|
czy Amerykanie są głupi & inne pierdoły [wydzielony] |
WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA
...jakby nie świadczyło to po prostu o tym, że większość badanych to idioci.
"Wymien pieciu polskich premierow" ciekawe ile osob utknie na Millerze i Kaczynskim i zamilknie "Wymien pieciu polskich prezydentow" to trudniejsze, bo tych bylo tylko kilku, ale przecietny przechodzien w USA nie umie wymienic 5 prezydentow USA, a prawdopodobnie przecietny Polak by potrafil wymienic pieciu prezydentow USA.
Jeśli idzie o banknoty... Amerykańce są tak debilni, że nie umieliby wymienić pięciu nominałów.
No w Polsce łatwiej wymienić premierów, ich było więcej. Z królami byłoby jeszcze łatwiej Z królami angielskimi to w ogóle bajkowo prosto (Henrykowie od 1 do 5 i już )
prawdopodobnie przecietny Polak by potrafil wymienic pieciu prezydentow USA Arnold Schwarzenegger, Michael Jackson, Michael Jordan, Eric Cartman, Al Bundy?
Ronald McDonald
Jeśli idzie o banknoty... Amerykańce są tak debilni, że nie umieliby wymienić pięciu nominałów.
Moze sie jeszcze racz podzielic z reszta forum jakie jest zrodlo Twojej "wiedzy" na ten temat
Pzdr.
Amerykanie nie są głupsi w sensie inteligencji, tylko po prostu słabiej się orientują w tym co dzieje się poza ich własnym krajem. Nie mają aż tak rozbudowanej wiedzy ogólnej, bo wynika to z pragmatyzmu ich społeczeństwa - nie jest im ta wiedza do niczego potrzebna. Amerykańce są tak wyspecjalizowanym społeczeństwem że jednostka ma wiedzę z ze swojej dziedziny/zawodu, a reszta ją jebie. Od reszty są inni.
Europejczycy są nieco bardziej świadomi tego co się dzieje na świecie, bo żyją na politycznie i kulturowo zróżnicowanym kontynencie, itp itd.
Polska77 - Mysle ze ten stereotyp bierze sie z nieznajomosci geografii innych czesci swiata w Stanach... ale zapytaj przecietnego Europejczyka/Polaka, gdzie jest Wisconsin, Manitoba, czy Arizona, badz Liberia, Wyspy Marshalla itd. "wyspy Marshalla" heheh, zapytaj gdzie jest Meksyk - większość powie że w Ameryce Południowej
http://youtube.com/watch?v=Hp4iI59BfpQ
Pewnie pokazali w tym filmiku tylko "najlepsze" osoby. OK, złażę już z Amerykanów.
A tak z nieco innej beczki:
Nie wiem, czy ta laska ma taki sam problem jak ja z powagą wypowiedzi, czy jest po prostu dziwna.
http://youtube.com/watch?v=Hp4iI59BfpQ
Pewnie pokazali w tym filmiku tylko "najlepsze" osoby. a tak się prezentują Europejczycy - ale nie pierwsze dyźki z ulicy, tylko wybrańcy narodu parlamentarzyści http://www.conservativepu...opic.php?t=1440
http://youtube.com/watch?v=HAmxFrZLisM http://youtube.com/watch?v=D_fThCW2Rhc i tak dalej rodzimych debili mamy też ganz prima
http://youtube.com/watch?v=HAmxFrZLisM http://youtube.com/watch?v=D_fThCW2Rhc i tak dalej rodzimych debili mamy też ganz prima hmm a co konkretnie debilnego powiedział Wierzejski? styl jest drętwy bo żaden z niego mówca, ale merytorycznie, gdzie właściwie się skompromitował.
czy to nieprawda, że traktat jest absurdalnie opasły (kto widział konstytucję na dwieście kilkadziesiąt stron)? czy to nieprawda, że lewica tendencyjnie traktuje tradycję, rugując odwołania do religii? o co ci chodzi w tym wypadku
co do przeciwstawiania Amerykanów Europejczykom, to trzeba jeszcze pamiętać o jednym. tam jest od chuja Europejczyków ja np. kiedy pracowałem w restauracji, miałem kierownika z pochodzenia Jugola (100% dwujęzyczny), z którym dużo gadałem o polityce, historii, nie tylko ja zresztą, i miał świetną wiedzę o Europie, w tym historii Polski - myślę że zażyłby lekko 3/4 mojego ówczesnego roku na politologii, mnie z tych 3/4 chyba nie wykluczając
a tak w ogóle to patrzę co tu piszę ja, Johnny84, Polska77. hm no czy nie jest nieco zastanawiające, że im mniej ktoś sam był w USA tym bardziej uważa jankesów za głupoli
Zgadza, sie jest masa Europejczykow... czestokroc dobrze wyksztalcona (i tu zaleznie od zyciowych losow, zdarza sie ze ktos z dwoma fakultetami pracuje na zmywaku), aktywna, chcaca wziac los w swoje rece. W zamian za to Europa importuje sobie imigrantow siedzacych cale zycie na socjalu.
Z Amerykanami jest roznie - nie powiedzilabym ze sa madrym spoleczenstwem jako takich, ale nie sa glupsi od Europejczykow po prostu, oraz maja warstwe spoleczna bardzo wyksztalcona.
Guziec - cos jest w tej diagnozie, ale blednie odnosisz ja tylko do Amerykanow, zmienilo sie sporo od czasow Odrodzenia, gdy mozna bylo byc specjalista we wszystkim, Lysiak pisal o takich specjalistach w jednej dziedzinie uwazajacych sie za intelektualistow w konteksie Polski. Z moich doswiadczen z Amerykanami i Europejczykami wynika ze wart pac palaca
http://youtube.com/watch?v=Hp4iI59BfpQ
Pewnie pokazali w tym filmiku tylko "najlepsze" osoby. OK, złażę już z Amerykanów.
Nie wiem co to ma udowodnic Jedna panna z filmiku bez problemu znalazla Cejlon na mapie (ciekawe ile przecietnych osob w Polsce by to zrobilo?). Filimik jest pokazem glupoty sondazu, pytanie: "Kogo powinnismy zaatakowac w nastepnej kolejnosci?" Ciezko zeby byly jakies blyskotliwe opowiedzi, a ankietowani wymienili w zasadzie wszystkie kraje o ktorych czytaja w prasie czy widza w telewizji w kontekscie nieprzyjazni czy zagrozenia. Oczywiscie nie jest to popis elokwencji, ale nie wiem do konca co by to mialo udowodnic. Podobnie z Wierzejskim.
Pzdr.[/center]
Jonhy rozumiem, ale amerykańskie społeczeństwo kładzie nacisk na inne priorytety niż europejskie - tam od zawsze funkcjonuje kult zaradności, inicjatywy oddolne, zrzeszenia, wolontariat itp. Mentalność całkiem inna od europejskiej. Kapitał społeczny zawsze był znacznie większy niż europejski.
A wysokie wyspecjalizowanie zawodowe amerykanów jest faktem. Pierwszy lepszy przykład. Kolega jest na misji w Iraku, sektor od amerykańców jeszcze w całości nie przejęty. Jadą na patrol z jankesami Hummerem, który się psuje. Kolega od razu chce zaglądać pod maskę bo lipa w chuj stać na środku pustyni i sie wystawiać.
Amerykaniec natomiast ze stoickim spokojem, po stwierdzeniu że auta nie da się odpalić, dzwoni po śmigłowiec z mechanikiem. Chopper przylatuje, mechanik stwierdza że auto się rozkraczyło dokumentnie, wsiada z powrotem do śmigłowca z którego z kolei wysiada ekipa logistyczna, zaczepiają hummera z ludźmi w środku na liny i odlatują w siną dal.
Przykład może trochę nieodpowiedni, ale wiadomo o co chodzi. Tam kierowca jest od kierowania, mechanik od naprawy, a logistyk od transportu. Nie ma tak jak u nas murarz-tynkarz-baletnica. Pośrednio więcej ludzi ma przez to pracę, bo przy tak ścisłej specjalizacji zawodowej jest większe zapotrzebowanie na rynek usług. To z kolei pozytywnie wpływa na gospodarkę itepe itede
pzdro
kult zaradności, inicjatywy oddolne, zrzeszenia, wolontariat kult zaradności nie jest sprzeczny z wolontariatem? nigdy społeczniaków nie kapowałem
Najczęstsze motywacje wolontariuszy:
* chęć zrobienia czegoś dobrego, pożytecznego * potrzeba kontaktu z ludźmi lub nawiązania nowych znajomości * potrzeba bycia potrzebnym * chęć spłacenia dobra, które kiedyś od kogoś się otrzymało * chęć zdobycia umiejętności i doświadczeń zawodowych i życiowych * motywacje religijne
(z gejopedii)
Nie wiem co to ma udowodnic
Nic nie ma udowodnić. Filmik jest przecież tendencyjny.
A co do ścisłej specjalizacji, przykładem może być chociażby to, że ludzie po tamtejszej filologii są obkuci z jednej dziedziny (np. językoznawstwa) i to w sposób imponujący, natomiast jest spora szansa, że taki językoznawca dzieła Szekspira zna z ekranizacji. W Anglii na studiach jest to samo. W Polsce nie tylko nafaszerują Cię Szekspirami i innymi dramaturgami, ale jeszcze zorientowani bardziej na literaturę ludzie przeżywają katusze na zajęciach z językoznawstwa, historii, translatoryki i chuj wie czego jeszcze. Niby jest to fajne, bo ma się jakieś pojęcie o wszystkich aspektach języka, ale już taką wypasioną specjalizację, jaką mają studenci z USA, trzeba zdobyć we własnym zakresie, bo na studiach nie będzie na to czasu.
W Polsce na większości studiów też się specjalizujesz dość wnikliwie. Niby trzeba zrobić projekt albo napisać pracę, żeby dostać ten nieszczęsny dyplom magistra do łapy. Nie bez powodu polskich lekarzy, architektów, nauczycieli akademickich itd. wyciąga się niecnie z Polski do roboty za granicą.
W zasadzie ciężko mi powiedzieć, czy którykolwiek system z powyższych jest zły. Chyba obydwa na swój sposób są okej.
Może i tam są stowarzyszenia ludzi wierzących w płaską ziemię (coś dla velesa ), może nie są zajebiście ogólnie wykształcenie ale kurcze, to jest największe mocarstwo obecnie. Z kilku powodów (pisałem ostatnio pracę na temat edukacji w stanach)- 1) są zajebistymi pragmatykami, to co robią musi im się przydać, a jak coś robią to robią to dobrze. Dla mających pojęcie o pedagogice wystarczy wspomnieć nazwisko Deweya. 2) potrafią się doceniać. Możesz być sprzedawcą używanych samochodów ale jhak siedzisz w takiej branży możesz dostać nagrodę dla "najlepszego sprzedawcy samochodów" 3) Europa kształci dobrych naukowców, a jankesi ich kupują. 4) mają coś czego Europa się wyrzekła- patryjotyzm! Nie uważają tego za wsiurstwo, popatrzcie na obchody 4 lipca. Że festynowo? No i chuj, ale świętuują wszyscy, szanują swój kraj. Uczy się ich tego od dziecka, a jak u nas Giertych chciał wychowanie patryjotyczne wprowadzić to jakie były lamenty?!
Obrazek
Wypracowanie prima sort.
To trzeba Amerykanom przyznać: są ocipiali na punkcie swojego kraju. Ostatnio jeden z nich chciał mi strzelić komplementa i powiedział, że w USA by nie poznali, że jestem z Europy (bo wymowa - skutki nauki angielskiego na Beavis'n'Butt-head i Aeon Flux). A te festyny ichnie, te czwarte lipca albo Święto Dziękczynienia - śmieszne, ale sympatyczne na maksa.
A co do ścisłej specjalizacji, przykładem może być chociażby to, że ludzie po tamtejszej filologii są obkuci z jednej dziedziny (np. językoznawstwa) i to w sposób imponujący, natomiast jest spora szansa, że taki językoznawca dzieła Szekspira zna z ekranizacji. kiedyś już o tym pisałem - też słyszałem taką opinię, ale spotkałem (w Berlinie) imieniem Clark studenta politologii z Chicago (na stypendium), i powiadał mi ów Clark, że na swoich studiach ma nawet matematykę. na co zdębiałem; a jednak, podobno, chociaż pewne "minimum programowe" muszą zrobić z wszystkich możliwych przedmiotów.
(to pojedynczy przypadek, mógł również kłamać itd.)
mmm... raczej nie kłamał oni tam mają system punktowy i mogą sobie iść, gdzie chcą. Idą zazwyczaj na zajęcia związane ze swoją specjalizacją, ale np. Sylvia Plath, zasadniczo spec od poezji, chodziła na zajęcia z fizyki i plastyki. Ja prawdopodobnie też bym wzięła sobie jakieś zajęcia ścisłe, żeby cały czas nie rozwlekać się nad tym, co jakiś autor chciał przez coś powiedzieć, gdybym nie była zmuszona do językoznawstw itp.
No uczysz się tego Szekspira (choć i tak niektórzy korzystają ze sparknotes.com), uczysz się historii, ale po jakimś czasie wybierasz specjalizację (często na pierwszy rzut oka z dość wąskiej dziedziny, jak np. syntax) i w niej jesteś dobry, reszta się mniej lub bardziej ulatnia, więc wychodzi na jedno.
Mi większość językoznawczego szitu została w głowie i nie chce odejść, chociażbym bardzo chciała nie pamiętać.
A co do ścisłej specjalizacji, przykładem może być chociażby to, że ludzie po tamtejszej filologii są obkuci z jednej dziedziny (np. językoznawstwa) i to w sposób imponujący, natomiast jest spora szansa, że taki językoznawca dzieła Szekspira zna z ekranizacji. W Anglii na studiach jest to samo. W Polsce nie tylko nafaszerują Cię Szekspirami i innymi dramaturgami, ale jeszcze zorientowani bardziej na literaturę ludzie przeżywają katusze na zajęciach z językoznawstwa, historii, translatoryki i chuj wie czego jeszcze. Niby jest to fajne, bo ma się jakieś pojęcie o wszystkich aspektach języka, ale już taką wypasioną specjalizację, jaką mają studenci z USA, trzeba zdobyć we własnym zakresie, bo na studiach nie będzie na to czasu.
Sowisko - bzudra. Aby ukonczyc studia licencjackie w Stanach (BBA, BA, BSc) trzeba zrobic tak zwane GER's (General Educational Requirements) + swoja specjalizacje. Ergo: stuent ekonomii/biznesu ma na studiach biologie,historie, teologie,biologie,fizyke,logike itd.
Vibovit - ten koles nie klamal
Guziec - ja nie mowie o Polakach, gdzie sa hydrauliko-architekto-murarze, tylko ogolnie porownujac Europejczycy - Amerykanie wychodzi podobnie.
oni tam mają system punktowy i mogą sobie iść, gdzie chcą. Idą zazwyczaj na zajęcia związane ze swoją specjalizacją
Pzdr.
A wysokie wyspecjalizowanie zawodowe amerykanów jest faktem. Pierwszy lepszy przykład. Kolega jest na misji w Iraku, sektor od amerykańców jeszcze w całości nie przejęty. Jadą na patrol z jankesami Hummerem, który się psuje. Kolega od razu chce zaglądać pod maskę bo lipa w chuj stać na środku pustyni i sie wystawiać.
Amerykaniec natomiast ze stoickim spokojem, po stwierdzeniu że auta nie da się odpalić, dzwoni po śmigłowiec z mechanikiem. że tak było to wierzę, ale nie wiem, czy nie tłumaczysz sobie tego fałszywie
tam jak koleżanka w jakiejś fast foodowni chciała pokroić sałatę, to zrobiło się zamieszanie, czy ona aby przeszła szkolenie z obsługi noży
tam kiedy na forum internetowym jakiś Tom daje złote rady, typu nie jedz soli bo ci skoczy ciśnienie, to częściej niż w Polsce podpisze "ta wypowiedź nie jest konsultacją lekarską i nie należy jej traktować jako wskazówki w jakichkolwiek kłopotach zdrowotnych" itp.
czy to wynika z tego, że wszyscy oni FAKTYCZNIE nabywają taką wąską wiedzę, że bez certyfikatu NIE WIEDZĄ jak sobie buty zasznurować? chyba jednak nie
to wynika z odpowiedzialności (zewnętrznej - karnej; i zinternalizowanej, czyli poczucia wewnętrznego: jeśli coś robić, to tylko dobrze). żołnierz amerykański co by jak Adam Słodowy zaczął grzebać pod maską i robotę SPIERDOLIŁ, jest według tamtych standardów kulturowych NIKIM. więc bez papierów mechanika nie będzie się za to brał, bo w razie czego nie będzie mieć żadnego "gloria victis" żeby się o nie oprzeć. słowiańskie: zuch, próbował. jankeskie: po co durniu ruszałeś?
nie wiem czy jasno to ująłem podaję to jako hipotezę w każdym razie
Sowisko - bzudra. Aby ukonczyc studia licencjackie w Stanach (BBA, BA, BSc) trzeba zrobic tak zwane GER's (General Educational Requirements) + swoja specjalizacje. Ergo: stuent ekonomii/biznesu ma na studiach biologie,historie, teologie,biologie,fizyke,logike itd.
Hmm... to może mój wykładowca znał jakiś przestarzały system. Albo w ogóle nie znał systemu (w każdym razie nie był z USA). Nie wiem, ja nie będę się kłócić, bo USA nie miały zaszczytu mnie gościć.
przecież wcale nie liczy się jak jest, a pogląd potrafisz zmienić 3 razy w trakcie, byle nie przestać gadać
ou yeah, zapomniałam
To po co w ogole sie spierasz jesli nie znasz materii dyskusji?
Jak napisałam powyżej, nagadali mi tak na studiach, na zajęciach z kultury USA. Nie moja wina, że się nie zgadza.
Nie moja to sprawa, ale czy naprawde jesli sie jest cioteczna babka, kuzynka, synem, kochankiem czy psiapsiolka ktoregos z modow to mozna nabijac posty w rekordowych ilosciach dla samego nabijania ??
Jestem gadatliwa i moje rodzeństwo nie ma z tym nic wspólnego. Jak Cię wkurwiam, to nie czytaj, co piszę i już.
Jak napisałam powyżej, nagadali mi tak na studiach, na zajęciach z kultury USA. Nie moja wina, że się nie zgadza.
Zaczelo sie od Twojego stwierdzenia, ze Amerykanie nie byliby w stanie wymienic 5 nominalow dolarowych... to Ci tez na studiach nagadali ? We wstepie powielalas najbardziej plytkie i prymitywne cliches o Jankesach, nie sadze zeby na jakiejkolwiek szkole wyzszej mogli cos takiego mowic...
Tzw ,,przeciętny amerykanin" nie jest zbyt mądry jak wynika z róznych statystyk , pytanie tylko czy taki przeciętny amerykanin istnieje w realu skoro jest jakąś matematyczna wypadkową białych,czarnych,indian,azjatów, meksykanów, nielegalnych imigrantów robiących na budowie i np profesorów itp, itd Amerykanie to nie jest społeczeństwo jednorodne wręcz sa zaprzeczeniem takiego społeczeństwa w tej chwili. wiec trzeba by patrzec tez na wiele innych czynników.
Nie uważam Amerykanów bynajmniej za ,,mądre" społeczeństwo-bo czy tacy ludzie wybrali by przez 2 kadencje na prezydenta kretyna , który nie wie(i publicznie to przyznaje) jak nazywa sie prezydent sąsiedniego Meksyku(autentyk),albo gdzie leży Czeczenia(jakoś niedługo po zamachu w Biesłanie) itp.
Nie uważam Amerykanów bynajmniej za ,,mądre" społeczeństwo-bo czy tacy ludzie wybrali by przez 2 kadencje na prezydenta kretyna , który nie wie(i publicznie to przyznaje) jak nazywa sie prezydent sąsiedniego Meksyku(autentyk),albo gdzie leży Czeczenia(jakoś niedługo po zamachu w Biesłanie) itp.
Tylko gdzie to stawia nas z podwójną kadencją grubego olka?
Tzw ,,przeciętny amerykanin" nie jest zbyt mądry jak wynika z róznych statystyk np. jakich?
co ukończyłeś? Bush: pierwszy lepszy Yale (znany uniwersytet dla kretynów).
tak czy siak prezydent nie jest w Stanach (o ile gdziekolwiek) władcą udzielnym, co rozważa sprawy na tronie salomonowym i obwieszcza dworzanom ostateczne decyzje.
1. W Rosji jest 2. Delikatnie mowiac, to prezydent, jeszcze z Midwestu moze naskoczyc Ivy League, ergo Bush nie dostal sie tam za nazwisko (gdyby sie nazywal np. Kennedy to inna sprawa by byla ).
Pzdr.
PS. Awansowalem na eurosceptyka... wreszcie! Jeszcze troche i bede Bialym Czlowiekiem Pelna Geba
Zaczelo sie od Twojego stwierdzenia, ze Amerykanie nie byliby w stanie wymienic 5 nominalow dolarowych...
Mhm... to był tzw. żart.
tak czy siak prezydent nie jest w Stanach (o ile gdziekolwiek) władcą udzielnym, co rozważa sprawy na tronie salomonowym i obwieszcza dworzanom ostateczne decyzje.
jest niczym więcej jak "gębą" - uosobieniem wielkiego organizmu politycznego który za nim stoi.
Jeżeli gdzieś jest to właśnie w Stanach. W Stanach, bardziej niż gdziekolwiek indziej w tzw. "cywilizowanym świecie" polityka ma charakter raczej indywidualny niż partyjny, nie mówiąc już o tym że sam prezydent może dużo więcej niż gdziekolwiek indziej.
Naprawdę wierzysz w to co piszesz?
Czemu mialby nie wierzyc
Pzdr.
Czy to ja jestem dziwny i tylko mi absurdalne wydaje się przypuszczenie, że przeciętny obywatel zastanawia się czy i jaka wiedza geograficzna jest potrzebna kandydatowi na prezydenta?
Czy to ja jestem dziwny i tylko mi absurdalne wydaje się przypuszczenie, że przeciętny obywatel zastanawia się czy i jaka wiedza geograficzna jest potrzebna kandydatowi na prezydenta?
Dokładnie -jest to absurdalne,w związku z czym przeciętny wyborca ma w dupie niektóre dziedziny wiedzy swojego prezydenta.W końcu nie wymaga od niego rozwiązywania krzyżówek tylko prowadzenia polityki zgodnie z swoim (wyborcy)interesem.
wg ciebie połowa amerykanów chciała by bombardować niewinnych irakijczyków w imię interesów korporacji i tel awiwu?
......trzeba bez hipokryzji...bush i jego ekipa zwyczajnie ludzie oszukali...ja sam nawet w pewnym momencie zacząłem jak niemowlak łykac te kity o BMR w Iraku....dzis wiemy że łgał jak pies
wg ciebie połowa amerykanów chciała by bombardować niewinnych irakijczyków w imię interesów korporacji i tel awiwu?
......trzeba bez hipokryzji...bush i jego ekipa zwyczajnie ludzie oszukali...ja sam nawet w pewnym momencie zacząłem jak niemowlak łykac te kity o BMR w Iraku....dzis wiemy że łgał jak pies Nie ustosunkowałem się do tego czy Bush postępował słusznie czy niesłusznie i na ile społeczeństwo amerykańskie było świadome motywacji jego działań.Jednak faktem jest że został wybrany przez społeczeństwo które nie jest zbiorem samobójców wiec wybrało zgodnie z swoim interesem (bądż tylko mu się tak wydawało).
jestem piekny Jasiek i chodze w garniturze
jak cie stary na to forum przywialo? pzdr chmielowe chuligany
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plszamanka888.keep.pl |
|
|
|
|