X
ďťż
Michael Gira

WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA

Polecam wywiad z Michael'em Gira - mózgiem The Swans (zespół choć z pewnością wywodzący się z punka, to raczej z nim nie kojarzony). Rozmowa jest ciekawa o tyle, że M.G. aktywnie udzielał się w nowojorskim środowisku punkowym pod koniec lat 70-tych i w rozmowie przytacza kilka ciekawych historyjek i refleksji dotyczących tego okresu.

Wywiad jest kompilacją dwóch rozmów z M.G., które zostały przeprowadzone dla magazynów Your Flesh i Seconds. Cały tekst w takiej postaci jaką przytaczam znajduje się na stronie polskiego zina Plus Ultra


MICHAEL GIRA



Aby rozpocząć, czy zechciałbyś w skrócie przypomnieć swoje losy aż do punktu,
w którym stałeś się muzykiem.
MG. Tak, oczywiście. Wychowałem się w południowej Kalifornii, w Los Angeles.
Muzyką zacząłem się interesować, kiedy miałem około dwanaście, trzynaście lat
- tak jak każdy. Brałem pełno LSD, wąchałem klej, brałem seconals, wszystko co wpadało
mi w ręce i pasowało do ówczesnej muzyki - rzeczy jak THE DOORS itd. Wiele razy
byłem aresztowany za akty wandalizmu, miałem do wyboru iść do poprawczaka
albo wyprowadzić się do ojca. Matka i ojciec byli w separacji. Mój ojciec żył w
Niemczech i zarządzał tam jakimś biznesem. Uciekłem stamtąd od niego i
podróżowałem stopem po Europie, zostałem aresztowany w Amsterdamie. Ojciec
dał mi do wyboru: wrócić do szkoły w Niemczech albo pójść tam do pracy, w fabryce
która była własnością ciotki jego żony. Myślał, że doświadczenie ciężkiej fizycznej
pracy zmieni moje zdanie co do konieczności edukacji. Po roku pracy powiedział
Ok, teraz pójdziesz do szkoły, wtedy znów uciekłem. Skończyłem w Izraelu żyjąc
tam około roku, sprzedając swoją krew i pracując w kopalni miedzi. W końcu
zostałem aresztowany za sprzedaż narkotyków, spędziłem pewien czas w wiezieniu
a po zwolnieniu zostałem deportowany.

Czy korzystałeś z tych doświadczeń w swojej pracy przez te wszystkie lata ?
MG. Nie... być może skorzystałem z paru z nich. Pamiętam tego gościa w celi,
gwałconego każdej nocy. Widząc to, obawiałem się o siebie. Sam byłem
przedmiotem zainteresowania ale byłem chroniony przez innych Amerykanów, którzy
byli w tych samych barakach. Pobyt w więzieniu nasuwał na myśl system autorytarny
i kazał mi gwałtownie go odrzucać i pogwałcać. Nie chcę przez to powiedzieć, że
pewni ludzie nie zasługują na to by być w więzieniu. Oprócz tego pobyt w więzieniu,
zamkniętym w celi, był dla mnie pobytem w miejscu najbardziej zredukowanym,
ograniczonym do jakiego można trafić. Oczywiście, jedyną rzeczą jaką posiadasz jest
czas i właśnie ten czas jest próżnią wyrugowaną ze wszystkich doświadczeń oprócz
tego co możesz z nim zrobić. To miało bardzo wielki wpływ na mnie. Stało się dla
mnie jasne, że jestem absolutnie odseparowany od kogokolwiek, że nie przynależę
do nikogo, niczego – i jeżeli kiedykolwiek zapominałem o tym, zawsze okazywało się
to błędem. Jak daleko sięgam pamięcią zamykałem się przed ludźmi, uciekałem.
Zdałem sobie sprawę, że nigdy nie będę dążył do społecznego sukcesu, prestiżu i
nigdy nie będę w silnych interakcjach z nikim. Wtedy będę odczuwał komfort i będę
miał pewną małą przewagę. Gdy tylko zaczynałem do czegoś należeć odczuwałem
to jako kompletne osłabienie, jedynie oszukiwanie. Być może dlatego nigdy nie
przejmowałem się, tym że jako SWANS nie odnosiliśmy wielkich sukcesów.

Ok, powróćmy do twojej historii.
MG. Potem wróciłem do życia z moim ojcem ale on stwierdził, że nie może mnie już
dłużej znosić i wysłał mnie z powrotem do Kalifornii. W więzieniu zacząłem dużo
czytać, tak więc myślę że moja edukacja była ok. Przeszedłem test i zostałem
przyjęty do junior college, po roku usiłowań bycia w liceum, co było żałosne po
wszystkich doświadczeniach jakie posiadałem, studiowałem tam sztukę i literaturę
angielską, szło mi całkiem dobrze. Dostałem się do Otis Art Institute, tam spędziłem
dwa lata, opuściłem to na krótko przed końcowymi egzaminami. Wtedy rozpoczął się
punk rock.

Jak wyglądał twój udział w NO MAGAZINE ?
MG. Jednym z moich wspomnień z czasów, kiedy miałem trzynaście lat było,
kiedy moja matka szukając czegoś w moim pokoju znalazła kilka numerów NO MAGAZINE
i zniszczyła je jako pornografię. Zacząłem robić NO MAGAZINE z moim kolegą z Art School,
Brucem Kalbergiem. Zaczęliśmy chodzić na pierwsze punkowe shows, nagrywać je na
video. Polubiliśmy te destruktywną energię zawartą w muzyce. W tamtym czasie
byliśmy pod wrażeniem magazynu SLASH, i czasami sami zamieszczaliśmy tam
coś swojego. Kiedyś Bruce zajął całą stronę numeru SLASH zdjęciem swojego
ogolonego czubka głowy, zwieńczonego kawałkiem wątróbki podpisanego jakimś
obskurnym tekstem. On wychodził nawet na zakupy w takim nakryciu głowy, chodził
w tym na koncerty, do czasu aż wątróbka zaczęła gnić. Później ja znalazłem się na
całej stronie SLASH- przykucnięty, w kaftanie bezpieczeństwa, zrobiony na zdjęciu
na Borisa Karloffa w Mumii, z nadnaturalnie wielkim, ociekającym penisem,
sięgającym z krocza do ust, patrzę się w obiektyw a podpis głosi: właśnie o tobie
myślę. Oczywiście było to pomyślane jako anonimowa fotografia ale kiedyś gdy
robiłem wywiad z GO GO'S dla NO MAGAZINE one mnie rozpoznały... Chcieliśmy
prezentować w naszym magazynie wszystkie najbardziej odpychające,
najobrzydliwsze strony punk rocka, dlatego zaczęliśmy wydawać NO. Mieliśmy
wywiady ze zwykłymi obiektami jak X, THE GERMS. Oba te zespoły bardzo
lubiliśmy i chodziliśmy na ich wszystkie koncerty, ale myśleliśmy też o innych
tematach. Obok wywiadu z moimi ówczesnymi bogami SUICIDE, zamieszczaliśmy
wywiad z dominatrix działającą w Hollywood, która opowiadała o torturowaniu
sędziów, biznesmenów, odkupywali oni swoje winy pozwalając sobie sikać na twarz,
pozwalając się gwałcić przy pomocy dildo itd. Mieliśmy na okładce zdjęcie z sekcji
zwłok, oprócz tego trochę surowej pornografii, surowe rysunki, różne teksty mojego
autorstwa i foto stories Bruce'a. Oprócz zwykłych wywiadów z różnymi zespołami ze
sceny, dla której tak wiele robiłem, dawaliśmy obok mnóstwo obleśnych rysunków
etc. Niektóre rzeczy były dobre, inne złe, ale zawsze na pewnym poziomie.
Naprawdę lubiłem wtedy punk rock, ale nie lubię jego aktualnych wystylizowanych
ewolucji. Nienawidziliśmy absolutnie, otaczającego nas, konsumpcyjnego
społeczeństwa, robiliśmy więc różne rzeczy w stylu: rozbijanie wszystkich szyb na
swojej drodze, po wyjściu z koncertu o drugiej w nocy. To oczywiście było nieco
dziecinne ale całkiem w porządku. Było super, czuć tę energię w powietrzu i tę
przestrzeń, by włożyć w nią całą nie ukierunkowaną wcześniej wściekłość. Tak czy
inaczej, nie mogliśmy wydrukować NO MAGAZINE w LA, musieliśmy jeździć do San
Francisco do drukarni, gdzie produkowano wszystkie porno magazyny na Zachodnie
Wybrzeże. Jechaliśmy potem starym Volkswagenem, wypełnionym po brzegi 1500
egzemplarzami NO MAGAZINE, ale i tak nie mogliśmy ich nigdzie później
sprzedawać. Bruce zamieszczał gdzieś reklamy, jednak większość nakładu
musieliśmy rozprowadzać na koncertach. Sprzedawał je tylko jeden kioskarz przy
Hollywood Boulevard i parę punkowych sklepów.

Wtedy rozpoczyna się także twoja muzyczna kariera.
MG. Wtedy właśnie popełniłem największą pomyłkę mojego życia. Zacząłem grać i
sam zaangażowałem się w muzykę Zacząłem śpiewać w LITTLE CRIPPLES potem
nazywanym STRICT IDS, później tylko IDS. Graliśmy z THE BAGS, MAU MAUS, X,
NEGATIVE TREND. Potem zostałem z niego wyrzucony bo nie potrafiłem śpiewać,
ludzie z zespołu stali się później bezpłodnymi pseudoartystami i nic po nich nie
zostało. Grałem krótko w LA, ale tamtejsza scena była już w 1979 zbyt prosta i
ograniczona, zdecydowałem się wyjechać. Wydawało mi się że w Nowym Jorku
dzieje się więcej interesujących rzeczy. Pamiętam THEORETICAL GIRLS, grupę
Glenna [Branca], CONTORTIONS i grupy Lydii [Lunch]. Ci ludzie próbowali robić coś
innego w brzmieniu, to wciąż posiadało surowość i gwałtowność punk ale nie było
małpowaniem trzy akordowego rocka. Oh muszę przypomnieć tu o innym wielkim na
mnie wpływie, może nie brzmieniu, lecz wrażeniu jakiego oczekiwałem: SUICIDE.
Kupiłem ich album po prostu dla okładki ale pamiętam, słuchając tego myślałem że to
najbardziej wystrzałowa rzecz jakiej w swoim życiu słuchałem. Cheree Cheree
Frankie Teardrop Frankie kills his wife and kids Whaaaah Ha ha ha ha !!!
Wspaniałe.
Byli razem na trasie z THE CARS a ja widziałem ich wtedy w LA, grali z NERVOUS
GENDER. Było tam pełno punks z LA Alan Vega- wszyscy pluli mu prosto w twarz,
wylewali na niego swoje drinki, nie było tam żadnej sceny, on zwyczajnie ocierał się o
nich i krzyczał aah dzięki dzięki ! To było wielkie. On był wspaniały, byłem
tego wielkim fanem. To była kolejna przyczyna, że wyprowadziłem się do Nowego
Jorku. Chodziłem cały czas do Max's [Max's Kansas City Club] tam często oglądałem
SUICIDE i jego inne grupy. Myślę, że był fantastycznym performerem, tak więc to
także było wielkim wpływem.

Czy wyraźny był ten moment, kiedy punk stracił swoją atrakcyjność i siłę
przyciągania ?
MG. To stało się niemal natychmiast ! Kiedy pojawił się hardcore, zaczęło mnie
przyprawiać o mdłości, dlatego że przejął on te najgłupsze i najpośledniejsze strony
punk stylistyki i zaczął je traktować jak wytyczne. Jest parę wyjątków, naprawdę
bardzo lubiłem BLACK FLAG za przejmujące brzmienie i dla ich wybuchów wiolencji
(przede wszystkim na koncertach) i ta agonia Henry'ego, zawsze przyjemne było ich
oglądać, doceniałem również DEAD KENNEDYS a przede wszystkim Jelly'ego i jego
trujące, czarne poczucie humoru.
Szybko jednak znienawidziłem publiczność hardcore- byli prawie tacy sami jak ci
frajerscy kibice, szukający tylko okazji by kogoś pobić. Grawitowałem wtedy ku
rzeczom jak TG, SPK, PUBLIC IMAGE (którzy, moim zdaniem muzycznie byli o wiele
lepsi od SEX PISTOLS), SUICIDE, później NEUBAUTEN, no a potem byliśmy już my!

Co jeszcze robiłeś w tamtym czasie ?
MG. Napisałem parę recenzji do SLASH, zrobiłem kilka beznadziejnie głupich
performances, pracowałem na budowach i malowałem mieszkania aby zarobić na
życie. Miałem też okazję by służyć jako asystent w performance Hermanna Nitscha
Orgies Mysteries Theater i zmywać krew i wnętrzności z performerów. Później
napisałem rodzaj hommage dla tego wydarzenia i dla Bruce'a w formie historii o
tytule The Young Man Who Hid His Body Inside a Horse albo My Vulvic
Los Angeles. Byłem zainspirowany performance, który Bruce projektował, lecz
nie posiadał środków na realizację. Chciał kupić konia, zawieźć go do galerii, zarżnąc
go i wejść w akwalungu w jego ciało i wnętrzności. Chciał żyć wewnątrz trupa,
oddychając powietrzem z akwalungu, podczas kiedy on gnił. Odkryłem potem gdzieś,
że Rzymianie zaszywali chrześcijańskie dziewice w trupach zwierząt, tak aby
wystawały im tylko głowy, biedne dziewczyny powoli umierały, podczas kiedy ich
ciała gniły wewnątrz tych zwierzęcych trupów. Ciekawe czy Bruce wcześniej o tym
wiedział.

Opowiedz jak wyglądał performance Hermanna Nitscha, w którym brałeś udział.
MG. To odbywało się w Venice CA około 1978 – 79, kobieta z którą byłem,
prowadziła agencję artystyczną prezentującą rzeczy, które nie mogły być
pokazywane w żadnych instytucjach artystycznych ani w oficjalnym obiegu sztuki. To
był bardziej obrzęd niż performance, trwał około sześciu godzin i dział się wszędzie
wokół ciebie bez żadnej sceny. W jakimś dużym, opróżnionym na te okazję sklepie, u
góry pomieszczenia podwieszono dwa wychudłe trupy owiec, przywiązano je
kończynami do sufitu i podłogi tak, aby martwe mięso wisiało po środku
pomieszczenia. Na miejsce dostarczono też w zbiornikach kilkaset galonów krwi i
zwierzęcych wnętrzności. Grupy nagich chłopców ze związanymi oczami ustawiono
w kolumny, krew tryskała ze wszystkich stron na ich delikatne ciała, wlewała się na
ich twarze, do ich ust. Cyklami tych ciemnych rytuałów kierował sam Hermann
Nitsch, niski, gruby gość, ubrany na czarno, jak ksiądz bez koloratki, z nalaną, białą
twarzą Austriaka, z rumianymi policzkami. Tak jakbyś wyobraził sobie pijanego,
nadętego Napoleona. Z wielką, czarną, gumową rękawicą na prawym ręku kierował
ludźmi. Zgromadził imponującej wielkości orkiestrę złożona z uliczników, punks,
różnego rodzaju wolontariuszy i ręką odzianą w tę rękawicę dyrygował nimi a oni,
przy pomocy rogów, trąb, bębnów, gwizdków wytwarzali niemożliwie głośny hałas. Ta
grzmiąca kakofonia nadawała rytm i tempo całej tej mszy.
Każdy pił ogromne ilości wina, które było rozdawane w dzbanach, chodziło aby upoić się
do granic możliwości i oddawać się krwi i rytuałowi, stworzyć sytuację kiedy
chłopcami zaczęły targać konwulsje. Kilka godzin hałasu, smród mięsa i krwi, każdy
brodził we krwi i odpadkach padliny, to było naprawdę wspaniałe ! Asystenci Nitscha,
którzy lali krew i wykonywali jego polecenia, w pewnym momencie obcięli liny i krew
zaczęła tryskać wszędzie. Połowa ludzi była już naga, umazana we krwi, w stanie
kompletnego upojenia, krew i wnętrzności zaczęły wylewać się na ulicę i przyjechała
policja. Śmieszny był ich widok w eleganckich, niebieskich mundurach pośród tej
rzeźni. Nie pamiętam z tego zbyt wiele, byłem po prostu zbyt pijany i to było już tak
dawno. Największą rzeczą, którą stamtąd wyniosłem to smród, którego tygodniami
nie mogłem zmyć i to uczucie bycia pochłoniętym, ogarniętym przez szlachtowanie,
krew, dźwięk, sposób w jaki zatrzymywało to jakikolwiek upływ czasu. Chciałem
pozostać w tym na zawsze. W pewien sposób było to czysto religijne przeżycie. To
także w pewien sposób wpłynęło na SWANS, w tym co naprawdę chciałem wydobyć
z muzyki. To jest ta pierwotna rzecz która wstrząsa tobą do cna. To było właśnie to,
to i THE STOOGES.
Innym kluczowym doświadczeniem było, gdy jako kilkunastolatek, podróżując po
Europie, znalazłem się raz na północ od Brukseli na czymś co okazało się być
sławnym jazz – rock festiwalem. To był rok 1970 a ja wraz z dwudziestoma tysiącami
brudnych hippisów, leżąc w błocie oglądałem PINK FLOYD. Właśnie odszedł od nich
Syd Barret, to był okres płyty Umma Gumma. Oczywiście byłem na końskiej dawce
LSD i było to dla mnie ogromne i pamiętne doświadczenie, zupełne
zagłębienie się w brzmieniu, którego PINK FLOYD używał w tamtym czasie. Na liście
wykonawców byli również AMON DUUL, SOFT MACHINE, CHICAGO ART
ENSEMBLE, FRANK ZAPPA i wiele innej muzyki eksperymentalnej.

Jak rozpowszechnione były narkotyki na punk scenie w tamtym czasie ?
MG. Ludzie dużo pili i wokół pełno było Metadryny, naprawdę złego i żrącego
narkotyku. LSD było traktowane jako spadek po znienawidzonych hippisach. Brałem
tego mnóstwo gdy byłem trzynastoletnim psychodelicznym dzieciakiem. W czasie,
kiedy byłem w LA, około 1979, ludzie wciąż pełno tego zażywali i w połączeniu z
muzyką tamtych czasów dawało to pokręcone sensacje. Przypuszczam, że
powinienem powiedzieć tu, że nie polecam narkotyków młodym ludziom. Znów
musisz – nawet jeśli to niemodne- mieć wolną wolę aby sam wybierać.

Jakie okresy, w twoim pojęciu były najlepsze w historii SWANS ?
MG. Pierwszy okres to gęste i brutalne granie i tylko to: Filth, Cop. Potem na Greed,
Holy Money zacząłem inkorporować więcej quasi melodyjnych
brzmień i o wiele więcej sampli. Zawsze używałem taśm, pętli i tego typu rzeczy ale
wtedy zacząłem używać brzmienia bardziej opartego na samplach aby nadać temu
więcej tekstury. Children of God był już zupełnie innym przedsięwzięciem, stał się
bardziej złożony, zróżnicowany i w paru miejscach całkiem spokojny.
Przypuszczam, że najgorszym momentem było nasze podpisanie kontraktu z MCA,
ta cała porażka. To było upadkiem pod każdym możliwym względem. Byłem
zmuszony użyć obcego producenta, kiedy powinienem sam produkować SWANS.
MCA nie przyjęło tego i w ten sposób Burning World stał się przeciętnie brzmiącą
płytą. Finansowo była to totalna klęska, dali nam dużo pieniędzy ale większość z nich
wydano właśnie na produkcję. Wtedy dopiero MCA otrząsnęło się i
wywaliło wszystkich, którzy z nami pracowali. Niesiony impulsem i naiwnością
przejąłem wszystkie pozostałe pieniądze i wpompowałem je w tych cwanych
menadżerów, których musiałem wynajmować by doprowadzili do tego by MCA
pracowało nad tą płytą. Pełno prawników, rachunków, wszystkiego...aż w końcu
zostałem z porządnymi długami.
Następny okres to koniec lat osiemdziesiątych i wczesne dziewięćdziesiąte, nieco
zróżnicowany. Kilka rzeczy jest bardzo dobrych, parę nieudanych. To przede
wszystkim ja, próbujący uczyć się pracy w inny sposób – byłem skazany na pomyłki.
Myślę, że jakieś 75% jest naprawdę wyśmienita ale reszta...reszta powoduje, że pluję
sobie w brodę. Ale i tak nie jest najgorzej, po tak długim czasie. Wtedy wyszedł The
Great Annihilator, który zawarł w sobie mnóstwo nowych brzmień i był jak
pełne nowe odkrycie. Teraz, ostatnia płyta, która jest bardziej soundtrackowa niż
cokolwiek co wcześniej zrobiłem. Zawsze próbowałem tę rzecz wciąż ożywiać na
nowo aby podtrzymać swoje zainteresowanie – dlatego to się tak zmieniało.

Jak tworzyłeś pierwsze składy SWANS. Czy robiłeś to za pomocą ogłoszeń ?
MG. Yeah, czasami próbowałem i tego ale to się nigdy nie udawało. Spotykasz wtedy
idiotów, którzy chcą jamować i grać "rock". Spotykałem więc ludzi i zwykle
walczyłem, próbując pozyskać ich by robili co chcę. Robili to przez pewien czas,
potem nienawidząc mnie odchodzili, tak było cały czas w historii SWANS ha ha ha !

Czy któryś z muzyków był szczególnie ważny dla tego jaki obrót przybrała muzyka ?
MG. Byłoby dużym grubiaństwem i nieuczciwością powiedzieć, że żaden nie miał
wartościowych pomysłów, lecz to ja zawsze to prowadziłem i zawsze zachodziła
konieczność abym prowadził to w określonym kierunku. Zawsze było to dalekie do
jakiegokolwiek "rockowania", którego chcieli czasami niektórzy z muzyków. Podstawą
mojej pracy z jakimkolwiek muzykiem jest to, że pozwalam im być sobą i wyrażać
siebie wewnątrz SWANS, tak więc oczywiście posiadają w tym swoją osobowość.

Najbardziej wpływowa była Jarboe, kiedy dołączyła, zacząłem inkorporować jej
talenty jako kompozytora, aranżera, jej wielki śpiew i jej klasyczne wykształcenie
muzyka. Brzmienie gitary Normana [Westberga] – wiem że jego sposób grania
bardzo na nas wpłynął. Oprócz tego dołączył Al Kizys mógł grać w tym głuchym
łomoczącym stylu SWANS, on jednak potrafił również tworzyć małe wyrafinowane
formy, które raz odkryte włączaliśmy do gry.

Czyli na jakich podstawach wybierałeś muzyków ?
MG. Musieli chcieć wydobyć z siebie każdą fizyczną połać energii i włożyć ją w
brzmienie. Nie mogli wyglądać jak jacyś rock'n'rollowi idioci i nie działać w
rock'n'rollowy sposób. Takie były kryteria. Zaangażowanych było tak wielu ludzi, że
trudno to teraz dokładnie określić. Niektóre decyzje były podejmowane w ostatniej
chwili, bo akurat mieliśmy tour i potrzebowaliśmy perkusisty.

Powiedziałeś, że ta płyta [Soundtracks For the Blind] jest soundtrack oriented...
MG. To nie są rock songi chodzi o pewną dynamikę. Płyty, które lubiłem jako
dziecko, muzyka która mi się zawsze podobała to taka, która zawiera i używa wielu
złożonych struktur. Wczesny KRAFTWERK, pre elektroniczny, na krótko przed tym
jak stali się elektroniczni, byli naprawdę psychodeliczni, robili prawdziwie interesujące
rzeczy; NEU, CAN, FAUST, Brian Eno, a później SPK, THIS HEAT, THROBBING
GRISTLE, CABARET VOLTAIRE...

Czy próbowałeś wytworzyć wrażenie jakichś obrazów ?
MG. Nie, nie wierzę w tę impresjonistyczną ideę, że możesz wywołać pewne sceny
za pomocą dźwięku, lubię jednak to dzieje się gdy wprowadzasz jakiś znaleziony
głos lub jakąś dłuższą wypowiedź, narrację z jakiegoś innego kontekstu w jakąś
formę muzyczną, lubię taką chwilową nostalgię, którą to wywołuje.

Przeprowadziłeś się do Atlanty. Co skłoniło cię do tego kroku ?
MG. Nadzieja. Walenie głową w mur w Nowym Jorku, przez trzynaście lub
czternaście lat. Musiałem wyjechać. Jarboe wyjeżdżała a ja miałem do wyboru
wyjechać razem z nią albo nie. Przede wszystkim miałem dość wszystkich przyjaciół
jakich tam miałem, piłem na umór codziennie. Nie widziałem szans aby tam
pozostać. Chodzenie ulicami było torturą bo wszystko było przesycone
wspomnieniami, w moim odczuciu, klęsk. To było dla mnie naprawdę negatywne
otoczenie. Ostatnie trzynaście albo czternaście lat spędziłem w pomieszczeniu przy
Szóstej Ulicy i Alei B, nie miało ono okien. Pod koniec spędzałem tam większość
czasu, prawie nie wychodząc przed 22- 23. Byłem jak mrówka. Wychodziłem do
baru, upijałem się i wracałem. Ha ha ha. To było bardzo nieproduktywne.
Przeprowadzka i opuszczenie tego miejsca, otworzyły przede mną bardzo wiele
kreatywnych możliwości. Byłem na nowo zdolny, aby usiąść i ukończyć książkę The
Consumer [książka Michaela Giry wydana przez 2.13.61- wydawnictwo Henry
Rollinsa], na nowo zaczęła powstawać muzyka. Potrzebujesz zmiany, zawsze
potrzeba zmian, tak myślę. Zawsze jest dobrze znaleźć się w końcu w innym
miejscu, dlatego uwielbiam podróżować.

Jak wyglądało twoje światowe spoken word tour, które odbyłeś ostatnio ?
MG. Podróżowałem po Europie ciągnąc a sobą walizkę, podróżowałem pociągiem.
Potem około sześć tygodni sam jeździłem furgonetką po USA i po prostu czytałem.
Nie znoszę tej całej metody czytania, która jest uskuteczniana na MTV, słowo
mówione -rockowa osobowość siada i nadaje swoje dogmaty. Nie lubię tego. To
natomiast było wyborne i odbywało się bez przymusu. Chciałem tylko czytać, po
prostu spokojnie czytać. Pozwalać słowom mówić. Bez wielkiej próby i bez tych
wszystkich ceregieli. Poza tym miałem możliwość spotkania się z fanami. Zwykle nie
spoufalam się zbytnio. Teraz odkryłem, że wielu ludzi było całkiem inteligentnych, ich
towarzystwo było w porządku. Było to satysfakcjonujące.

Całe twoje pisarstwo, kawałki SWANS, proza wydają się bezsprzecznie smutne
a nawet okrutne. Czy jesteś w głębi nieszczęśliwym człowiekiem ?
MG. Ha ha ha ! Nie wiem. Piszę po prostu o rzeczach, które czuję, albo o obrazach,
które do mnie przychodzą i poprzez to się wyrażam. Nie stoi za tym żadna filozofia,
poza tym że jest to jak najprostsze i uczciwe – mam nadzieję, że w rezultacie takie to
właśnie jest. Przez "uczciwe" nie rozumiem jakichś "zwierzeń", powodem, dla którego
robię muzykę jest to, że to właśnie robię w moim życiu. Nie mam innego wyjścia. Nie
jestem przystosowany ani przygotowany do niczego innego. Jestem za stary na
pracę na budowie. Tak to wygląda. Zdecydowałem, że piszę o rzeczach, które mnie
obchodzą, bo tak po prostu jest.

A więc uczucia i wyrażane wizje nie są koniecznie obrazem twoich własnych?
MG. Well, przypuszczam, że odbijają to kim jestem, tak. Nie jestem zbyt towarzyski.
Nie czuję się zbyt dobrze dostosowany i jeżeli nie mógłbym tak pracować z
pewnością bym się zabił. Muszę robić te rzeczy aby żyć.

Wydaje się, że przez twoją prace przewija się wiele motywów
spirytualnych motywów. Dlaczego włączasz je do swojej pracy, skąd bierze się ta stałość ?
MG. Z nieposiadania absolutnie żadnego koncepcji na to co ja, do cholery, robię na
tej ziemi. Ha ha ha ! Ale tak jak wszystkie westchnienia, religijne uniesienia, nie jest
to w ogóle usystematyzowane. Nagle mogę być oszołomiony przez jakąś
"dziwność", być może bierze się to z tego, że brałem za dużo LSD jako dziecko, ha ha
ha. Od czasu kiedy byłem dorastającym w USA dzieckiem, które w kółko ogląda
telewizję, kiedy w wieku dwunastu lat zacząłem brać LSD, świat nie wydawał mi się
realnym miejscem. Wydawało się, że niektóre czyny nie mają żadnych następstw.
To trwało do niedawna, aż pozbyłem się tego rodzaju nieszczęsnego zadufania, że
potrafię ze wszystkim dać sobie radę. Naturalnie, gdy stajesz się starszy, zaczynasz
sobie zdawać z tego sprawę, zaczynasz pojmować swoja śmiertelność. Zdałem
sobie z tego sprawę gdy miałem ostre zapalenie gardła i musiałem być operowany.
Jestem zwykłym śmiertelnikiem, zabrało mi wiele czasu by usunąć to nierealne
podejście do życia. Zwyczajnie czuje ból i jest on rzeczywisty. Prawdopodobnie
powodem tego było, że brałem za dużo narkotyków i byłem za mocno zakorzeniony
w pop kulturze, przez większość życia używałem telewizji jako alternatywnej
przestrzeni dla mojego umysłu. Dlatego właśnie używam telewizji jako znaku żądzy
wyrugowania swojego ciała i zatracenia się w czymś. Tak właśnie robią ludzie, TV to
rodzaj szamańskiego medium.

Czy masz zamiar wydawać archiwalne lives jak Real Love czy Kill The Child ?
MG. Będę umieszczał pewne rzeczy jako extra tracks albo zrobię jakieś limitowane
edycje. Istnieje jedna, o którą wszyscy pytają: Public Castration Is a Good Idea, która
swojego czasu była koronnym dowodem na nasz brak gustu. Przez te wszystkie lata
nie słuchałem tego, ostatnio gdy puściłem to sobie nie mogłem uwierzyć, to było takie
wolne. Byłem pod wrażeniem ! Dziwne było, że gdy pisałem kawałek był on już
wolny, ale gdy graliśmy go na żywo stawał się jeszcze wolniejszy, w przeciwieństwie
do większości grup, które na żywo grają coraz szybciej. Graliśmy tak, że mogłem
spokojnie zapalić papierosa między uderzeniami...

Nie wiem czy już o tym mówiłem, ale na tym kończę SWANS. To koniec. Zamknięte.
To trwało piętnaście lat i nazwa SWANS stała się raczej ciężarem niż chlubą. Im
bardziej chcieliśmy się oderwać od ludzkich przeświadczeń na temat SWANS - tym
mocniej byliśmy zakleszczeni w przeszłości. Zdecydowałem się przerwać to i
podążać dalej. Poza tym nie interesuje mnie już robienie głośnej muzyki. Dlatego
właśnie chcę zebrać wszystkie pozycje naszego katalogu i sprawić że będą znane i
dostępne ludziom, których będą interesować. Chcę to zrobić do końca i ruszać dalej.

© SECONDS
© YOUR FLESH


Źródło: http://www.plusultra.org.pl/giraint.htm

Zdrówka życzę

PS: Swoją drogą, to The Swans jest zajebistą kapelą i dziwię się, że jeszcze (chyba?) nie było o niej tematu.


jeden z ciekawszych zinów w tamtym okresie(twarda tekturowa okładka,format A4,wszystko czarno-białe) robiony przez Wiktora Skoka z Jude,za jednym zamachem udało mi się dostać 3 numery na jakimś gigu.

skład tych trzech numerów:


#1: SWANS, TREPONEM PAL, SPK, PLASMATICS,
WINSTON SMITH, RORSCHACH

#2: GODFLESH, DYSTOPIA, PRONG, CONSOLIDATED, NEUROSIS, GOD, BATTALION OF SAINTS

#3: EYE HATE GOD, DEAD BOYS, ERASEHEAD, DISCHARGE, KILLING JOKE, DROPDEAD, X RAY SPEX, PITCH SHIFTER, MISSING FOUNDATION


dość ciekawy rozstrzał stylistyczny

a SWANS to rzeczywiście bardzo dobry i inspirujący zespół,trochę jakby obecnie zapomniany i niedoceniony
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA]. • Design by Free WordPress Themes.

    Drogi uzytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczac Ci coraz lepsze uslugi. By moc to robic prosimy, abys wyrazil zgode na dopasowanie tresci marketingowych do Twoich zachowan w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam czesciowo finansowac rozwoj swiadczonych uslug.

    Pamietaj, ze dbamy o Twoja prywatnosc. Nie zwiekszamy zakresu naszych uprawnien bez Twojej zgody. Zadbamy rowniez o bezpieczenstwo Twoich danych. Wyrazona zgode mozesz cofnac w kazdej chwili.

     Tak, zgadzam sie na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu dopasowania tresci do moich potrzeb. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

     Tak, zgadzam sie na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu personalizowania wyswietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych tresci marketingowych. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

    Wyrazenie powyzszych zgod jest dobrowolne i mozesz je w dowolnym momencie wycofac poprzez opcje: "Twoje zgody", dostepnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usuniecie "cookies" w swojej przegladarce dla powyzej strony, z tym, ze wycofanie zgody nie bedzie mialo wplywu na zgodnosc z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.