowiska, bazary, proszę bardzo ale nie ulice i chodniki.

Bardzo cieszy mnie fakt, że mi na rejonie zamykają największy pierdolnik w Europie, cieszy mnie również, że zarząd PKP odmówił wynajęcia terenu pod ten sajgon 100 metrów od mojego domu. I chuj z tego, że skarpety podrożeją

Polska dla Polaków
Bazar dla babci Jaszy


nie wiem czy to faktycznie jakis wielki problem z tym chandlem ulicznym, ale pamietam jak komuna jebla na pysk i zaczol sie "kapitalizm", to deptak w moim miescie zmienil sie w gigantyczny sklep, przez niemalze cala dlugosc miasta jeden przy drugim ustawili sie chandlarze , mozna bylo kupic wszystko od gaci, po telewizory, od sokow po kasety, od bananow po skarety itd itp wszystkie lawki zostaly zamienione w stoliki do prezentowania towaru.

No cóż ja też handlowałem jak komuna padła na bazarach i to nie tylko w Polsce ale i zagranicą. Moim kierunkiem były przeważnie Węgry. Wsiadało się w pociąg z fajansiarskimi sweterkami, następnie opierdalało się je w Berlinie u zaprzyjaźnionych handlarzy, a potem zakupowało się towar na Węgry w Berlinie i jechało się dalej. Tam się sprzedawało zakupiony w Berlinie towar, potem, lub jeszcze w trakcie chlało się rozrobiony jugolski spirytus. Skutki i reakcje po wypiciu tego specyfiku były bardzo ciekawe. Kiedyś jak z kumplami podczas handlowania najebaliśmy się to potem rzucaliśmy na bazarze butelkami w szyby samochodów, do dzisiaj się dziwię że nikt nas wtedy tam nie zlinczował. Potem wracało się do kraju z Węgierskimi fajansiarskimi sweterkami i Jugosłowiańskim spirytusem który się w kraju następnie sprzedawało. Tematem na długą opowieść są przygody z polskimi celnikami którzy w tamtych czasach nie pozwalali wywozić nic z kraju, a największym ubawem była kontrola na granicy gdzie większość towarzystwa przemytniczego była już w stanie totalnego upojenia alkoholowego
doniesienie Szombierka mówi o sprzedaży art. powyżej 250 złotych, więc handlującej wyrobami z wełny babci Jaszy raczej to nie dotyczy.

ja teoretycznie sympatyzuję z takimi handlarzami, są zalążnikiem dzikiego kapitalizmu, jednak estetycznie i praktycznie wcale ten klimat mnie nie kręci. jakiś kurwa arabsko-turecki a nie nordycki, nigdy nic nie kupuję z jakichś dywaników i takie miejsca mnie wkurwiają. nie lubię tłoku, spoconych cwaniaków, pałętającej się gówniażerii, wiejskiej muzyki itd. czym takie targowiska są natomiast bardzo dobrym, to miejscem żeby ci portfel ktoś wyjebał


Jednak mi generalnie sie handel uliczny podoba. Nie dlatego, że jest mniej kapitalistyczny niż np. wielkie galerie handlowe czy też wreszcie zwyczajne sklepiki. Przeciwnie - jest dużo bardziej wolny. No i na dodatek nie taki bezosobowy, sterylny i sztywny.

Jak dla mnie to taki uliczny handel ma x razy więcej kapitalistycznego ducha od sklepów i galerii właśnie dlatego że jest nieskrępowany i wogóle niesterowany.

uwielbialem ten kolorowy zasyfiony chaos, ludzie na ulicy przymiezali spodnie, co drugi chandlarz mial na zbyciu jakies organki w ktorych wlanczal jakis pojebany rytm zeby reklamowac towar, do tego co dwadziescia metrow ktos sprzedawal kasety wiec se puszczal mjuzik na full power swojego jamnika, kurwa jak w cyrku do tego czasem takie atrakcje jak np telewizor sie zsunol z maski duzego fiata i pizgnol o glebe powodujac radosne zainteresowanie gawiedzi.

O psia mać!

Udało Ci się koval utoczyć łzę wzruszenia z mego oka. Początek szalonych lat 90-tych mi się przypomniał. Fakt, że te wszędobylskie bazary, organizowane na każdym wolnym metrze kwadratowym były wkurwiające ze względu na bród, sterty śmieci, gości szeleszczących kreszowymi dresikami w barwach flagi RFN, tudzież ogólną tandetę oferowanych dóbr, ale w całej tej siermiędze tkwił jakiś niezaprzeczalny urok.

Wystarczyło, że na jakimś wolnym placyku czy trawniku zaparkował Star, z którego paki gość sprzedawał Maviny i Piramidy...po chwili stawał obok niego drugi z cukrem, 7UP-ami w pólitrowych puszkach (a propos... dlaczego nie sprzedaje się już napoji bezalkoholowych w puszkach większych niż 0,33? Wie ktoś? UE? Żydzi? Cartman?), a za pół godziny placyk zamieniał się w istny dom handlowy, w ktorym można było kupić wszystko: od tureckich ciuchów, poprzez wielkie dwukasetowe magnetofony z migającymi diodkami, aż do AK-47 (jeżeli akurat na targ zawitali sąsiedzi ze wschodu).
Szczytem wszytskiego był chyba Pl. Defilad wraz z okolicznymi alejkami i trawnikami pod Pałacem Kultury. Zaryzykuję twierdzenie, że pomimo mniejszej powierzchni, odbywał się tam większy cyrk niż na Stadionie. Wynikało to chyba z faktu, że oprócz wielkiego samorodnego targowiska funkcjonowało tam jeszcze w swoim czasie równie samorodne wesołe miasteczko z kolejkami, karuzelami, strzelnicami i aparaturą do testowania krzepkości mięśni. Jedno z drugim niejako się przenikało i stanowiło widowisko porównywalne chyba tylko do arabskich bazarów = czegoś takiego już się w Polsce nie uświadczy. Ukoronowaniem tego klimatu była akcja, kiedy pewnego razu koło całej tej szopki zaparkowała sobie wielka czarna wołga, w ktorej chętni mogli przeżyć chwilę rozkoszy z ruska kurwą, w zamian za świadectwo udziałowe wydawane w swoim czasie przez NBP. Kolejka ciągnęła się na kilkadziesiąt metrów... Co fakt to fakt... pomysłowość i przedsiębiorczość rodaków w tamtym okresie nie miała sobie równych...inna sprawa, że siermięzność ówczesnej branży handlowej też była chyba jedyna w swoim rodzaju.

Zdrówka życzę

samorodne wesołe miasteczko z kolejkami, karuzelami, strzelnicami i aparaturą do testowania krzepkości mięśni
mowa o Cricolandzie?, jako 12-latek byłem w czymś takim i wydaje mi się że to było pod Pajacem, dobrze sie bawiłem

mowa o Cricolandzie?,

Egzakli Potem przeniesiono to chyba w okolice Pl. Zawiszy pomiędzy Al. Jerozolimskimi, a Grójecką...

Zdrówka życzę
to ja pierdolę, nigdy już nie wystawię distra na koncercie
A dziergasz sweterki za 250 zł?
A co masz takiego w tym distrze co kosztuje ponad 250 zł? Odkopane po latach i nigdy wcześniej nie publikowane pierwsze demo BdK, wydane w limitowanej edycji 20 szt., jedynie w Japonii, na winylu w kolorze siusiaka cesarza Hirohito?

Zdrówka życzę

Mnie zawsze szlag trafiał jak musiałem piechotą przejść odcinek między Rotunda, a Świętokrzyska. W normalnych warunkach przejście tego kawałka zajmuje kilka minut, podczas gdy przejście tego samego kawałka w czasach gdy ludzie handlowali tam czym popadło zajmowało minut 40=nóż się sam w kieszeni otwiera. Wyznaczone miejsca, jakieś targowiska, bazary, proszę bardzo ale nie ulice i chodniki.

Bardzo cieszy mnie fakt, że mi na rejonie zamykają największy pierdolnik w Europie, cieszy mnie również, że zarząd PKP odmówił wynajęcia terenu pod ten sajgon 100 metrów od mojego domu. I chuj z tego, że skarpety podrożeją

Polska dla Polaków
Bazar dla babci Jaszy


święte słowa T.R.
miasto to ma być miasto a nie jakieś odrapane stoliki z badziewiem na miejscu chodników!
agrrr!
Bolszewicy....

to źle przeczytałem...
no ale kto handluje na takich straganach rzeczami za ponad 250 złotych od sztuki?
a nie chodzi przypadkiem o laczna wartosc ?
no właśnie...

doniesienie Szombierka mówi o sprzedaży art. powyżej 250 złotych, więc handlującej wyrobami z wełny babci Jaszy raczej to nie dotyczy.
Czy aby na pewno?

Poniżej artykuł z Dziennika Zachodniego.

Za postawiony bez zezwolenia kram na drodze czy chodniku można będzie dostać grzywnę w wysokości nawet 15 tys. zł. Rząd wytoczył wojnę ulicznym handlarzom przesyłając do Sejmu projekt zmian obowiązujących przepisów.

Nowelizacja przewiduje dodanie do już istniejących wykroczeń - nowego. Właśnie dotyczącego handlu w miejscach niedozwolonych. Strażnicy miejscy już się cieszą. Najbardziej z tego, że będą mogli żądać także przepadku towaru przeznaczonego do sprzedaży prosto z wozu, skrzynki, materaca czy torby.

Teraz, gdy sprawa trafia do sądu grodzkiego, towar wędruje z ulicy do depozytu, ale po prawomocnym wyroku jest zwracany handlarzowi. Jest zwracany, bo sprzedawca tłumaczy zwykle, że to nie jego rzeczy - zająć zatem ich nie można.

Jakie mają być nowe regulacje? Rząd chce, by można było orzec przepadek towarów przeznaczonych do sprzedaży nawet wtedy, gdy nie są własnością sprawcy wykroczenia.

Problem w tym, że takie rozwiązanie oznaczałoby karanie osób powierzających towar do sprzedaży. Jednak to rządowi nie przeszkadza. - Sądy traktują te osoby nazbyt łagodnie - uważa Krzysztof Mikuła, poseł PiS.

Handlowcy z katowickiej ulicy Stawowej, gdzie co kilka metrów spotkać można kramy, są oburzeni: - To moje jedyne źródło utrzymania! - wścieka się Henryk Molenda i pyta: - Mam kraść? Lepiej niech zajmą się złodziejami, którzy co chwilę kradną nam coś ze stoisk, a nie nami, którzy po prostu zarabiają na chleb.

Z propozycji zaostrzenia kar za uliczny handel najbardziej cieszą się strażnicy miejscy. - Do tej pory strażnicy miejscy nakładają mandaty, a handlujący zwijają stolik, biorą torbę pod pachę i zmieniają miejsce postoju. Żadna krzywda im się nie dzieje, gdy karzemy ich mandatami w wysokości od 20 do 500 zł -mówi Kazimierz Romanowski, komendant katowickich strażników. - Przepadek mienia to najskuteczniejsza forma usuwania kramów z dróg i chodników.

Rzeczy w tym, że towar zwykle nie należy do sprzedawców. Ci, którzy bez zezwolenia handlują na ulicach i chodnikach rozmaitymi ciuchami, kosmetykami, zabawkami są tylko pośrednikami pracującymi na czarno. Uliczne centrum handlowe to dobrze zorganizowany biznes, z którego ani jedna złotówka nie tafia do państwowej czy gminnej kasy. Sprzedawcy uliczni zwykle nie płacą podatków, nie prowadzą żadnej ewidencji.

Sprawy ulicznych sprzedawców trafiają do sądów grodzkich wtedy, kiedy odmawiają oni przyjęcia mandatów albo nie prowadzą działalności gospodarczej, a więc nie odprowadzają podatków. Sąd może im obecnie wymierzyć karę grzywny w maksymalnej wysokości 5.000 zł. Rząd chce, by ta kara wzrosła trzykrotnie. Egzekucja tak wysokich kwot wydaje się nierealna, bo już dziś połowa mandatów za handel w miejscach niedozwolonych jest nieściągalna. -A z czego mam zapłacić ten mandat, z czego żyć -pyta starsza pani wymachując reklamówkami na sprzedaż. -Po co tak dręczyć biednych ludzi.

W ubiegłym roku za handel bez zezwolenia w śródmieściu Katowic ukarano mandatami 350 osób na łączną kwotę 31 tys. zł. Do sądu trafiło 148 wniosków. Uzyskanie zezwolenia nie jest ani trudne, ani kosztowne. W Zabrzu 2 metry kwadratowe na dzień kosztują 4 zł, w innych miastach stawki są podobne, a nawet niższe.

Mimo zakazów uliczny handel kwitnie w każdym mieście, w najbardziej ruchliwych przejściach. Zmiany przepisów uwzględnione zostaną w nowelizowanym kodeksie wykroczeń. Projekt jest już po pierwszym czytaniu w Sejmie i właśnie rozpoczyna nad nim pracę podkomisja ds. zmian w kodyfikacji. Ustawa może wejść w życie jeszcze w tym roku.


Cztery blachy dziennie za możliwość prowadzenia handlu to chyba nie jest dużo, tym bardziej, że taki handel dalej pozostaje nielegalny, bo jak podejrzewam ludzie którzy tym się zajmują składek na ZUS nie opłacają, że o podatkach nie wspomnę.
Jeżeli się mylę to proszę mnie oświecić.

handlowalem przez 1,5 roku i to byl punkrok na maxa bylo chlanie byla kasa bylo wszystko
aaaa teraz to ....nie ma niczego
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA]. • Design by Free WordPress Themes.

    Drogi uzytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczac Ci coraz lepsze uslugi. By moc to robic prosimy, abys wyrazil zgode na dopasowanie tresci marketingowych do Twoich zachowan w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam czesciowo finansowac rozwoj swiadczonych uslug.

    Pamietaj, ze dbamy o Twoja prywatnosc. Nie zwiekszamy zakresu naszych uprawnien bez Twojej zgody. Zadbamy rowniez o bezpieczenstwo Twoich danych. Wyrazona zgode mozesz cofnac w kazdej chwili.

     Tak, zgadzam sie na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu dopasowania tresci do moich potrzeb. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

     Tak, zgadzam sie na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu personalizowania wyswietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych tresci marketingowych. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

    Wyrazenie powyzszych zgod jest dobrowolne i mozesz je w dowolnym momencie wycofac poprzez opcje: "Twoje zgody", dostepnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usuniecie "cookies" w swojej przegladarce dla powyzej strony, z tym, ze wycofanie zgody nie bedzie mialo wplywu na zgodnosc z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.