WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA Inaczej jajo na niebiesko tudzież jajo po chińsku.Jak dla mnie to ciekawe zagadnienie. Właśnie pierwszy raz spotkałem się z czymś takim czytając jakieś pierdoły w internecie. Wygląda bardzo nieciekawie, a podobno w Chinach ma rangę prawdziwego przysmaku. Pomijając oczywistą różnicę gustów kulinarnych między Europą a Azjatami, zastanawiam się czy to rzeczywiście coś dobrego. za Wikipedią: Jaja (zwykle kacze) poddawane przez kilka tygodni fermentacji w mieszaninie wapna, słomy ryżowej i naparu herbaty - chiński przysmak towarzyszący chińskiej kulturze od lat. Słyszał ktoś coś na ten temat? gdzieś coś o tym chyba na discovery widziałem. kazali jakimś kitajcom [miłośnikom stuletnich jaj] zjeść ełropejskie smierdzace sery, a ełropejczykom [miłośnikom smierdzacych serów] te wlasnie stuletnie jaja. wnioski z eksperymentu ciekawe, i jedni i drudzy sie pozygali Miałem okazję spróbować na jednej z firmowych imprez, która odbywała się w drogiej chińskiej restauracji. Nic specjalnego poza przerażającą nazwą. Nawet już nie pamiętam jak smakowało. mam w pracy kilku chińczyków, i większość jedzenia które przynoszą sobie na lunch poprostu śmierdzi i smakuje niezbyt dobrze, sądzę więc, że i te jajka muszą być ohydne. a ja gdzies czytałam o jeszcze większym przysmaku, chyba na islandii... ale kurde juz nie pamietam co to było...chyba jakies zgniłe wnętrznosci czegostam i jeszcze obsikiwane... moge cos pokrecic, ale naprawde nie pamietam. ktos cos wie na ten temat? bo nie jestem pewna czy nawet tutaj tego nie widziałąm. W Kambodży za to jedzą pisklęta wygrzebywane łyżeczkami z jajek. a ja gdzies czytałam o jeszcze większym przysmaku, chyba na islandii... ale kurde juz nie pamietam co to było...chyba jakies zgniłe wnętrznosci czegostam i jeszcze obsikiwane... moge cos pokrecic, ale naprawde nie pamietam. ktos cos wie na ten temat? bo nie jestem pewna czy nawet tutaj tego nie widziałąm. może chodzi Ci o surströmming - kiszonego śledzia? ze sfermentowanego czegośtam z ryby to w starożytnym Rzymie robili sos na islandii tez jedza zgnile mieso rekina chyba. jakis typ w radiu kiedys o tym gadal, ze przysmak itd. ni chuja! skoro mowa o obrzydliwosciach to zawsze rozwalalo mnie w programie NIESUTRASZENI jak musieli jesc jakies zgnite węże, jaja od byka, doje od krowy... no przerąbane. z takich kulinarii to tylko sałatka z frutti di mare, ew na pizzy ale nic pozatym. Kiedys za dzieciaka zeby byc smiesznym i popisac sie przed kumplami na lawce zjadlem muche, ale to sie nie rowna z obsikiwanym zgnitym zarciem ze sfermentowanego czegośtam z ryby to w starożytnym Rzymie robili sos Garum Większość obrzydliwych rzeczy okazuje się zjadliwa, w końcu w stuletnim jaju najbardziej nas boli to że jest stare Najbardziej działająca na podświadomość rzecz jaką miałem jeść to żywa kałamarnica. Wymiękłem Garum Dokładnie! Nie pamiętałem nazwy. Ja jadłem smażone larwy Tenebrio molitor i Zophobas morio,sam usmażyłem z miodem. Zajebiozo "prawie jak kurczak". [ Dodano: 02-01-2008, 23:43 ] A ja jadłem papier, plasteline, kozy z nosa i piłem mocz (oczywiśczie tylko swój) wasze wynalazki nie robią na mnie wrażenia. A kideyś w knajpie poznałem typa który zjadł kieliszek i tylko te gróbe denko zostawił, wujek mi mówił że typ słynie na wsi z wpierdalania Kufli, świeczek, kieliszków i wszystkiego co w knajpie może sie znaleźć na stole. A co do żygania to zajołem kiedyś 2 miejsce w podwórkowym konkursie na najszybsze żeganie. Nie pamiętam kto to był, chyba Indiana Jones - miał zjeść w filmie mózg żywej małpy, nie? Dobrze trybisz, ale nie do końca Jemu to akurat specjalnie nie przeszkadzało (w końcu zahartowany podróżnik i łowca przygód), raczej jego partnerce. Po drugie najpierw były inne dania (m.in. zupa z oczu krokodyli), a dopiero na końcu podali deser - móżdżki małp. No i po trzecie - żywe to one raczej nie były A ja jadłem papier, plasteline, kozy z nosa i piłem mocz (oczywiśczie tylko swój) wasze wynalazki nie robią na mnie wrażenia. A kideyś w knajpie poznałem typa który zjadł kieliszek i tylko te gróbe denko zostawił, wujek mi mówił że typ słynie na wsi z wpierdalania Kufli, świeczek, kieliszków i wszystkiego co w knajpie może sie znaleźć na stole. A co do żygania to zajołem kiedyś 2 miejsce w podwórkowym konkursie na najszybsze żeganie. my mamy kumpla który wódke zagryzał bobkami choinkowymi... [ Dodano: 03-01-2008, 14:53 ] my mamy kumpla który wódke zagryzał bobkami Alkohol zagryzany gównem = 1000% punkrock w przedszkolu wcinałem klej, aż mame musieli wzywać, zreszta nie sam wcinałem , kurwa Glue Eaters Gang - niezła nazwa dla kapeli wronka napisał/a: my mamy kumpla który wódke zagryzał bobkami Alkohol zagryzany gównem = 1000% punkrock moja choinka rosła bez nawozów. ale w sumie była sztuczna. co to kurwa sa te bobki?? [ Dodano: 03-01-2008, 18:29 ] w przedszkolu wcinałem klej Zapomniałem, klej też jadłem no i trawe jeszcze. Możliwe, że to jakiś specjalny gatunek wiewiórek, żyjący na świątecznych choinkach. Je te orzechy i ciastka wiszące na gałązkach, a potem robi bobki. kiedys na discovery ogladalem krotki dokument o kawie no i ponoć najlepsza - najdroższa - kawa jest z ziaren wysranych przez jakigos lisa, kłeta czy cuś A kideyś w knajpie poznałem typa który zjadł kieliszek i tylko te gróbe denko zostawił, wujek mi mówił że typ słynie na wsi z wpierdalania Kufli, świeczek, kieliszków i wszystkiego co w knajpie może sie znaleźć na stole. A co do żygania to zajołem kiedyś 2 miejsce w podwórkowym konkursie na najszybsze żeganie. moj kumpel z ktorym obecnie gram w kapeli kiedys notorycznie wpierdalal kufle i szklanki. zakladal sie w roznych knajpach o wodke i zawsze wygrywal. raz tylko przejebal, bo nie zastrzegl, ze zostawia denko i gosc mu nie chcial postawic, bo powiedzial, ze nie zjadl do konca teraz ma ponad trzy dychy na karku, rodzine i juz nie odpierdala takich akcji, twierdzi za to, ze dzieki tamtej diecie ma teraz zdrowe zeby (mocne szkliwo ). jednak wszystko ma swoje plusy dodatnie i ujemne, bo kiedys chyba zajadal sie kuflem zbyt lapczywie i przeszedl z tej okazji operacje. tak czy inaczej wpierdalanie kufli = pankrok! jedzenie szklanek odstawiłem w wieku 4 lat. to danie dla mięczaków. teraz piję coca-colę i jeszcze nie mam dupy wielkości 100 watowego marshalla. koleś którego ja znam ma taką diete bo wcześniej miksował jabole ze sterydami i nie dokońca wszystko ma pod kopułom poukładane. jakby miksował te sterydy z tym stuletnim jajem, to pewnie białka by dojebało w bułę więcej niż zigiemu i hatelordzowi razem wziętym. zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl szamanka888.keep.pl