X
ďťż
Samoloty

WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA

Kiedyś w starej kwaterze był temat o samolotach. Jako ze samolot to najwspanialszy i absolutnie najbardziej pankrokowy wynalazek człowieka, reaktywuję wątek.

Na poczatek pozwole sobię przytoczyć absolutnie najładnieszy samolot w historii. Douglas DC-3



Oblatany w 1935 roku, wyprodukowano ponad 10,000 egzęplarzy, nie liczac licencyjnych Li-2 i L2D. Na świecie jest ponad 400 nadal latajacych egzęplarzy.


W wersji wojskowej C-47 Dakotą zwany.


[ Dodano: 03-04-2007, 21:12 ]
nie mam jakiejś specjalnej zajawki na samoloty, za małolata od chuja sklejałem ale zajebiście lubię latać, najlepszy jest start i pozycjonowanie, czyli wszelkie skręty. na samą myśl o locie jaram się jak mały dzieciak. najbliższy już w piątek a potem w poniedziałek

przy okazji, jest tu jakiś pasjonat który mi powie jak jest prędkość samolotu, powiedzmy niewielkiego Boeinga, podczas lądowania? chodzi mi o moment w którym samolot zaczyna jechać po płycie. kolega się ostatnio pytał a ja nie mogłem nigdzie znaleść

przy okazji, jest tu jakiś pasjonat który mi powie jak jest prędkość samolotu, powiedzmy niewielkiego Boeinga, podczas lądowania? chodzi mi o moment w którym samolot zaczyna jechać po płycie. kolega się ostatnio pytał a ja nie mogłem nigdzie znaleść

To zależy od masy przy lądowaniu, i jest wyliczane kazdorazowo, dodatkowo wpływ ma wiatr itp. Na podejściu do lądowania to około 130 węzłów czyli około 240 Km/h. Przyziemienie to trudno powiedzieć dokładnie ale napewno sporo mniej.



Na podejściu do lądowania to około 130 węzłów czyli około 240 Km/h. Przyziemienie to trudno powiedzieć dokładnie ale napewno sporo mniej.

no i ja mu powiedziałem że w/g mnie to będzie jakieś 200, góra 250 km/h na początku lądowania, czyli byłem blisko
Oczywiście, że moim typem będzie najlepszy średni bombowiec tej wojny a zarazem najefektywniejsza maszyna torpedowa, postrach Anglikow, Rosjan, Republikanów, maszyna mająca na koncie mnóstwo zatopionych statków, okrętów i łodzi rybackich, obrócone w pył umocnienia i fortyfikacje, czyli

Savoia-Marchetti SM.79



Przyziemienie to trudno powiedzieć dokładnie ale napewno sporo mniej. A prędkość lądowania i przyziemienia to nie to samo?

Ja od siebie podrzucę latającą legendę, B-25 Mitchell



i jeszcze jedno malownicze ujęcie



A prędkość lądowania i przyziemienia to nie to samo?


Prędkość którą podałem to prędkość którą trzyma się na prostej do lądowania, ale gdy samolot znajdzie się nad pasem, zamyka się przepustnice i "wyrównuje" czyli wytraca prędkość bezpośrednio przed przyziemieniem. No i oczywiście wszystkie predkosci są względem powietrza.

A prędkość lądowania i przyziemienia to nie to samo?

Eeeeech wy energetycy!

Lądowanie składa się z czterech etapów.

1) Podejscie (czyli zejście z pułapu lotu)
2) Zalamanie.
3) Wytrzymanie (po ktorym nastepuje przyziemienie) to ta faza, kiedy samolot leci tuż nad pasem, a jego tor lotu jest łagodnie nachylony do lądowiska
4) Dobieg (to już na ziemii)

Zdrówka życzę
So sorry nie dziwota ze A-380 mial problemy






Zawsze podobał mi się Me-163 Komet
Mitsubishi A6M2 ZERO

de Havilland Mosquito
Apropos B-25.
Strona poświęcona najbardziej spektakularnej akcji wykonanej przez te samoloty.

http://www.doolittleraider.com/80_brave_men.htm


Apropo tej akcji polecam film fabularny 30 sekund nad Tokyo, nieźle się ogląda plus jest sporo materiałów archiwalnych, i niezłych zdjęć lotniczych z B-25 w roli głównej
Co tu o jakichś nalotach na Japońców pisać. Ciężko w internecie znaleźć opis akcji jakie podejmowali polscy lotnicy aby pomóc powstańcom a był to naprawde pokaz męstwa i oddania.

Przepiszę fragment z Powstania '44 Davies'a z braku lepszego źródła pod ręką(mam gdzieś jakieś wycinki prasowe z czasów wojny ale nie chce mi się szukać na razie):


Pierwszy lot do Warszawy odbyła w nocy z 4 na 5 sierpnia 1586. Eskadra do Zadań Specjalnych, wspólnie z siedmioma halifaksami z eskadry 148. Dywizjonu. Była to ponura zapowiedź tego, co miało nadejść. Rozkaz mówił o zrzutach w Puszczy Kampinoskiej i w Lesie Kabackim; starsi oficerowie nie wiedzieli, że cztery polskie załogi w tajemnicy zgodziły się na ochotnika przelecieć wprost nad Warszawą. W drodze powrotnej jeden z liberatorów (pilotowany przez kapitana Jana Mioduchowskiego) w sposób graniczący z cudem awaryjnie lądował przy dwóch działających silnikach i bez podwozia, zatrzymując się w odległości niecałych dziesięciu metrów od brzegu morza. Natomiast pięć samolotów RAF-u zaginęło; wykonano tylko dwa udane zrzuty. Interweniowali wyżsi oficerowie i loty zawieszono.

(Davies pochrzanił datę tego lotu).

Znalazłem w internecie jeden z artykułów który mam na papierze. Mam też dużo dłuższą relację po angielsku i mogę wyszperać jakby to kogoś interesowało.
Poniższy tekst to relacja por. Zygmunta Nowickiego (wówczas radiotelegrafisty 1586
Eskadry do Zadań Specjalnych) z lotu nocą z 27 na 28 sierpnia 1944 r. Tekst został spisany po wojnie:



Dzień 27 sierpnia był, jak każdy inny o tej porze roku w południowej Italii, upalny i parny. Już rano wiedzieliśmy, że w nocy lecimy. Nie powiedziano nam dokąd, ale cała załoga czuła podświadomie, że nad Warszawę. Przeczucia nas nie zawiodły. Odprawa. Ogólne informacje i szczegóły, wielokrotnie już powtarzane banalne uwagi i rady... Przed samym startem załoga w składzie: kapitan pilot Jan Mioduchowski, "Jasiowa", chorąży pilot Henryk Jastrzębski, porucznik nawigator Stanisław Kleybor, radiotelegrafista porucznik Zygmunt Nowicki, chorąży mechanik pokładowy Emil Szczerba, kapitan strzelec samolotowy Józef Bednarski oraz chorąży strzelec samolotowy Tadeusz Ruman, zebrała się pod skrzydłem Liberatora "S - for Sugar", a nawigator jednym zdaniem wyraził myśl, jaka podświadomie nurtowała nas wszystkich:
- Musimy za wszelką cenę dolecieć do celu i dostarczyć zrzut naszym w Warszawie!
Nikt na to stwierdzenie nie odpowiedział, bośmy się rozumieli doskonale bez zbędnych słów.
Startowaliśmy o 19.15, gdy słońce znajdowało się jeszcze ponad horyzontem. Runda nad lotniskiem i kurs ustalony na północ ponad Adriatykiem oraz wznoszenie do 3300 m. Góry Jugosławii, Dunaj, światła, reflektory - wszystko jak zwykle. Dolatujemy do Karpat. Punkt orientacyjny i teraz jazda do ziemi - nad Polską najbezpieczniej było latać kosiakiem. Potężne silniki naszego Liberatora pracują bez zarzutu, każdy członek załogi wykonuje swoje czynności spokojnie i systematycznie.
Do Warszawy pozostało nam około 40 kilometrów, ale już od pewnego czasu widzieliśmy na horyzoncie krwawą łunę, która w miarę zbliżania się do płonącego miasta powiększała się i stawała się coraz jaśniejsza. I oto już jesteśmy nad przedmieściami Warszawy. Mamy około 300 metrów wysokości, pod nami dymy i ogień. Możemy rozróżnić pojedyncze kilkupiętrowe kikuty domów z dopalającymi się szczątkami podłóg na parterach, bo na wyższych piętrach wszystko już było wypalone. W ułamku sekundy człowiek odczuwa całą tragedię tych ludzi, którzy są tam na dole: tych, co walczą, i tych, którzy zostali uwięzieni w tym piekle bez możności wyrwania się z niego. Serce się ściska i nerwy tężeją do granic wytrzymałości. Chwilami zapomina się nawet o własnym bezpieczeństwie. Oczy oślepione dużymi plamami ognia z trudnością mogą odróżnić krzyż ze światełek na dole, w rejonie zrzutu. Ale odszukujemy go i podchodzimy. Drzwi bombowe otwarte. Zrzut! Niemcy siedzą jakoś cicho i nie strzelają ani nie nękają nas reflektorami. Ale to tylko cisza przed burzą. Nagle kilkanaście reflektorów łapie nas w stożek i natychmiast lekka artyleria przeciwlotnicza bije do nas ze swoich szybkostrzelnych działek i karabinów maszynowych. Pociski pomarańczowe, czerwone, zielone i białe, jak w noc świętojańską, tańczą dookoła samolotu i często weń trafiają. Czujemy, że nasza maszyna rąbana jest potężnymi stalowymi toporami, a dural i stal jęczą pod ich ciosami... "Niżej! Niżej!" - woła nawigator, mimo że jesteśmy już bardzo nisko. Ale to nasza jedyna szansa.
Schodzimy jeszcze niżej, cudem unikając zderzenia z wieżą kościelną, i wiejemy kierując się na zachód. Mamy świadomość, że zostaliśmy trafieni, ale w ułamkach sekundy trudno nam ocenić, jak mocno samolot jest uszkodzony. Jeden silnik - prawy wewnętrzny - stoi. Nieruchome łopaty śmigła sterczą bezradnie, jakby błagały o pomstę do nieba. Lewy wewnętrzny stracił obroty i po paru minutach też zatrzymuje się. Piloci coś do siebie mówią, potem słyszymy w "interkomie", że jest źle. Pozostały już tylko dwa silniki i musimy być przygotowani na wszystko. Pilot poleca nam, byśmy założyli spadochrony, bo może zajść konieczność wyskoczenia nad Puszczą Kampinoską. Tymczasem jednak nasza zraniona maszyna leci i nawet - o dziwo - powoli zdobywa wysokość. Już mamy około 700 metrów. Słyszymy głos mechanika pokładowego, że "dispaczek" jest ranny. Jako najmniej zajęty członek załogi (radiooperator - strzelec pokładowy) opuszczam środkową wieżyczkę i przeciskam się do tyłu, aby udzielić pomocy rannemu.
Rana "dispaczka" okazuje się niegroźna - odłamek szrapnela w przedramieniu - szybko ją opatruję i wracam na swoje stanowisko. Sprawdzam radio i stwierdzam z ulgą, że zarówno nadajnik, jak i odbiornik działają prawidłowo. Szyfruję jedną depeszę, potem drugą i wysyłam do bazy. Brak jednak potwierdzenia odbioru. Potem okazało się, że antena była odstrzelona i z tego powodu zasięg nadajnika był bardzo ograniczony.
Tymczasem nasz dzielny Liberator wdrapał się już na 1300 metrów i jesteśmy na kursie na Przełęcz Morawską. Dwa silniki na razie pracują, więc zapada decyzja, że jeżeli wejdziemy na 2000 metrów, to nie będziemy skakali. Nawigator oblicza wszystkie kursy powrotne dla trasy na tej wysokości. Niedaleko Karpat ostrzelało nas jakieś pojedyncze działko przeciwlotnicze, i to bardzo skutecznie, trafiając nas trzema pociskami. Jeden z nich przeszedł przez kadłub, tuż nad moją głową. Szczęście, że siedziałem przy radiostacji, bo gdybym stał w tym momencie, to na pewno zostałbym trafiony.
Gdy piloci oznajmili, że maszyna weszła na 2100 metrów i że być może uda utrzymać się ją na tej wysokości, nadzieja powrotu do bazy wstąpiła w nasze serca. Każdy w duchu modlił się o szczęśliwy powrót.
Po długich godzinach niepewności dolecieliśmy wreszcie do bazy. Sprawdzając instalację radiową stwierdziłem, że radiostacja pilotów nie działa. Przestroiłem więc moją aparaturę i pouczyłem pilota, w jaki sposób ma się porozumieć z "Tower" (wieżą kontroli ruchu).
Nareszcie lądowanie. Wszyscy w przedzie maszyny w napięciu czekamy na końcowy akt dramatu. Na wszelki wypadek odrzuciliśmy górne drzwi, aby nam się w razie kraksy nie zacięły, gdyż wyjście to jest konieczne do szybkiego opuszczenia samolotu. Maszyna dotknęła kołami bieżni. Czujemy, że toczy się po ziemi. Spostrzegamy jednak od razu, że wcale nie wytraca prędkości. Przekołowaliśmy już ponad pół długości pasa startowego i niebieskie morze z białymi grzywami piany, wieńczącymi fale przyboju, zbliża się gwałtownie. Nagle samolot raptownie skręca z kursu, przeskakuje przez rowy winnicy i murki kamieni. Potem potężny kangur, trzask, dym, zawrót i wreszcie dzwoniąca w uszach cisza. W sekundach pomagamy sobie nawzajem opuścić maszynę, gdyż jeden z czynnych do końca silników parska językami ognia.
Jest godzina 05.20. Słońce już dawno wzeszło. Czyste powietrze poranka, zieleń, szum morza i błoga cisza jak balsam działają na nasze nerwy.
Samolot połamany, pogięty, porozdzierany pociskami. W płatach dziury półmetrowej średnicy. Kupa złomu. My jednak czuliśmy do niego głęboką wdzięczność za to, że jak szlachetny rumak wytężał wszystkie siły, aby wygrać, mimo że ta wygrana kosztowała go życie. To był bohaterski koniec Liberatora "S - for Sugar" z biało-czerwoną szachownicą, Liberatora, który walczył o Liberty, o wolność.
Jeszcze przed naszym lądowaniem do bazy dotarło przesłane z Warszawy potwierdzenie zrzutu, a przed upływem 24 godzin Prezydent Rzeczypospolitej przesłał drogą telegraficzną ordery Virtuti Militari dla całej załogi.

W tekście nie jest napisane, że oprócz tych wszystkich uszkodzeń na dodatek nie działała część usterzenia i trzeba było sterować za pomocą przepustnic.

No i jeszcze na koniec dodam, że jeden z orderów Virtuti Militari(kpt. Mioduchowskiego, mojego dziadka) wraz z kilkoma innymi jego medalami(m.in. Distinguished Flying Cross) wiszą u mnie w gablotce na ścianie. Niestety nie dożył sędziwego wieku i zmarł na emigracji.

edit: Powrzucam jeszcze fotki samolotu po niezbyt miękkim lądowaniu:


I z załogą. Jan Mioduchowski drugi od prawej.


Z tego co słyszałem tam załogi nasze i SAAF-u latały.
Szperając w necie w poszukiwaniu ciekawostek związanych z 308 dywizjonem natknąłem sie na coś takiego.


17 lipca 1944 r. 308 Krakowski Dywizjon Myśliwski patrolował północną Francję. Był to dzień nieoperacyjny. Na froncie trwała cisza. Dywizjon 308 został wysłany na patrol "aby nie zardzewieć".
W pobliżu miejscowości Livarot (45 km na południowy wschód od Caen) zauważono kolumnę samochodów poruszających się w kierunku wschodnim. Para samolotów - por. Wacław Stański wraz z bocznym (nazwisko nn.) znurkowała w kierunku konwoju. Na małej wysokości stwierdzono, że w skład konwoju wchodzi elegancka limuzyna i jeden lub dwa samochody ciężarowe z ochroną. Już na pierwszy rzut oka widać było, iż w konwoju znajduje się niemiecki VIP. Piloci ostrzelali konwój kilkakrotnie
i wrócili do szyku dywizjonu nabierając wysokości. Po powrocie na lotnisko, jak zawsze, złożyli raport (Combat Report) u brytyjskiego oficera wywiadu (IS).
Następnego dnia por. Stański został wezwany do oficera wywiadu, który krótko stwierdził:
- Claim the Rommel (klejmuj, odhaczaj Rommla).
- Jesteś pewny?
- Jestem pewny. Dziś w nocy Radio Berlin podało informację, że Feldmarszałek Rommel - lis pustyni - nie żyje. Zginął w wyniku ataku brytyjskich samolotów w północnej Francji.
- A skąd masz pewność, że to akurat nasza robota?
- Dzień był nieoperacyjny, jak zapewne wiesz. Wczoraj tylko 308. był w powietrzu. Tylko wy strzelaliście.

Ciekawe, że jak się później okazało Feldmarszałek Rommel przeżył atak, został jednak poważnie ranny. Jak pisze Mike Spick w książce "Classic Warplanes - Supermarine Spitfire" wyd. Salamander Books Limited - 1991 (pol. ed. "Słynne samoloty - Supermarine Spitfire" - wyd. BGW 1992 str. 39)

"Poważnym wkładem do wojennego wysiłku Aliantów był atak Spitfire'ów IX dokonany w pobliżu Livarot późnym popołudniem 17 lipca 1944 r. na samochód z personelem Feldmarszałka Rommel'a. Podczas ataku marszałek został poważnie ranny, co wyeliminowało go z wojny".

Ciekawe jest dlaczego Radio Berlin podało błędną informację o śmierci Rommla. Czyżby wynikało to z niedoinformowania Abwehry. Nieprawdopodobne. Trzy dni później w Wilczym Szańcu (Wolfschantze) koło Kętrzyna dokonano nieudanego zamachu na Hitlera. Rommel co najmniej sprzyjał zamachowcom. Jakiś czas potem zgłosili się do niego "smutni panowie" i odebrał sobie życie. Nota bene - na temat tej śmierci krążą różne wersje.
W taki oto sposób por. Wacław Stański uczcił 17 lipca 1944 r. swoje 24. urodziny.


Por. Wacław Stański

Najwspanialszy samolot Swiata, największy myśliwiec, wykorzystywany również jako bombowiec, wprowadzano nim w Wietnamie epokę kamienia łupanego

"You smell that? Do you smell that? Napalm, son. Nothing else in the world smells like that. I love the smell of napalm in the morning."

F-105 Thunderchief

http://www.rebelvirals.com/13875298.html



Nawet motorhead śpiewał o tej maszynie w piosence "Ridin' with the driver" <saluto>
o slynnym FW 190 zapomnieliscie

http://pl.wikipedia.org/wiki/Focke-Wulf_Fw_190



[OFFTOP] swoja droga polecam gre WarBirds 2 (FreeHost) darmowy symulator na ruskim]:-> serverze- duzo czerwonych do karania www.wbfree.net - jak ktos bedzie mial jakies problemy to niech wali na pm do mnie server istnieje od 1999 roku.
Me-262 rules i nie ma chuja!

http://pl.wikipedia.org/wiki/Me_262


o slynnym FW 190 zapomnieliscie
No fakt. Największy rywal Supermarine Spitfire siejący wówczas postrach Dobra maszynka z wysokoobrotowym silnikiem marki BMW, który całkowicie przewyższał możliwościami silniki Merlina , które montowano w Spitfire`ach

Tak czy owak - po kilku ulepszeniach angielska maszyna jest uważana za najlepszego myśliwca II WŚ. Swojego czasu się tym sprzętem pasjonowałem.
Akurat Foki były głównie przeciwnikami Mustangów, P47 i różnych ruskich wynalazków typu Jak-9 i 3 oraz Ławoczkinów Ła5 i Ła7.
Ja na to patrzę z perspektywy Spitfire`a, więc pewnie dlatego tak mi się powiedziało

Swoją drogą - ciekawy artykuł:

http://www.raf.mod.uk/history%5Fold/spit1.html
Moim zdaniem nie było fajniejszego myśliwca w drugiej wojnie niż Focke Wulf. O ile Spitfire wyglądał jak baletnica to Foka wyglądała jak szczerbaty łobuz .

Z podobnych "chamskich" konstrukcji jeszcze P47 dawał radę:


Jak kogoś jarają te klimaty to polecam grę Warbirds. Można sobie za darmo pograć na serverze www.wbfree.net. Naprawde fajna zabawa.
Wygląd to jedno, osiągi i klimat maszyny to drugie Focke Wulf był dobry (o wiele lepszy niż Me109), nie zaprzeczam.

W szeregach RAF`u lepsza baletnica dziesiątkująca siły Luftwaffe niż mało zwrotny i ciężki Hawker Hurricane..

W szeregach RAF`u lepsza baletnica dziesiątkująca siły Luftwaffe niż mało zwrotny i ciężki Hawker Hurricane..

W okresie międzywojennym robiono symulowane walki mające wykazać, który z samolotów jest lepszy: Hurricane czy sztandarowy myśliwiec angielski z I W. Św. Sopwith Camel.





Okazało się, że Sopwith leje Hurricana w kuper niemiłosiernie. Nie przeszkodziło mu w tym nawet to, że z powodu cięzkiego silnika rotacyjnego generującego bardzo wysoki moment obrotowy, występowała w nim asymetrycznosć pilotażowa - zakręt w prawo wykonywało się szybciej... przez lewe skrzydło Piloci w czasie walki bardzo cząsto wykorzystywali ta cechę S.C. do robienia Niemiaszków w chuja, którzy nie spodziewali się takiego manewrowania.

Zdrówka życzę
I tak włoskie są najlepsze.

Spitfrajer się chowa
Może i są, tylko nie wiadomo jakie, bo fotka się nie otwiera.

Zdrówka życzę
bo masz cenzurę w robocie,

Może i są, tylko nie wiadomo jakie, bo fotka się nie otwiera.

Zdrówka życzę


Macchi Mc.202

bo masz cenzurę w robocie,

Owszem, ale na gołe baby, a nie na gołe samoloty

Zdrówka życzę
Co ciekawe, ten samolot miał jedno skrzydło krótsze, a drugie dłuższe.

I tak włoskie są najlepsze.
Obrazek
Spitfrajer się chowa

strasznie podobny do Me 109, czyżby na licencji ??
Prawda jest też taka że w każdym państwie podczas I i II WŚ był jakiś ładny samolot, który oprócz ładnego wyglądu miał swoje wady i zalety. Teraz już takich nie robią...

Tak samo jest z samochodami

Sopwith Camel to już w ogóle był przebój piekielnie trudny w pilotażu, chociaż pierwszym egzemplarzom Spitfire`a zdarzało się gubić skrzydła przy nurkowaniu Weterani powiadali "Gdy Camel wpadnie w korkociąg (co zdarzało się nierzadko) masz do wyboru 3 krzyże - krzyż Victorii, czerwony krzyż lub krzyż z drewna"

A co z myśliwcami made in Poland?

http://www.samoloty.ow.pl/str003l2.htm

A co z myśliwcami made in Poland?

Żałuję, że nigdy nie udało się rozwinąć na pełną skalę produkcji tego maleństwa.



W Jastrząbku tkwił zajebisty potencjał... gdyby tylko dorzucić mu jakiś sensowny silnik, to mógłby sporo namieszać.

Szkoda, że również tylko w fazie planów i makiet pozostał projekt współczesnego Skorpiona



Nawiasem mówiąc ta makieta zostało chyba ostatnio pchnieta na allegro

Zdrówka życzę

strasznie podobny do Me 109, czyżby na licencji ??

Ja tam niewidzę podobieństwa
A co z myśliwcami made in Poland?

http://www.samoloty.ow.pl/str003l2.htm[/quote]

a gdzie słynny PZL P-11c ?? dość nieźle radziły sobie mimo przewagi technicznej i ilościowej wroga.

a gdzie słynny PZL P-11c ?? dość nieźle radziły sobie mimo przewagi technicznej i ilościowej wroga

Zwróć uwagę, że Fret podał linka do drugiej części galerii. Tu jest pierwsza:

http://www.samoloty.ow.pl/str003l1.htm

Swoją drogą jak się popatrzy ile udało się wykonać w dwudziestoleciu międzywojennym projektów niezłych maszyn i ile z nich dopuszczono do seryjnej produkcji, to nóż się człowiekowi w kieszeni otwiera, kiedy sobie uświadomi jak przez 40 lat PRL-u i 18 lat "wolnej Polski" zarżnięto dokumentnie polski przemysł lotniczy. Jak można było zmarnować takie doświadczenie i potencjał?

Zdrówka życzę
No co ty opowiadasz stary, w świdniku produkuje się drzwi do A320, i A340!!!!

[ Dodano: 13-09-2007, 12:05 ]

Wilga, Bies, Iskra

Zapomniał o "latającej zajebistości" - Orliku.

Zdrówka życzę
Myśliwcami każdy umie latać! Co powiecie na Ruskaja Ogromnaja Maszina?


An-225 Mrija

An-225 Mrija

Dowcip mi się przypomniał apropos tego antka.

Otóz sprawa wyglada nastepująco: Pierwsze próbne loty An-225. Piloci startuja uruchamiają aparaturę kontrolną i rozpoczynają testy. Mija pierwsza godzina lotu. Nagle, gdzieś z tylniej części kadłuba zaczynają dobiegać podejrzane odgłosy. Jakieś buczenie, stukanie, chuj wi co. Kapitan posyła drugiego pilota, żeby sprawdził co się dzieje. Drugi pilot wsiada na rower i jedzie na patrol. Nie ma go pół dnia, ale w końcu wraca.
- No i co tam się wyprawia? Nity z poszycia się sypią? Sworznie się luzują? Napędy zacinają? - pyta kapitan.
- A nieeeeee nic takiego - odpowiada drugi pilot - to tylko przez niedomkniętą pochylnię ładunkową wpadły nam niechcący do środka dwa Boeingi 737 i zaczęły latać dookoła żarówki w kiblu.

Zdrówka życzę







Podobieństwo zapewne przypadkowe ale tak mi się skojarzyło.
Włosi i tak nam nie dorównają.
Jastrząb w ogóle prezentował "włoski" styl i był podobny nie tylko do Macchi. Włoskie myśliwce były dośc charaktersystyczne, niezaleznie od tego, przez jaka firme były budowane. Dlatego Jastrzębia można jeszcze porówna np. z:

Fiatem G.50



Macchi C.200



Reggiane Re.2000



Zdrówka życzę
To Re.2000 wygląda mi na licencyjną wersję P-35

EDIT: doczytałem, był wzorowany na P - 35



Żałuję, że nigdy nie udało się rozwinąć na pełną skalę produkcji tego maleństwa.

Obrazek

W Jastrząbku tkwił zajebisty potencjał... gdyby tylko dorzucić mu jakiś sensowny silnik, to mógłby sporo namieszać.

Szkoda, że również tylko w fazie planów i makiet pozostał projekt współczesnego Skorpiona

Zdrówka życzę


Bo nei wiem czemu nasi inżynierowie brali silniki Bristol Mercury 840KM skoro były za sąłbe mogli wsadzić Rolls-Royce Merlin o mocy (1000 KM) lub Bristol Hercules (1230 KM) i było by po problemie. Z takim silnkiem to nawet P11 mógł by z BF 109 (1100KM) walczyć jak równy z równym.
Bo jeden jest gwiazdowy a drugi rzędowy.

Bo jeden jest gwiazdowy a drugi rzędowy.

Merlin to układ "V" a Hercules to gwiazda więc mozna było go spokojnie urzyć.
Nie.
Jaką długość ma rzędowe v12 a jakie gwiazdowe 9 cylindrów?
Zresztą były plany myśliwca napędzanego rzędowym silnikiem(Kania?), jednak jak pokazała historia rozwijanie silników gwiazdowych było właściwą drogą.


jednak jak pokazała historia rozwijanie silników gwiazdowych było właściwą drogą.


Akurat z tym się nie zgodze bo tyle samo było dobrych myśliwców z rzedówkami co z gwiazdami, czyli silnik miał mieć odpowiednie parametry a kształt nie miał takiego znaczenia.


Akurat z tym się nie zgodze bo tyle samo było dobrych myśliwców z rzedówkami co z gwiazdami,

Tylko, że co najmniej od 1940 projektuje się wyłącznie samoloty z silnikami gwiazdowymi.
Jakieś wnioski?
A stodziewiątki, mustangi, spitfire'y, typhoony/tempesty, p38, p39, łaggi, jaki i migi to co?

to co?

To klasyka, rzecz jasna

Zdrówka życzę

A stodziewiątki, mustangi, spitfire'y, typhoony/tempesty, p38, p39, łaggi, jaki i migi to co?
To z założeń z najpóźniej 1940.
Ruskie może później, ale oni musieli mieć czas aby ukraść projekty
Co za debil tak spamuje an tym forum?Moderatorzy za co bierzecie te srebrniki?

Moderatorzy za co bierzecie te srebrniki?

A biorą? Bardzo mnie to interesuje, bo jako administrator nic nie dostaję, a może powinienem?

Zdrówka życzę
Humor angielski


Zdrówka życzę
Murzyny robią za czarnuchów. Straszne
Po chuj on całuje zbiornik?

Po chuj on całuje zbiornik?

Kocha je? Tylko lubi? Podniecają go zbiorniki? Chuj go wie. Grunt, ze fota niezła i w fajnej rozdzielczości.

Zdrówka życzę
moze ktos dac linka? bo mi sie ta fota niewyswietla
http://www.shorpy.com/files/images/13270u1_0.jpg

usunięty chyba


jednak jak pokazała historia rozwijanie silników gwiazdowych było właściwą drogą.


Silnik ma mieć dużą moc, niezawodność i mała masę i gówno jest ważne czy to rzędówka fauka czy gwiazda. Dobrym przykładem jest http://pl.wikipedia.org/wiki/Focke-Wulf_Ta_152


Silnik ma mieć dużą moc, niezawodność i mała masę i gówno jest ważne czy to rzędówka fauka czy gwiazda.

Co o wiele łatwiej osiagnąć w układzie gwiazdy(chłodzenie!!!)
Zreszta najlepszy samolot myśliwski wszechczasów też miał gwiazdę

Czyli który? Bo każdy ma inne zdanie.
Najlepszy samolot myśliwski wszech czasów, jeśli chodzi o porównanie kosztu do efektywności to bez wątpienia Brewster Buffalo.

Ale najlepszy w sensie najlepszy bo najlepszy i chuj to Macchi C 200.
Bo Spitfajery są dla ciot


HA
skoro nikt jeszcze nie napisał to jest to brytyjski English Electric "Lightning"
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA]. • Design by Free WordPress Themes.

    Drogi uzytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczac Ci coraz lepsze uslugi. By moc to robic prosimy, abys wyrazil zgode na dopasowanie tresci marketingowych do Twoich zachowan w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam czesciowo finansowac rozwoj swiadczonych uslug.

    Pamietaj, ze dbamy o Twoja prywatnosc. Nie zwiekszamy zakresu naszych uprawnien bez Twojej zgody. Zadbamy rowniez o bezpieczenstwo Twoich danych. Wyrazona zgode mozesz cofnac w kazdej chwili.

     Tak, zgadzam sie na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu dopasowania tresci do moich potrzeb. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

     Tak, zgadzam sie na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu personalizowania wyswietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych tresci marketingowych. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

    Wyrazenie powyzszych zgod jest dobrowolne i mozesz je w dowolnym momencie wycofac poprzez opcje: "Twoje zgody", dostepnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usuniecie "cookies" w swojej przegladarce dla powyzej strony, z tym, ze wycofanie zgody nie bedzie mialo wplywu na zgodnosc z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.