|
Projekt Chronos - dla miłośników teorii spiskowych |
WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA
Znalazłem taki oto artykulik.
http://www.greendevils.pl...wa_szwabia.html
(nie zamieszczam całości ze względu na objętośc tekstu i liczne ilustracje)
Pewnie wiele osób go już zna. Podejrzewam, że z tych, którzy go znają większość uważa go za bzdurę (i pewnie ma rację), ale jako, że fascynują mnie rozmaite "zgadki" z okresu II W.S. i różne mistyczne odloty przywódców III Rzeszy (niezależnie od tego czy była to prawda, czy jedynie fikcja wymyślona dla tych dla których mroki wojenne były zbyt mało mroczne i tajemnicze), to zamieszczam.
Zdrówka życzę
Prawdziwymi mistrzami w konstruowaniu spisków, których celem jest przejęcie władzy nad światem, są oczywiście Żydzi, na drugim miejscu plasują się Niemcy, a na trzecim kosmici. Nacje takie jak Rosjanie, Amerykanie czy Chińczycy nie mają pojęcia o spiskowaniu i nie dorastają wyżej wymienionym do pięt. Tak naprawdę nic nie jest takie, jak się wydaje na pierwszy rzut oka. Wiedzą to wszyscy, ale tylko niektórzy mówią o tym głośno.
Protokoły Mędrców Syjonu
Co 200 lat na starym żydowskim cmentarzu w Pradze, tam gdzie pochowany jest stwórca Golema rabin Lowe, zbierają się przedstawiciele wszystkich 12 plemion Izraela, żeby uzgodnić, co dalej robić. Jak należy postępować przez najbliższe 200 lat, by umocnić władzę nad światem. Wie o tym doniosłym fakcie każdy miłośnik spiskowych teorii.
Po raz pierwszy Europa dowiedziała się o tych spotkaniach z niewielkiej książeczki zatytułowanej "Biarritz", wydanej w 1868 roku przez sir Johna Retcliffe'a. Jak się później okazało, autor wcale nie był tym, za kogo się podawał. W rzeczywistości nazywał się Hermann Goedsche i był szpiclem pruskiej policji, wyrzuconym ze służby po jakiejś nieudolnej prowokacji.
O Żydach Herr Goedsche wiedział jednak mało i musiał się przy pisaniu swojej książki posiłkować jakimiś źródłami. Za źródła posłużyła mu powieść Aleksandra Dumasa "Józef Balsamo", skąd przepisał scenę spotkania spiskowców na cmentarzu, i satyryczny dialog francuskiego pisarza Maurice'a Joly'ego zatytułowany "Rozmowy w piekle pomiędzy Machiavellim a Monteskiuszem" - z tej z kolei publikacji zaczerpnął uczone słownictwo i całą osnowę intrygi.
Niby wszystko jasne, tylko kim w rzeczywistości był ten Joly? Otóż monsieur Joly to krytyk i przeciwnik polityki cesarza Francuzów Napoleona III. Dodajmy od razu, że bardzo mały krytyk i równie mały przeciwnik. Za napisanie "Rozmów w piekle..." poszedł sobie grzecznie siedzieć. Kiedy przyjrzymy się bliżej jego broszurce i porównamy ją z powieścią popularnego w XIX wieku pisarza francuskiego Eugeniusza Sue zatytułowaną "Tajemnice ludzkie", odkryjemy, nie bez zdziwienia zapewne, że całe fragmenty tekstu są w obydwu dziełach prawie identyczne. Joly'emu bardzo się spieszyło i musiał skądś przepisać swoje rewelacje, a powieść pana Sue akurat leżała na nocnym stoliku. Właściwie w obydwu tekstach nie zgadza się tylko jedno: pan Joly podejrzewa o spisek Żydów, a pan Sue jezuitów.
Nie nam tutaj oceniać mechanizmy, które spowodowały, że wspomniane utwory zyskały szaloną popularność w Europie. Wiadomo, że ją zdobyły i były czytane z wypiekami na twarzach przez całe rzesze ludzi. Nie tylko prostych i chciwych sensacji, także przez wykształconych i pełnych ogłady. Książka napisana przez pruskiego tajniaka posługującego się nazwiskiem angielskiego lorda znalazła najwięcej miłośników w Rosji. Szczególną estymą zaczęli darzyć ją rosyjscy tajniacy (czy to nie zastanawiające?).
Agenci carskiej Ochrany nie byli może ludźmi o przesadnie wyrafinowanym guście literackim, mieli za to dużo zmysłu praktycznego i od razu wpadli na pomysł, w jaki sposób wykorzystać te popularne publikacje. Stworzyli w oparciu o nie nowe dziełko, które nazwali "Protokoły Mędrców Syjonu". Praca ta w barwny i malowniczy sposób wyjaśniała, dlaczego Rosja Mikołaja II to kraj, w którym żyć się nie da, a umrzeć też wcale nie jest łatwo.
"Protokoły" w przystępny sposób tłumaczyły dostrzeganą przez wielu obywateli głupotę cara, nieudolność ministrów, korupcję w armii i lenistwo urzędników. Teraz już było jasne, kto za to wszystko odpowiada. Żydzi mianowicie. I to nie jakiś tam wielki żydowski kapitał trzęsący giełdą, nie Rotszyld i jego maklerzy. Ci są tylko marionetkami posłusznie wykonującymi polecenia tajnej rady mędrców.
Dzisiaj "Protokoły" są bardzo popularne w krajach arabskich, powoływali się na nie tacy przywódcy arabskiego świata jak Naser, Anwar Sadat czy Muammar Kaddafi. Okazuje się jednak, że nie tylko Arabowie lubią poczytać sobie o niegodziwości Żydów. "Protokoły" są popularne także w Japonii, gdzie podobno traktowane są niesłychanie serio - jak podręcznik przejmowania władzy.
Diabeł zamieszkał w Berlinie
I wcale nie chodzi tu o Adolfa Hitlera, ale o dynastię von Hohenzollern i jej zbrodnicze apetyty.
O tym, co zdarzyło się pewnego czerwcowego dnia w Sarajewie, wiemy wszyscy. Jadący zalanymi słońcem ulicami miasta samochód z następcą tronu Austro-Węgier i jego małżonką Zofią von Chotek został zaatakowany przez zamachowców. Najpierw do samochodu arcyksięcia wpadła bomba, którą ten bohatersko odrzucił w tłum, raniąc kilka osób. Po tym incydencie samochód ruszył dalej, jak gdyby nic się nie stało. Po przejechaniu kilkuset metrów przed auto wybiegł niski i śniady chłopak w źle skrojonej marynarce. W ręku miał rewolwer. Tylko dwa strzały wystarczyły, by arcyksiążę i jego morganatyczna małżonka zeszli z tego świata. Wszyscy znamy tę historię.
Aha! Tak naprawdę tylko wydaje nam się, że znamy. Zastrzelono arcyksięcia? Nic podobnego - zastrzelono jego sobowtóra, Serba nazwiskiem Melko Plavić, i jakąś podrasowaną paniusię udającą hrabinę von Chotek. Prawdziwy Franciszek Ferdynand został wywieziony nad Bosfor do małej wioski zamieszkanej wyłącznie przez potomków polskich emigrantów. Tam dożywał swoich dni otoczony aurą tajemnicy. Zmarł przed wybuchem II wojny światowej. Jego prawdziwa żona została umieszczona w Belgii.
Kto mógł uknuć tak diaboliczny plan? I po co to zrobił? Za wszystkie sznurki pociągał oczywiście cesarz Niemiec Wilhelm II, który chciał tego, o co wszyscy już go podejrzewamy - panowania nad światem.
Droga Hohenzollernów do władzy i wpływów była długa i ciernista. Jej ukoronowaniem było zjednoczenie Niemiec po wojnie z Francją w 1871 roku. Po tym fakcie apetyty dynastii znacznie wzrosły. Wilhelm zapragnął prawdziwego imperium, władzy w Europie i na morzach świata. W tych planach Habsburgowie trochę mu przeszkadzali. Franciszek Józef żył uporczywie, jego syna co prawda udało się sprzątnąć dzięki skomplikowanej intrydze, ale pozostawała cała rzesza pomniejszych książątek. Austriacka rodzina panująca nie cierpiała na bezpłodność. Habsburgów było tak wielu, że wystrzelanie wszystkich jednego po drugim nie wchodziło w rachubę.
Wiele ułatwiłaby wojna i wojnę tę należało wywołać. Do tego właśnie posłużył zamach w Sarajewie. Zorganizowali go przekupieni przez Niemców z Berlina serbscy oficerowie wywiadu, sprawa była czysta i jasna, żadnych podejrzeń nie kierowano w stronę miasta nad Sprewą.
Po rzekomym zamachu na arcyksięcia nic już nie mogło zatrzymać wojny i przeszkodzić w zdominowaniu kontynentu przez Niemcy. Tak przynajmniej myślał Wilhelm II i tak myśleli ci, którzy wierzyli, że berliński cesarz jest zdolny do wszystkiego. Trochę się przeliczyli.
Na koniec zostawiłem najlepsze: nowym następcą tronu w Wiedniu, już w czasie trwania wojny, po śmierci Franciszka Józefa I, został Karol - cesarz od 1916 roku, a od 2004 błogosławiony Kościoła katolickiego. Beatyfikacji dokonał papież Jan Paweł II. Może ktoś wie dlaczego?
Obcy są wśród nas
A jeśli ktoś ma co do tego jakieś wątpliwości, to znaczy tylko tyle, że odwiedzili go faceci w czerni - dwójka kręcących się pozornie bez celu agentów federalnych, którzy za pomocą małego pudełka czyszczą pamięć tych, co widzieli i uwierzyli. Czy byli już u was?
O tym, że wszystko na Ziemi zależy od kosmitów, wiadomo od dawna. Nie wiadomo tylko dokładnie, kim są obcy. Niekoniecznie bowiem muszą być przybyszami z gwiazd. Spora grupa osób twierdzi, że UFO to zaawansowane ziemskie technologie, wiedza, którą rządy nie chcą podzielić się z obywatelami. Co za nudy - ziemskie technologie, ziemskie technologie - znacznie lepiej założyć, że to przybysze z gwiazd, którzy walczą między sobą o panowanie nad Ziemią.
Kosmici zaczęli sterować polityką mocarstw od 1947 roku, kiedy wylądowali w miasteczku Roswell w Nowym Meksyku. Rozbiegli się zaraz po okolicy i pozamieniali się, a to w kamień, a to w drzewo, a to w szeryfa z sąsiedztwa. Głupim Ziemianom zostawili ochłap w postaci resztek swojego rzekomo rozbitego statku. Zebrali się potem w jednym miejscu (może na żydowskim cmentarzu w Dallas?) i uzgodnili plany na przyszłość. No i mamy to, co mamy. Kosmici zdominowali Kongres USA, weszli w struktury armii i floty. Co jakiś czas aranżują pokazówki w postaci latających talerzy, ot tak, żeby ludzkość miała trochę uciechy.
Jedna z największych pokazówek miała miejsce w Polsce w 1978 roku. Nad zachodnią granicą Polski od Głogowa po Szczecin pojawiły się nagle duże, błyszczące obiekty w kształcie grubego cygara. Jeden z takich obiektów zawisł nad wsią Budziechów w pobliżu Lubska w województwie lubuskim. Kosmici kręcili się trochę po okolicy, po czym zniknęli bezszelestnie. Widziało ich bardzo wielu ludzi.
Żyją co prawda na świecie niedowiarki takie jak Lester Grinspoon i Alan D. Persky z Harwardzkiej Szkoły Medycznej. Twierdzą oni, że... lepiej w całości przepisać, co oni twierdzą, bo czegoś takiego normalny człowiek przecież nie wymyśli: Osoby w stanie schizofrenii przypominają sobie najwcześniejsze doświadczenia dziecięce. Mogą widzieć zbliżający się spodek, a w rzeczywistości jest to złudzenie związane z tęsknotą za piersią matki. Mogą widzieć obiekt w kształcie cygara - symbol falliczny. Latające obiekty są reprezentantami, symbolami mocno zmysłowych obiektów, pierwotnych dla rozwoju osobowości. Kosmici i symbol falliczny! To nawet nie jest skandal, to rozpacz.
Są oczywiście też tacy, którzy twierdzą, że obcy to zakamuflowani ludzie Hitlera, ale to jest dla poważnych miłośników spisków zupełnie nie do przyjęcia. Obcy to obcy - koniec kropka. O tym, że obcy istnieją naprawdę, łatwo się przekonać - wystarczy pojechać latem do Wylatowa i obejrzeć kręgi w zbożu. W Wylatowie jest fajnie, bo na miejscu sprzedają kiełbaski i piwo, jest też specjalna wieża zbudowana przez miejscowych, z której rozciąga się doskonały widok na kręgi. Wstęp naprawdę niedrogi - tylko kilka złotych, a ile przy tym frajdy i jakie emocje. Lepiej niż w kinie.
Obcy są właściwie wszędzie. W jednym z miast w zachodniej Polsce mieszka pani, której kosmici wszczepili platynową płytkę w czaszkę - naprawdę! W miejscowości Emilicin w województwie lubelskim kosmici mają nawet swój pomnik. Postawiono go na pamiątkę wylądowania tu statku obcych w 1978 roku. Bardzo gustowny i elegancki jest ten pomnik.
A pamiętacie jeszcze czarną wołgę...?
Gabriel Maciejewski
http://wiadomosci.o2.pl/?s=513&t=8080 dziękuję za uwagę
fajnie się to czyta
Co 200 lat na starym żydowskim cmentarzu w Pradze, tam gdzie pochowany jest stwórca Golema rabin Lowe, zbierają się przedstawiciele wszystkich 12 plemion Izraela, żeby uzgodnić, co dalej robić. kurwa to musi byc prawda bo czytalem o tym w Panu Samochodziku i Tajemnica kiszonego ogorka
No ja bym się nad tym zastanowił , wszakże w samym Indianie Jones-ie było o mistycznych ciągotkach Adolfa i jego wesołej kompanii .
Są oczywiście też tacy, którzy twierdzą, że obcy to zakamuflowani ludzie Hitlera, ale to jest dla poważnych miłośników spisków zupełnie nie do przyjęcia PANKROK kurwa
Ale teraz wiem co miał na myśli Lady Pank śpiewając Znów jestem obcy tu niby wróg
W te latające nazi-spodki nie bardzo wierzę.Natomiast nie wiem czy wiecie,że większośc jeśli nie wszystkie amerykańskie i radzieckie samoloty odrzutowe i rakiety z lat 50 , a nawet jeszcze poczatku 60-tych były kopiami projektów niemieckich.Mało tego czerpano także z niemieckich doświadczeń z prac nad przyszłymi lotami w kosmos. Werner von Braun powinno niektorym co nieco mówić to nazwisko.Niemcy w 1945 byli juz o krok od produkcji pocisków miedzykontynentalnych A-4, sa tez pewne fakty wskazujące, na to że broń atomowa mogli miec w kwietniu 45r.Wklejałem już kiedyś cytaty na forum.Kto wie,może gdyby Niemcom troche lepiej wiodło się na frontach to pierwsza bombka atomowa spadłaby nie na Japonię ,a na NYC.
Niemcy w 1945 byli juz o krok od produkcji pocisków miedzykontynentalnych A-4, sa tez pewne fakty wskazujące, na to że broń atomowa mogli miec w kwietniu 45r.Wklejałem już kiedyś cytaty na forum.Kto wie,może gdyby Niemcom troche lepiej wiodło się na frontach to pierwsza bombka atomowa spadłaby nie na Japonię ,a na NYC Niemcy nie byli w stanie wyprodukować bomby atomowej. Utknęli w martwym punkcie, popełniając tyle błędów ile tylko mogli (mówiło się nawet o możliwości sabotażu). Jako, że osdobą decydującą o losach każdego projektu był sam Hitler, wszystko zależało od jego dobrej woli. Na szczęście był na tyle głupi, by marnować dobre pomysły (vide 1943 - pierwszy myśliwiec odrzutowy nadający się do zadań bojowych). Jeśli chodzi o wspomniane rakiety, to czas i dezorganizacja zaprzepaściły szansę na ich wykorzystanie.
w dodatku największą robotę przy zrobieniu amerykanskiej bomby odwalili niemieccy fizycy, czesto żydowskiego pochodzenia, którzy wyemigrowali wskutek dojścia Hitlera do władzy
odwalili niemieccy fizycy A po wojnie USrAel ściągnął wielu niemieckich zbrodniarzy wojennych, którzy pracowali przy jakichkolwiek projektach naukowych. Kilka lat po wojnie zrobiła sięz tego niezła afera, której jednak szybko ukręcono łeb.
W takim razie ja ci polecam "Nauka idzie na wojnę" Ernesta Volkmana
No ja bym się nad tym zastanowił , wszakże w samym Indianie Jones-ie było o mistycznych ciągotkach Adolfa i jego wesołej kompanii .
Coz, wybrales zrodlo po prostu miazdzace merytorycznie
Pzdr.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plszamanka888.keep.pl |
|
|
|
|