X
ďťż
EKSPEDYCJA BADAWCZA "SADURKA '07"

WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA

WSTĘP ... czyli dlaczego właśnie Smródka

Panie i Panowie mam zaszczyt zaprosić Was do udziału w wiekopomnej ekspedycji badawczej, z której realizacją nosiłem się od lat pięciu.

Jak część z Was zapewne wie, zamieszkuje włości znajdujące się obecnie w obrębie miasta stołecznego Warszawy, znane pod nazwą "Służew nad Dolinką" (o dawniejszej historii tych ziem, możecie przeczytać tu: http://pl.wikipedia.org/wiki/S%C5%82u%C5%BCew ). W niewielkiej odległości od mojego 10-cio piętrowego pałacu roztaczają się tzw. tereny zielone, które były areną mych dziecięcych zabaw, tudzież miejscem spozycia napojów wyskokowych w wieku starszym. Owe tereny zielone (stanowiące niejako naturalną granicę pomiedzy Służewiem, a Ursynowem) znajdują się w dolinie cieku wodnego noszącego nazwę Potoku Służewieckiego. Strumyk ów zwany był też przez autochtonów Smródką, bądź też Śmierdziawką, a to ze względu na silną woń, którą niosły jego wody, gdy był on wykorzystywany jako tzw. odkryty kanał ściekowy. Obecnie zaniechano degradacji tegoż historycznego (o czym dalej) potoku i na powrót zyskał on zaszczytne miano cieku naturalnego (nieprzyjemny odór zanikł całkowicie..... no prawie).

Od lat szczęnięcych dręczyły mnie pytania natury egzystencjalnej typu "skąd przychodzimy i dokąd zmierzamy?", oraz "gdzie Smródka ma swe źródło, dokąd w ogóle płynie i dlaczego tak śmierdzi?"... i tak narodził się pomysł wyprawy! Na drodze dociekań udało mi się stwierdzić, że Potok Służewiecki kończy swój bieg w Wilanowie, gdzie poprzez Jezioro Wilanowskie i Kanał Sobieskiego uchodzi do rzeki Wilanówki. Bez odpowiedzi pozostawała jednak kwestia z jakiego mijesca Potok toczy swe bystre wody i skąd się w nim bierze ten smrodek. Dane historyczne dawały mętne odpowiedzi.

HISTORIA ...czyli pogmatwane losy SADURKI

Zamiast samemu łamać sobie palce na klawiaturze oddam głos znawcom tematu:


O potoku Służewskim mówi się często w okresach letnich burz. Pełno wtedy wieści o jego wylewach i zniszczeniach jakie czyni. Powracają one na łamy publikatorów jak bumerang, który nigdy – jak dotychczas – nie daje pożądanych skutków.
Rzeczka ta, nazywana dawniej Sadurką, miała pierwotne źródła we Włochach. Jej długość wynosiła 14 km. Ale ponieważ przeszkadzała urbanistom i urzędnikom, jej górny bieg skierowano do kanału ściekowego na Okęciu. Dalszą część zamieniono na Kanał WOW (Włochy-Ochota-Wilanów). Następnie obniżono i wyprostowano koryto i utwardzono jego krawędzie. Znaczną część terenów nadbrzeżnych zabudowano wbrew wymogom rozwoju zrównoważonego. Powstały liczne osiedla mieszkaniowe z obiektami towarzyszącymi, ulice, place, parkingi tuż nad Potokiem (np. na Osiedlu Arbuzowa) (...)


Źródło: http://www.przyrodapolska.pl/listopad02/potok.html


Witam, nie wiem czy w dobrym miejscu to piszę ale "wzięło" mnie na temat Sadurki - czyli rzeczki po której pozostał Potok Służewiecki. Gdzieś mignęło wspomnienie na forum w temacie quiz ktoś pokazał fotkę resztek. Rzeczka de facto nieistniejąca, ale chciałbym spróbować odtworzyć jej przebieg. Wygrzebałem coś takiego:

Dawniej była to rzeczka o nazwie Sadurka. Widać ją na planach z końca XIX w. sporządzonych przez Lindleya. Wiemy też, że pierwotnie uchodziła do Jeziorka Czerniakowskiego, a jej ujście przesunął do Wilanowa A.W. Locci, architekt królewski, by zasilić system wodny rezydencji. Informował o tym króla szczegółowo w swoich listach. Prof. Longin Majdecki w opracowaniu poświęconym Dolinie Służewskiej tak pisał o potoku: "Dawniej odgrywał szczególną rolę zarówno przyrodniczą jak i przestrzenną, krajobrazową i historyczną, oraz rekreacyjną. Pierwotnie z obszaru swojej zlewni zbierał czyste wody /.../ piętrzony wielokrotnie tworzył liczne przepływowe stawy /.../ tylko na odcinku służewskim było ich 6, wszystkie z czystą wodą wykorzystywane do hodowli ryb". Dziś czyta się te słowa jak bajkę o "złotym wieku". Wraz z rozwojem miasta potok zamieniał się coraz bardziej w odbiorcę ścieków. W latach 70. nazwano go po imieniu "kolektorem ściekowym" zbierającym odpady z Włoch, lotniska Okęcie, Mokotowa, Służewca, Ursynowa i Natolina.

może to żadna rewelacja, mnie jednak bardziej interesuje początkowy bieg - szczególnie, że źródła tej rzeczki umiejscawiano na okolice: między Zachodnim a Włochami (Czyste). Ma ktos w was jakieś info? ew. mapy z zaznaczeniem cieków wodnych w tej okolicy??

Update:
Czyste, cz, dz. Wola, d, wieś: Czisthe 1428 MKM I nr 666, willa z ogrodem zw. Czyste 1787 Kat RBUW I 45 poz. 16, Czyste 1808 Pl Bach AGAD, ZK 5442-19, Czyste 1827 Tab I 87, Czyste 1877 Zinb I 107, Czyste 1880 SG I 885, Czyste 1901 BB I 112, Czyste 1964 UN (37) 22, Czyste 1991 NGRzP 172. - N. topogr. w postaci urzeczownikowionej przydawki przymiotnej czyste (domyślnie pole). W 1428 r. znajdowały się tu pola zwane Czyste, wchodzące w skład wsi Wielka Wola, które należały do rycerza Gotarda z Rakowa. Wg Handke SNW 79 nazwa terenu mogła się wiązać z jego charakterem: były tam źródła i rozlewiska, z których wypływało kilka rzeczek - Potok Służewiecki, Sadurka, Drna. Por. NMP II 243.


Źródło: http://www.werttrew.fora....ecki-t1293.html

I tu pojawiają się niejasności. Powyższe teksty wspominają o pierwotnej lokalizacji źródła potoku gdzieś pomiędzy obecna Wolą, a Włochami, które ostatecznie zostało przekierowane w rejony Okęcia. Tymczasem na mapach Warszawy (na tych, które uwzględniają potok Służewiecki, bo nie wszystkie to czynią) da się zauważyć, że najbliżej Okecia przepływa on na wysokości Grabowa, poprzez Jeziorko Grabowskie (do którego, jak przypuszczam, kanałam odprowadzana są ścieki naturalne z Okęcia), jednakże nie jest to jego początek. Jeziorko Grabów jest bowiem zasilane ciekiem wodnym, którego początek i cały górny bieg znajduje się na Ursynowie. I tam właśnie dopatrywałbym się współczesnego źródła Potoku Służewieckiego. Wiąże się to z pewnym utrudnieniem. Jak wskazują zdjęcia satelitarne na maps.google.com znaczna część cieku na terenie Ursynowabiegnie podziemnymi kanałami, do których dostęp może być utrudniony. Na powierzchni, pojawia się on dopiero w okolicach GEANTA przy ul. Puławskiej. Jak mawiał jednak porucznik Wołodyjowski "nic to Baśka". Damy radę. Grunt, aby uchwycić nitkę wodną i starać się jej nie zgubić... i tak przechodzimy do sedna.

WYPRAWA... czyli konkrety.

W świetle powyższych danych zapraszam wszystkich zainterosowanych z okolic Warszawy (i nie tylko) do wzięcia udziału w EKSPEDYCJI BADAWCZEJ "SADURKA '07" mającej na celu przemierzenie szlaku od źródła do ujścia Potoku Ślużewieckiego. Ograniczając stopień trudności dodam, że będzie nas intersowała jedynie odkryta częśc potoku... przemierzanie podziemnych kanałów odłożymy na kiedy indziej.

TERMIN: Wyprawa odbędzie się w najbliższą sobotę, tj. 2 CZERWCA.

START: Zbiórka o godzinie 9 rano przed wejściem do GEANTA przy ul. Puławskiej 427. Na spóźnialskich czekamy 15 minut, a potem ruszamy.

EKWIPUNEK:
Odzież - należy liczyć się z tym, że bedziemy przemierzali tereny nieprzyjazne stopie ludzkiej, na trasy dogodne turystycznie możemy liczyć tylko na niektórych odcinkach Potoku. Dlatego nalezy ubrać się w strój odporny na zabrudzenie. Chociaż (jak mówiłem wcześniej) nie zamierzamy przedzierać się podziemnymi kanałami, to jednak nalezy się liczyć z przejściami pod ulicami i krótkimi tunelami, które raczej nie należą do miejsc najczystszych. Istotne jest zatem, by zaopatrzyć się w wygodne, w miarę możliwości, nieprzamakalne obuwię, tudzież spodnie, w których nie szkoda na będzie łazić na czworakach. Ponadto, wyprawa nasza ruszy niezależnie od warunków klimatycznych (deszcz nam niestraszny), dlatego konieczne jest zabranie jakiś okryć przeciwdeszczowych.

Wyposażenie naukowe - ponieważ opis odkryć poczynionych podczas naszej wyprawy mamy zamiar opublikować w National Geographic istotne jest by zabrać ze sobą asortyument umożliwiający zebranie nam materiałów badawczych oraz udokumentowanie poczynionych odkryć. Przez asortyment taki rozumie się: mapy, aparaty fotograficzne, kamery wideo/cyfowe, notatniki/dyktafony (do utrwalanie na bieząco istotnych informacji, które posłużą nam potem do stworzenia dziennika wyprawy, a także do zbierania próbek nieznanego języka ludów tubylczych), pojemniki na próbki fauny i flory, które odkryjemy w dolinie potoku, oraz pojemniki na materiały geologiczne tudzież próbki wody pobrane z potoku, które przeznaczymy do dalszych badań.

Broń - nie wiemy na jakie niebezpieczeństwa możemy się natknąć, jakie dzikie bestie spotkamy po drodze i przez jakie nieprzychylne nam tereny przyjdzie nam wędrować (np. w okolicach Arbuzowej mozemy się spodziewać iż trafimy na osiedle Romów - nastawienie mieszkańców do przybyszy z białego lądu nieznane). Dobrze zatem, bysmy byli przygotowani na najgorsze. Kwestię uzbrojenia pozostawiam indywidualnym upodobaniom uczestników... niech no tylko później nikt się nie mazgaji, że jakiś pies pokąsał mu nogawki, tylko dlatego, że nie miał przy sobie głupiego trzonka od kilofa.

Prowiant - należy być zaopatrzonym w suchy prowiant na jeden dzień marszu. W miare możliwości, będziemy starać się pożywiać w napotykanych osadach, ale musimy liczyć się z tym, iż napotkani tubylcy nie będą do nas nastawieni przyjaźnie i nie zechcą nas gościć. Istotne jest też by zaopatrzyć się w zapas płynów o zawartości alkoholu od 0 do 40%. UWAGA! Woda w Potoku Służewieckim nie nadaje się do picia nawet po przegotowaniu i wielkrotnej destylacji!

INNE: Wg moich wstępnych szacowań będziemy mieli do przejścia około 15 km (może mniej, może więcej - w zależności od napotkanych po drodze przeszkód).

UWAGA: Proszę o potwierdzenie checi uczestnictwa w wyprawie "SADURKA '07", byśmy wiedzieli na kogo mamy oczekiwać pod GEANTEM w sobotę.

Na zachęte przedstawiam kilka zdjęć Potoku Służewieckiego:









Zdrówka życzę


Kiedyś wpadłem do tej jebanej smródki na rowerze, ciuchy do wyrzucenia:-|
o kucze świetna sprawa ta wyprawa od małolata chodziłem z kumplami w górę pięknej rzeczki Zagożdżonka aż do jej źródeł (około 25km)z czego 15 to dzika Puszcza więc atrakcje typu stado dzików,czy władowanie się na jakieś torfowe bagniska i problem z powrotem były na porządku dziennym.W każdym bądź razie życze udanej wyprawy zakończonej pełnym sukcesem badawczym
Oczywiście po wyprawie opublikujemy dziennik ekspedycji oraz materiał fotograficzny...

...postaramy sie też udzielić odpowiedzi na dręczące nas podstawowe pytania czyli:

1) Gdzie obecnie zaczyna się Potok Służewiecki?

...i...

2) Dlaczego zdarza mu się tak śmierdzieć?

Wszystkich kamratów i kamratki z sekcji Warszawa zachęcam gorąco do wzięcia udziału w tym nietuzinkowym przedsięwzięciu.

Ekspedycja miała by też oczywiście znaczenie propagandowe.

Udowodniła by niezbicie, że CP/DP bliska jest idea małych ojczyzn, które pragniemy poznawać i chronić, tudzież iż nie zadawalamy się obiegowymi opiniami i łatwymi odpowiedziami, tylko sami sięgamy do ŹRÓDEŁ rzeczy.

Zdrówka życzę


Każde miasto ma swoją Smródkę, przez moje miasto płynie Zimnica przez mieszkańców nazywana pieszczotliwie "Smródką", ale jakoś nie wpadłem na to, żeby urządzać ekspedycje badawcze...

[ Dodano: 28-05-2007, 11:30 ]

ale jakoś nie wpadłem na to, żeby urządzać ekspedycje badawcze...

No i własnie na tym polega nowatorstwo i oryginalność naszej ekspedycji. Nikt na to nie wpada! A niby dlaczego? W czym gorsza jest ekspedycja do źródła Smródki od ekspedycji do żródeł Amazonki?

Zdrówka życzę
W sobotę idę z rodzinką na jakiś festyn z okazji Dnia Dziecka, zatem się nie stawię. Ale życzę ekspedycji dużo smrodu.
Będę w stanie wypowiedzieć się nt. mojego uczestnictwa dopiero w piątek nocą.
za małolata robiłem wyprawy do żródeł Sufragańca (Niewachlów pod Kielcami), wielokrotnie podejmowane zawsze kończyły się niepowodzeniem z racji zbyt małych zapasów płynów o zawartości alkoholu większej od 2,5 %
jakko ze mieszkam takze w sasiedztwie Sadurki to postaram sie stawic!
swietny pomysl. moze zaloze mundurek harcerski:)
Idea szczytna, ale nie dam rady wziąć udziału.

Przeprowadziłem kiedyś podobne badanie nad strumykiem we Wrzeszczu - zakończone spektakularną porażką.

Udowodniła by niezbicie, że CP/DP bliska jest idea małych ojczyzn, które pragniemy poznawać i chronić,

Ja w ramach praktyk szkolnych sporą część Puszczy Noteckiej zbadałem pod względem hydrograficznym i hydrologicznym.
10 dni łażenie wzdłóż źródeł i jezior= pankrok
Nietety wszelkie dokumentacje, mapy zostały na uczelni

Niestety, ale za daleko mam do Wawy by się przyłączyć do jakże słusznej ekspedycji
jak mnie w pracy nie będą potrzebowali, to się stawie, ale nic nie obiecuje.
Dokonałem pewnych badań i odważam się wysunąć hipotezę, iż Potok Służewiecki ma swoje źródło na obecnym terenie lotniska Okęcie. Potok ów łączy się w okolicach pętli autobusu 192 przy ulicy Łączyny z ciekem opisanym na moim planie jako Rów Grabowski, przy czym druga odnoga biegnie w kierunku lotniska Okęcie. Zboczenie zawodowe każe mi przywiązywać szczególną wagę do każdego słowa, więc ze względu na fakt, iż użyte zostało słowo "Rów" wysnułem wniosek że ciek ten nie płynie, w szczególności nie niesie wody z Jeziorka Grabowskiego do Potoku. W celu zbadania tematu z innej strony, uruchomiłem Google Earth i zauważyłem małe jeziorko w miejscu spotkania się Rowu Grabowskiego oraz Potoku Służewieckiego (jest ono dokładnie przy markerze "Warszawa - Służewiec".
Na moim planie Warszawy z 2004, ciek biegnący dalej do lotniska ma swój koniec ok. 52° 9'40.64"N 20°58'34.61"E, lecz wg Google Earth jest tam obecnie trawa. Najpewniej oznacza to że został poprowadzony pod ziemią na większej części lotniska niż wtedy, za to widoczny koniec mamy tuż obok ulicy Wirażowej. Wygląda to dosłownie jakby ciek wypływał z budynku, co czyni poprowadzenie go pod ziemią na znacznej części lotniska jeszcze bardziej prawdopodobne.

------------------

To miałem mądrze napisane, ale poszukując ewentualnych śladów co do możliwości znajdowania się źródła gdzieś dalej dokonałem szokującego odkrycia. Tuż za północnym ogrodzeniem lotniska znajduje się kałuża opisana na moim planie jako Staw Sadurka! 52°10'53.11"N 20°58'2.43"E
Oczywiście niewiele widać na zdjęciach, ale wydaje się, że wpływa do niego ciek znajdujący się na ogródkach działkowych po drugiej stronie ulicy 17 Stycznia (oczywiście jeżeli tenże w ogóle nie płynie, moja hipoteza runie), a wypływa coś pod lotnisko. Ciek na owych ogródkach działkowych wydaje się kończyć tuż przed ulicą Hynka, jednak jego koryta gwałtownie zwraca się tuż przed nią aby utworzyć kąt prosty, co sugeruje, że może mieć swój bieg po drugiej stronie, gdzie znajduje się stadion RKS "Okęcie".
W świetle przedstawionych dowodów sugeruję, aby zmienić miejsce wyprawy
nie obiecuję, ale biorę pod rozwagę

. Wygląda to dosłownie jakby ciek wypływał z budynku,

moze ktos kranu nie zakręcił i ot cała heca z sadurką.

aha i Wrzosku, czy wyprawa nie powinna isc w góre rzeki a nie w dół? w koncu chcemy znalezc zrodlo
Kamracie Kasza, przyznam, że po przeczytaniu Twojego postu jestem w rozterce. Punkt startowy wyznaczyłem na podstawie badań przeprowadzonych na podstawie maps.google.com, oraz mapy Warszawy znajdującej się pod tym adresem: http://mapa.szukacz.pl/ Wskazuje ona, że Potok Służewiecki wypływa niejako z Jeziorka Grabowskiego, które to z koleji jeziorko jest zasilane strugą płynącą od strony Ursynowa (zobacz jak to wygląda na tej mapie). Z drugiej strony to co piszesz pokrywało by się z informacjami wskazującymi, że źródła Smródki nalezy szukać na Okęciu. Zdjęcia z googla wskazują, że faktycznie na terenie lotniska znajdują się częściowo odkryte, a częściowo zakryte kanały, które prowadza w stronę Potoku Służewieckiego. Ciezko się jednak zorientować skąd biora one swój początek.

W takim razie idziemy najpierw w górę kanału na ogródkach działkowych czy od razu idziemy w dół? Można by się spotkać na parkingu przed stadionem RKS Okęcie, żeby pójść od razu w dół (po ewentualnym rozglądnięciu się co do ewentualnego biegu w tym miejscu), a nie łazić w te i nazad. Nie ukrywam, że w ten sposób korzystniej jest mi dojechać gdyż jest to bliżej przystanku linii 9.
Oczywiście będę. Dr Karskiemu, posłowi PiS z którym mam egzamin we wtorek, a na który ledwo kupiłem książkę (w zajęciach żadnych oczywiście nie uczestnicząc) powiem że badałem narodowe dziedzictwo i wspierałem lokalny patriotyzm

[ Dodano: 30-05-2007, 12:50 ]
ja na 99,9% odpadam. Niech żyją łikendy w pracy!

W takim razie idziemy najpierw w górę kanału na ogródkach działkowych czy od razu idziemy w dół? Można by się spotkać na parkingu przed stadionem RKS Okęcie, żeby pójść od razu w dół (po ewentualnym rozglądnięciu się co do ewentualnego biegu w tym miejscu), a nie łazić w te i nazad. Nie ukrywam, że w ten sposób korzystniej jest mi dojechać gdyż jest to bliżej przystanku linii 9.
Oczywiście będę. Dr Karskiemu, posłowi PiS z którym mam egzamin we wtorek, a na który ledwo kupiłem książkę (w zajęciach żadnych oczywiście nie uczestnicząc) powiem że badałem narodowe dziedzictwo i wspierałem lokalny patriotyzm


Już nie będę kręcił teraz, bo się za durzy chaos organizacyjny zrobi... tym bardziej, że nie pamiętam czy od strony Hynka jest jakies wejście dla ludzi białych na teren tych ogródków. Wezmę ze soba lornetkę i poprzestaniemy na zlustrowaniu doliny Potoku na tym odcinku, przy pomocy tegoż urządzenia optycznego, a potem zaatakujemy od razu ten Staw (no chyba, że będzie możliwość pójścia "na dzierżawę" na tych działkach, to wtedy zbadamy ten teren dokładniej )

a jaki jest dojazd na ten zapyzaiły parking?
nie ukrywam ze od strony hynka byloby mi 1000 razy łatwiej...no i ta cholerna godzina. przeciez to srodek nocy...a dzien wczesniej ide na impreze....mam nadzieje ze sie dowlokę!
kurde, z chęcia bym się wybrał na wyprawę, już nawet skombinowałem hełm korkowy, ale niestety obowiązki rodzinne wzywają mnie do Ojczyzny-Kielecczyzny
W związku ze zmianą planu przez duce Wrzoska, ten post stał się nieaktualny

a jaki jest dojazd na ten zapyzaiły parking?
nie ukrywam ze od strony hynka byloby mi 1000 razy łatwiej...no i ta cholerna godzina. przeciez to srodek nocy...a dzien wczesniej ide na impreze....mam nadzieje ze sie dowlokę!


Dobra. Poddaje się... niech Wam będzie, że umawiamy się przed brama stadionu RKS Okęcie od strony Hynka......tylko nie miejcie do mnie potem pretensji jak się okaże, że trrzeba będzie okrażać, cały ten teren działkowy (zanotować: na wszelki wypadek zabrać ze sobą nożyce do cięcia drutu).

Tylko jedna sprawa wronka... jak się okaże, że teraz marudzisz, a potem nie przyjdziesz bo zaspisz, to się cięzko na Ciebie obraże. Godzina jest wczesna, bo to jest poważna wyprawa, która ma na celu dociekać i badać i chlać, a nie iść sobie na godzinny spacerek o drugiej po południu. Boisz się, że zaśpisz? To nie idź na imprezę, albo wróć z niej wcześniej. Świat się od tego nie skończy

Zdrówka życzę
Z powodu obowiązków rodzinnych raczej się z wami nie wprawię, ale życzę powodzenia...
rołlin, rołlin, rołlin on de riwer...

[Tylko jedna sprawa wronka... jak się okaże, że teraz marudzisz, a potem nie przyjdziesz bo zaspisz,

to jest jawny szantaż!
Zastanawiam się, czy to że umawiamy się pod bramą stadionu Robotniczego Klubu Sportowego czyni nas napinaczami z Olifanta?
widze na mapie, ze oo stadionu do owego parkingu prowadzi przez te dzialki alejka, nie bedzie zatem wiekszego problemu chyba...

to jest jawny szantaż!

To jest jedynie egzekwowanie poważnego podejścia do przedsięwzięcia


widze na mapie, ze oo stadionu do owego parkingu prowadzi przez te dzialki alejka, nie bedzie zatem wiekszego problemu chyba...
To nie alejka tylko przedmiotowy kanałek

To nie alejka tylko przedmiotowy kanałek

...i własnie dlatego ponawiam apel, żeby zabrać ze sobą nieprzemakalne obuwię... może się okazac, ze przyjdzie nam wedrować pośród rozszalałej kipieli wód toczonych przez Sadurkę

Zdrówka życzę
nie mam kaloszy.....co zrobić? co zrobić?
Zastosować plastykowe worki zamiast skarpet.
Przypominam, że ktoś (nie ja, bo nie dysponuję) powinien wziąć aparat w celu uwiecznienia tego wiekopomnego przedsięwzięcia.
to już jutro!!!! kto będzie jeszcze? dlaczego taka mała frekfencja? czyżby wizja pieszej wycieczki przerażała?
bede ja i wyciągne swojego wspólmałzonka (mam nadzieje:) )
Wyciągnąłem kalosze z piwnicy
niestety nie bedzie mnie
ekspedycja zakończona sukcesem
czekamy na foto-relacje szanownego organizatora...

gdy strumyk płynie z wolna...

Hola hola, Ty też trochę tego nacykałaś, pochwal się

Hola hola, Ty też trochę tego nacykałaś, pochwal się

posłałm je wszystkie wrzoskowi zeby okrasił je poetyckim komentarzem, albowiem on najbardziej ma do tego predyspozycje
zaiste słuszna koncepcja. czekajcie zatem kamraci na mrożącą krew w żyłach relację z walki z barszczami sosnowskiego i krokodylami kanałowymi oraz czołgania się pod murem wyścigów
Zdjęcia odebrałem

Muszę jeszcze tylko zmienić wymiar moich i jutro postaram się wypichcić pełne sprawozdanie.

Póki co ograniczę się tylko do dwóch uwag:

EKSPEDYCJA ODNIOSŁA PEŁEN SUKCES! (co w sumie było do przewidzenia)

...i...

WARTO BYŁO!!!!!!1111!!!one!!!adin!!adin!!

Zdrówka życzę
z tajnego źródła wiem, że dziś ma zostać zamieszczona fotorelacja z ekspedycji!
DZIENNIK EKSPEDYCJI NAUKOWEJ "SADURKA '07" - część I

Zgodnie z przyjętymi wytycznymi, opartymi na dogłębnych badaniach naukowych Kaszy, przeprowadzonymi w oparciu o plan miasta Stołecznego Warszawy, tudzież witrynę maps.google.com, postanowiliśmy rozpocząć poszukiwania dziewiczych źródeł Potoku Służewieckiego vel Sadurki vel Smródki w okolicach ul. Hynka. W tym celu umówilismy się o godzinie 9.00 rano przy stadionie RKS Okęcie. Od tego momentu rozpoczęto prowadzenie zapisków dokumentujących całą wyprawę w niniejszym dzienniku, którego zapomnieliśmy ze sobą zabrać z domu.

9.00 - Na miejsce spotkania przybywa Wrzosek
9.02 - Na miejsce spotkania przybywa Kasza
9.04 - zaczyna padać deszcz.
9.05 - Wronka i Mariusz za pośrednictwem sms-a informują, że spóźnią się pół godziny
9.10 - Wrzosek i Kasza odpalają pierwsze browary
9.15 - Kasza i Wrzosek opowiadają sobie żydowskie szmoncesy, obserwując pracę ekipy mającej założyć tablicę drogową na jednej z latarń. Ekipie idzie ta praca nader niezdarnie i ślamazarnie, co jest powodem komentarzy Wrzoska, stawiających pod znakiem zapytania możliwość dotrzymania terminu budowy autostrad, mających być gotowych na Euro 2012.
9.20 - W rejonie stadionu rozpoczyna się wzmożony ruch. Daje się zauważyć koncentrację grupy młodzików piłkarskich opuszczających obiekt, a za razem przybycie seniorów (z niejakim Igorem Gołaszewskim w składzie). Wniosek: Ludy w rejonie Sadurki znają gry zespołowe.
9.30 - Wkurwiony przedłużającą się nieobecnością Wronki i Mariusza Wrzosek, kontaktuję się telefonicznie z tą pierwszą i dowiaduje się, że para podróżników przybędzie za 10 minut.
9.35 - Wrzosek jara szluga, a Kasza idzie się odlać.
9.40 - Na miejsce spotkania przybywają Wronka i Mariusz.
9.45 - EKSPEDYCJA WYRUSZA!
9.47 - Kasza, Mariusz i Wrzosek przekraczają ulicę Hynka.
9.48 - Wronka boi się przejść ulicę. Reszta ekspedycji czeka, aż Wronka nabierze odwagi.
9.50 - Penetrujemy okolicę ogrodzenia ogródków działkowych przy Hynka, w poszukiwaniu śladów cieku wodnego.
9.55 - Natrafiamy na początek odkrytego odcinka cieku wodnego (fot. 1,2). Czyżby był to początek Potoku Służewieckiego? Ekscytacja rośnie!


fot. 1

fot. 2

9.56 - Ponieważ cały teren ogródków jest ogrodzony, a ogrodzenie jest dodatkowo wzmocnione blacha falistą nie możemy dostać się na jego teren. Zauważamy, iż takie zabezpieczenie nie ma z raczej na celu ochrony jakiś głupich krzaczków porzeczek, truskawek i innych agrestów. Dochodzimy do słusznego z pewnością wniosku, iż za ogrodzeniem znajdują się z całą pewnością nielegalne i tajne fabryki amfetaminy, z której wyrobu słyną ludy tubylcze. W zaistniałej sytuacji postanawiamy okrażyć cały teren idąc ulicą Radarową do ul. 17 Stycznia i podchwycić strugę na drugim krańcu feralnego obszaru.

[Chyba muszę się streszczać, bo w życiu nie skończe tej relacji]

10.05 - Docieramy do drugiego krańca tajnych fabryk amfetaminy, gdzie natrafiamy na interesujący nas ciek wodny. Stwierdzamy, że po wypłynięciu z terenów zielonych, gdzie płynie na otwartej przestrzeni, tuż przed ulicą 17 Stycznia znowu wpływa on w podziemny tunel (fot. 3 i 4)


fot. 3 - wraz z Kaszą badamy wlot odkrytego cieku wodnego

fot. 4

10.10 - Dochodzimy do wniosku, że podziemnym tunelem struga musi zasilać Staw Sadurka znajdujący się gdzieś po przeciwległej stronie ulicy.
10.15 - Ruszamy na poszukiwania Stawu Sadurka. Po drodze natrafimy na następujące znalezisko (fot. 5)


fot. 5

Daje nam ono powód do wyciągnięcia dwojakiego rodzaju wniosków. Po pierwsze. Eksplorowane okolice sa zamieszkałe przez ptaki, a także przez stworzenia, które owym ptakom odgryzają łby. Po drugie: czerpiemy z tego naukę z morałem - nie trać głowy, bo zostaniesz sucharem. Wziąwszy sobie to do serca ruszamy w dalszą drogę, zdwoiwszy uwagę.

10.20 - Opady deszczu ulegają wzmożeniu.
10.30 - W oparciu o posiadane mapy, tudzież układ punktów charakterystycznych w terenie dochodzimy do wniosku, ze Staw Sadurka znajduje się naterenie zajmowanym przez biura i parkingi spółki LOT. Postanawiamy przeniknąć na ten teren. W tym celu udajemy się do ciecia pilnującego bramy i informując go, że jestesmy członkami ekspedycji "Sadurka '07", wędrującymi od źródeł do ujścia tej historycznej rzeki prosimy o wpuszczenie nas na teren, byśmy mogli dokonać odpowiednich badań. Cieć wpuszcza nas na teren i informuję, w którym kierunku należy się udać by znaleźć Staw.

[Od tego momentu czas przestaje grać rolę!]

Maszerujemy w stronę Stawu po drodzę odkrywając kolejne okazy organizmów żywych zamieszkujących te okolice (fot. 6)


fot. 6

Docieramy nad Staw Sadurka! (fot. 7, 8, 9)


fot. 7


fot. 8


fot. 9

Napotykamy lotne formy organizmów żywych zamieszkujacych okolicę stawu. (fot. 10)


fot. 10

Zaczynamy badać brzegi Stawu w poszukiwaniu źródeł go zasilających oraz ujść. W trakcie tej czynności napotykamy tubylca z wędką. Udeaje nam się nawiązać z nim komunikacje, dzięki czemu dowiadujemy się, że staw zamieszkują ryby (niestety nie udaje nam się określic gatunku).
Poszukiwania ujścia trwają jakiś czas. Pomimo zastosowania specjalistycznych przyrządów obserwacyjnych (fot. 11), nie udaje nam się odnaleźć ani cieków zasilających (podejrzewamy, że moga znajdować się pod taflą wody), ani co gorsza żadnych odpływów.


fot. 11 - Kasza lustrujący brzego Stawu Sadurka

Jesteśmy zmuszeni obalić hipotezę, iż Staw Sadurka znajduje się na trasie cieku wodnego znanego obecnie jako Potok Służewiecki. Zmuszeni ejsteśmy przyjąć iż potok ów, swe źródła ma na terenie lotniska Okęcie (niestety dla nas niedostępnym). Nie poddajemy się jednak i postanawiamy odnaleźć jego ślad, w miejscu gdzie wypływa on a z terenu lotniska w okolicach ul. Wirażowej.

W międzyczasie Wronka zrywa liść jednej z porastających brzego stawu roślin i postanawia chronić się nim przed padającym deszczem (który przybrał na sile) (fot. 12)


fot. 12

Ruszamy ul. 17 Stycznia w stronę ul. Żwirki i Wigury. Nic szczególnego się nie dzieje. Tubylcy patrzą na nas podejrzliwie (szczególnie na parasol Wronki). Udajemy, że nic sobie z tego nie robimy i zaczynamy trenować pieśni marszowe i turystyczne. "Gdzie strumyk płynie z wolna" staje się nieoficjalnym hymnem ekspedycji.

Docieramy do torów kolejowych przecinających ul. Żwirki i Wigury, prowadzących w głąb obszarów działkowych (znamy my już te "obszary działkowe"). Postanawiamy dotrzeć nimi do ulicy Wirażowej.
Po drodzę napotykamy na osobliwy widok. Mianowcie zaobserwowaliśmy wielkich rozmiarów ognisko, podsycane przez jednego z tubylców jakimiś gratami (fot. 13)



Dmyślilismy się, że prymitywne ludy tubylcze nie potrafią same krzesać ognia i oto dane jest nam obserwować, rytułał podtrzymywania płomieni (wznieconych z pewnością przez błyskawicę) przez wyznaczonego w tym celu autochtona. Poniewaz obrzucał nas podejrzliwymi spojrzeniami, postanowiliśmy go dłużej nie niepokoic i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Docieramy do ulicy Wirażowej.

Przez chwilę tracimy pewność i nie możemy się połapac w którym miejscy Wirażowej znajdujemy się (wydawało nam się, że przeszliśmy Sadurkę, nie zauwazywszy jej), jednak dzięki Wronce odzyskujemy orientację i ruszamy w dalszą drogę = okazuje się, że do Sadurki jest jeszcze kawałek.

Napotykamy ciekawy obiekt i dokonujemy w nim wielu cennych odkryć!
Otóż udaje nam się zauważyć zgliszcza wpół zawalonej, a wpół nadpalonej opuszczonej chaty tubylczej (fot. 13)


fot. 13

W chacie owej napotykamy wiele świetnie zachowanych przedmiotów użytku codziennego (fot. 14)


fot. 14

Najciekawszym jednak odkryciem jest bogata kolekcja szklanych flakonów! Jest to odkrycie na skalę europejską! Odkrycie tym donioślejsze, że w niektórych z nich pozostały jeszcze resztki płynów! Prezentujemy widok ogólny kolekcji... (fot. 15, 16, 17)


fot. 15


fot. 16


fot. 17

...a także wybrane, szczególnie dorgocenne egzemplarze (fot. 18, 19, 20, 21, 22, 23)


fot. 18


fot. 19


fot. 20


fot. 21


fot. 22


fot. 23

Numery partii produkcyjnych, na niektórych etykietkach dały nam wiedzę na temat datowania obiektów - mogliśmy dzięki temu orzec, iż kolekcja pochodzi z lat 1979-1981
Uradowani, iż nasze odkrycie przyczyni się w sposób niebanalny do pogłębienia wiedzy na temat kultury ludów tubylczych i ich zwyczajów, zabieramy część kolekcji ze sobą i nie bacząc na deszcz, ruszamy w dalszą drogę, w poszukiwaniu źródła Sadurki...

C.D.N.

Zdrówka życzę
DZIENNIK EKSPEDYCJI NAUKOWEJ "SADURKA '07" - część II

Niedaleko od tubylczej chaty udało nam się znaleźć tajemniczą biała puszkę. Puszka miała kształt walcowaty, z dziwnym podłużnym lejkiem na górnej powierzchni i była przytwierdzona drutem do ogrodzenia otaczającego jakieś haszcze. Na jej bocznej powierzchni widniał tajemniczy napis, ktory wiernie skopiowaliśmy: NA POTRZEBY UBOGICH.
Wronka tkwiąca wciąż w mani odkrywczo-kolekcjonerskiej, chciała zabrać ze sobą ten obiekt jako eksponat, ale stwierdziwszy, że jest on pusty w środku i w zasadzie nie przedstawia większej wartości zaniechała tego pomysłu. Podjęlismy marsz.

Po przebyciu kilkuset metrów dotarliśmy do ogrodzenia, sowicie owiniętego drutem kolczastym. Za ogrodzeniem tym z wielkim hukiem startowały samoloty. Był to dla nas jednoznaczy znak, iż dotarliśmy do obrzeży lotniska i niechybnie niedługo powinniśmy dotrzeć do poszukwianego źródła Potoku Służewieckiego.
Po kolejnych pięciu minutach marszu takoz też się i stało. Radości, śpiewom i tańcom nie było końca. W oczach co bardziej wrazliwych uczestników ekspedycji zalśniły nawet łzy wzruszenia i szczęścia. Dotarlismy bowiem do współczesnego zdroju Sadurki (fot. 24)


fot. 24

Oprzytomniawszy trochę, przywołaliśmy na powrót poważny, naukowy i profesjonalny rys naszej wyprawy i rozpoczęliśmy obserwację. Po pierwsze zauważyliśmy dziwne, pomalowane na niebiesko zabudowania, znajdujące się jeszcze na terenie lotniska. Po baczniejszych oględzinach doszliśmy do wniosku, ze jest to niewątpliwie oczyszczalnia ścieków, niedopuszczająca by plugastwo spływające z terenu lotniska, zanieczyściło wody potoku. Nie poprzestaliśmy jednak na tak powierzchnownym stwierdzeniu faktu. By przekonać się, czy oczyszczalnia spełnia faktycznie swoją rolę, pociągnęliśmy na trzy cztery nosami. Badanie to dało we wszystkich przypadkach tożsamy efekt: w miejscu swego ujścia Potok Służewiecki nie śmierdzi, przeto nazywanie go (przynajmniej na tym odcinku) Smródką było by niestosowne. Zaobserwowalismy także, iż do obiektu naszych badań, już poza ogrodzeniem lotniska spływa woda ze ścieków naturalnych (tzw. deszczówka) odprowadzana bocznymi kanałami (fot. 25)


fot. 25

Po dokładnym rozeznaniu w okolicach ujścia P.S. (fot. 26), zeszliśmy do jego koryta (fot. 27).


fot. 26 - Kasza i Mariusz badawczo przyglądający się okolicom źródła Potoku.


fot. 27 - widok na źródło Potoku Służewieckiego spod ul Wirażowej.

Idąc korytem przeszliśmy pod ul. Wirażową, a następnie pod bięgnącymi równolegle torami kolejowymi (fot. 28)


fot. 28

Po wyjściu z tunelu pod torowiskiem weszliśmy jakby do innej krainy. Dotychczas ścieżka nasza wiodła poprzez tereny wysoce uprzemysłowione i zurbanizowane, a teraz nagle dostaliśmy się w okolice wprost buchające soczystą, wiosenną zielenią. Zieleń owa miała niestety to do siebie, że dość mocno utrudniła nam poruszanie się (fot. 29), przez co tempo marszu wyraźnie spadło.


fot. 29

Niestety sielanka nie trwała długo. Przedzierając się przez gąszcze półtorametrowych pokrzyw i stada wypasionych ślimaków dotarliśmy wkrótce do muru dziwnego obiektu, ktorego potrójne ogrodzenie z drutem kolczastym i liczne wiezyczki straznicze zdradzały charakter wybitnie penitencjarny. Baliśmy się go obfotografowywać, w obawie, by jakiś nadgorliwy klawisz, dążący do awansu nie odstrzelił nas, z którejś wyżej wspomnianych wieżyczek. Na szczęście obiekt naszych badań omijał nieprzyjazną placówkę łukiem i biegł dalej w gąszczu traw, pokrzyw i roślin które na nasze niewprawne do botaniki oko mogły być niesławnymi barszczami sosnowskiego. Staraliśmy się je omijac z dala (co biorac pod uwagę niewielkie pole manewru ze względu na ogrodzenia biegnące wzdłuż potoku było nieco uciążliwe), podziwiając jedynie z dystansu ich masywne łodygi i bujny kwiatostan.
Natknęliśmy się także na wodomiar badający poziom wód Potoku (fot. 30)


fot. 30

Jak wskazuje fotografia, wskazanie poziomu oscylowało pomiędzy wartością 30, a 31... nie wiadomo jednak czego, bo pomiar niezależny dokonany przez nas przy pomocy gałęzi dał odczyt ok. pół metra. Doszliśmy zatem do wniosku, ze wodomiary są głupie i nie warto zawracać sobie nimi głowy.

Po jakimś czasie dotarlismy do ulicy Kłobuckiej, pod która potok przepływał w dwóch, nisko sklepionych kanałach (fot. 31).


fot. 31 - wypływ potoku spod ulicy Kłobuckiej

Po przejściu ulicy Kłobuckiej znowu trafiliśmy do krainy tonącej w zieleni. Aż dziw bierze, że tak sielskie okolice mozna spotkać w samym środku miasta (fot. 32, 33).


fot. 32


fot. 33

Niestety obraliśmy do wędrówki złą stronę potoku i zamiast przemieszczac się wygodnie rozległymi łąkami musieliśmy przeciskać się wąskim pasem ziemi położonym pomiedzy kanałem, a płotami i parkanami licznych działek i domostw.
Nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło, bo dzięki temu musieliśmy baczniej patrzeć pod nogi i dzieki temu dane nam było zauwazyc liczne okazy fauny zamieszkującej wybrzeża Sadurki (fot. 34, 35)


fot. 34


fot. 35

W tzw. "międzyczasie" zdecydowaliśmy się wreszcie uświadomić Wronkę, że cała farba, którą dnia poprzedniego farbowała sobie włosy, spłyneła jej na skutek deszczu i praktycznie od samego początku wyprawy porusza się z obliczem w kolorze soku marchewkowego. Nieboga nie chciała nam wierzyć na słowo, ale traf chciał, ze jak na zawołanie znalazła (na swoje nieszczęście) kawałek stłuczonego lustra, w którym mogła się przejrzeć.
W atmosferze rubasznego humoru i dobrodusznych żartow weszliśmy w końcu w teren o większym zadrzewieniu. Powiedzieć las, to za wiele, ale z drugiej strony zbyciue tego stwierdzeniem "kilka drzew", było by znacznie za mało (fot. 36)


fot. 36

Wiedzieliśmy, że zbliżamy się nieuchronnie do pierwszego znaczniejszego, prawostronnego dopływu Potoku, biegnącego rowem Grabowskim od jeziorka Grabowskiego usytuowanego kawałek na południe.
Gdy do niego dotarliśmy wystąpiła pewna nieprzyjemna, nieprzewidziana okoliczność. Okazało się bowiem, że ponad rowem doprowadzającym wode nie ma żadnej kładki. W tej sytuacji nastapiła konieczność przeskoczenia strugi. Jako pierwszy powziął ten czyn, przewodzący grupie Wrzosek. Niestety... ześlizgnął się z przeciwległego, błotnego i wilgotnego brzegu kanałka do wód (nienajczystczych niestety) potoku... Reszta, odnalazła na szczęscie dogodniejszą przeprawę i już sucha noga dotarła na drugi brzeg.
Po pokonaniu tej przeszkody stanęliśmy jak wryci, w obliczu jeziorka (fot. 37), ktore wychynęło nagle zza krzaków po lewej stronie Potoku. Zdziwienie nasze wzięło się stąd, że na mapach którymi dysponowaliśmy, ów zbiornik wodny nie był absolutnie zaznaczony. Po dokładnej obserwacji okolicy jeziorka (fot. 38), ruszylismy raźno w drogę wzdłuż potoku, ktory tuż za tejmniczym jeziorkiem zakręcał w kierunku północnym (fot. 39).


fot. 37


fot. 38


fot. 39

Uszliśmy jednak zaledwie kilkadziesiąt metrów, gdy na naszej trasie pojawiła się kolejna przeszkoda. Potok, który dotychczas płynął przyjaźnie na otwartej przestrzeni, wpadał nagle do mrocznego, podziemnego tunelu. Zaintrygowani Wrzosek i Kasza ruszyli natychmiast na rekonesans (fot. 40, 41)


fot. 40


fot. 41

Oto jaki widok ukazał się ich oczom (fot. 42):



C.D.N.

O tym jak dalej potoczą sie losy członków ekspedycji, co spotka ich w podziemnych tunelach (i czy w ogóle tam wejdą), czy odkryją źródło smrodu Smródki, kto przyłączy się do wyprawy i jakie jeszcze dziwa dane będzie ogladac naszym podróżnikom, dowiecie się JUŻ JUTRO!

Na dzisiaj to tyle.

Zdrówka życzę
Nie myślałem, że można mieć tyle radochy łażący po krzakach wzdłuż jakiejś strugi
Czyta się to zajebiście, prawie jak bym tam był.
świetne!
zawsze mazyłem żeby taka wyprawę zrobić u siebie w okolicach, ale albo byłem za mały, alebno nie miałem czasu. myślę że jeszcze mi się to uda będąc takim zgredem jak wy
DZIENNIK EKSPEDYCJI NAUKOWEJ "SADURKA '07" - część III

Naturalnie nie okazaliśmy się członkami klubu "miekkich fajek". Nie zdecydowaliśmy się pójść górą i poszukiwac Potoku po drugiej stronie podziemnych tuneli. Przecież moglibyśmy pobłądzić, rozglądać sie z mapą za właściwym kierunkiem, wypatrywać przez lunetę nazwy własciwej ulicy, a może nawet wejśc jakąś tylnią furtką na teren wyścigów i szukać Potoku po jakis krzaczorach. O nie! My nie bacząc na wilgoć, brud, dziwne chrobotania i niskie sklepienia, poszlismy tunelem jak na twardzieli przystało. W tunelach spotkało nas wiele niebezpiecznych, ale i fascynujących przygód. Walczyliśmy z pająkami wielkości fiata 126p, pokonaliśmy bazyliszka (a w zasadzie dwa bazyliszki), zmierzyliśmy się z Barlogiem (tak, tak, tym z Władcy Pierścieni), który tak naprawdę ma 3 metry wzrostu, 60 cm w bikolu i nazywa się Staszek, odkryliśmy miejsce ukrycia Bursztynowej Komnaty, w której na samym środku stała szkatuła, w której ukryto rozwiązania największych zagadek XX i XXI wieku. Dowiedzieliśmy się kto NAPRAWDĘ zabił Kennedyego, jak się miała sprawa z ufoludkami w Roswell, kto stoi za atakami na WTC i kto jest ojcem dziecka Anety K.
Niestety ze względu na postępująco po sobie lawinowo wydarzenia, zapomnieliśmy robić zdjęć i nie uwieczniliśmy tych mrożących krew w żyłach sytuacji, ani nawet co ciekawszych miejsc tunelu... Trudno. Może następnym razem się uda.
Grunt, że kiedy znowu znaleźliśmy się na otwartej przestrzeni, okazało się, że jesteśmy na jakiś zapleczach torów wyścigów konnych na Służewcu (fot. 43)


fot. 43 - Potok Służewiecki wypływający na terenie Wyścigów na Służewcu

Na krótkim odcinku biegu na terenie Wyścigów, Potok niknął nam pośród jakiejś zieleniny, podobnej do tej ze zdjęcia. Na szczęscie wkrótce dopłynął do jakiegoś bardziej zagospodarowanego i oczyszczonego miejsca. Tam wody strumienia były nalezycie wyregulowane, brzegi oczyszczone, a wzdłuż wiodła wygodna alejka, którą wykorzystalismy do dalszego marszu. Kiedy już wydawało nam się, że wszelkie trudności pozostały za nami, a droga do samego Wilanowa upłynie nam jak pączkowi w maśle, nagle natknęliśmy się na coś dziwnego. Coś czego ani mapy, ani nawet nawet zdjęcia satelitarne z googla nie przewidziały. Oto bowiem tuż przed murem okalającym wyścigi Potok Służewiecki rwąc swe spienione wody (fot. 44), rozlewał się w spore (jak na taki strumyk) zalewisko (fot. 45).


fot. 44


fot. 45 - rozlewisko potoku na terenie Wyścigów.

Szybka analiza zaobserwowanych faktów dała nam natychmiastową odpowiedź: za powstanie owego poszerzenia odpowiedzialne sa z pewnością koparki stojące na brzegach tegoż (widoczne na zdjęciu). Chcieliśmy złapac jakiegoś tubylca i poprzez przypiekanie go żywym ogniem uzyskać od niego informację, w jakim celu wykonano w tym miejscu poszerzenie koryta. Niestety jak na złość, żadnego tubylca pod ręka nie było. Ledwo otrzasnęliśmy się z wrażenia, jakie zrobiło na nas to odkrycie, gdy poczyniliśmy kolejne... jeszcze bardziej wstrząsające. Oto bowiem zbliżając się do brzegów owego rozlewiska, poczuliśmy naglę charakterystyczną woń. Woń ostrą, nieprzyjemną, kojarząca się z gniciem, zepsuciem i nieczystością. Tak! Nie było wątpliwości! Ta woń, to jakże charakterystyczna woń (lub jak to się mówi: zew) Smródki! Ale skąd ona się wzięła? Wszak od samego Okęcia, aż do tej pory Potok Służewiecki nie śmierdział! Okazuje się natomiast, że smród zaczyna się dokładnie w tym rozlewisku! Ale co jest przyczyna owego fetoru? Oto jest pytanie!
Nie na darmo jednak nosimy nasze błyskotliwe głowy na karku. Wystarczyła chwila dedukcji by wszystko stało się jasne. Wyścigi konne --> Konie --> Konie srają --> A co dzieje się z ich nawozem? I już mieliśmy gotową odpowiedź. Jakże się ucieszyliśmy, że udało nam się znaleźć rozwiązanie tej zagadki, co było jednym z celów całej wyprawy.

Niechaj zatem wolno mi będzie oficjalnie ogłosić:

SMRÓDKA ŚMIERDZI DLATEGO, ŻE SRAJĄ DO NIEJ KONIE Z ROZLICZNYCH STAJNI NA TERENIE WYŚCIGÓW KONNYCH.

Kiedy już skończyliśmy sobie gratulować nawzajem niezwykłej przenikliwości, która pozwoliła nam odkryć tą aferę, ruszyliśmy dalej, by okrążyć rozlewisko. Okazało się jednak, że to jeszcze nie koniec niespodzianek, na takim małym wycinku trasy. Oto bowiem, gdy doszliśmy do przeciwległego brzegu zalewiska, gdzie spodziewaliśmy się odkryć wypływ, z którego do dalszego koryta uchodzą wody Potoku, skonstatowaliśmy z najgłębszym zdumieniem, że z owego rozlewiska wody NIE MAJĄ NATURALNEGO UJŚCIA
Oto bowiem wdało się, iż śmierdząca woda, jest transportowana do dalszego biegu kanału przy pomocy pomp i rur, przerzuconymi ponad wałami rozlewiska (fot.46, 47)


fot. 45 - przepompowywanie wód Potoku z rozlewiska do koryta


fot. 46

Nie mogliśmy się nadziwić się tej osobliwości i znowu poczuliśmy ochotę przypieczenia jakiegoś tubylca, by zaspokoić swą ciekawośc, ale znowu los okazał się nieprzychylny i nie wydał żadnego w nasze ręce. Wzruszyliśmy więc ramionami i postanowiliśmy opuścić te nieprzyjazne, śmierdzące rejony... i tu napotkaliśmy na nielada przeszkodę. Okazało się bowiem, że Potok Służewiecki wypływa z terenu Wyścigów pod murami je okalającymi, a przejście to, nie nalezy do najprostszych (fot.47, 48)


fot. 47


fot. 48

Mieliśmy do wyboru: albo jak cieplaki wybrać okrężną drogę i poszukać bramy, a potem wzdłuż muru wracać do strumienia, albo jak na konserwy przystało przeć do przodu. Chyba jasne jest, która opcję wybraliśmy.
Jako pierwszy za pokonywanie szczeliny pod murem wziął się Wrzosek. Przejście wyszło mu gładko (udało się nie zamoczyć dupy - fot. 49), ale gdy był już po drugiej stronie, niesiony entuzjazmem, stracił koncentrację i osunął się po błotnistym stromym brzegu (po raz drugi tego dnia) w mętne wody Sadurki


fot.49 - tuż po przejściu szczeliną pod murem, na drugą stronę

Następnie przeprawił się Mariusz, potem Wronka, a na końcu Kasza (fot. 50), który w odróżnieniu od pozostałych forsował przeszkodę nie "na wisielca", ale na czworaka.


fot. 50 - Kasza forsujący mur Wyścigów

Odetchęliśmy z ulgą. Przeszkoda pokonana. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, ze przed nami jeszcze jedno trudne przejście.
Po przemierzeniu kilkudziesięciu metrów dotarliśmy do ulicy Rzymowskiego i tunelu, którym Potok Służewiecki przepływał pod jezdnią (fot. 51).


fot. 51

Pozornie nic nie zapowiadało żadnych trudności. Szeokie koryto, tylo cześciowo zajęte przez wody strumienia wydawało się łatwym do przejścia. Jednakowoż już po kilku metrach wody Potoku rozlewały sie na całą szerokość i jedynym możliwym przejściem był betonowy próg o szerokości około 20 cm (fot.52)... akurat tyle co na stopę.


fot. 52 - betonowy próg, dzięki któremu pokonywaliśmy tunel pod ul. Rzymowskiego

Niestety plecaki i bagaże, które mieliśmy znacznie utrudniały poruszanie się po tym wystepie. Tuż u wylotu tunelu znajdowała sie rura ciepłownicza, pod którą nie sposób było przejść. To był odcinek krytyczny. Trzeba było zejść na kamienie leżące w strumieniu, przejść pod rurą, a następnie wdrapać się znowu na wysoki próg. To feralne miejsce udało nam się przejść głównie, dzięki niezawodnym kaloszom Kaszy, dzięki którym mógł on bez obawy wejść w nurt stumienia i asekurować członków wyprawy przechodzących pod rurą.

Po opuszczeniu tunelu znaleźliśmy się w dzikich okolicach zajezdni tramwajowej. Wykarczowane, przez jakiegoś dobrego ducha, brzegi Potoku umożliwiły na żwawy marsz. Spłoszone żaby umykały spod naszych stóp całymi gromadami, dając susa do wody, a my czując, ze docieramy do przyjaźniejszych naszym stopom terenów, odzyskiwaliśmy wigor i animusz. Przed nami pozostawała tylko jeszcze przeprawa pod ulicą Puławską.

Mając za sobą już mur wyścigów i tunel pod Rzymowskiego, przejście pod Puławską jawiło nam się jako bułka z masłem. Szeroki próg umożliwiający w miarę wygodne poruszanie, wyższe sklepienie nie powodujące uczucia klaustrofobii i płytszy nurt dający w przypadku wpadnięcia nadzieję zamoczenia się tylko nieco ponad kostki, a nie do kolan.
Wszystko to sprawiło, że w czeluście tunelu weszliśmy z werwą i podniesionymi czołami... ba! Niektórzy nawet pogwizdywali.

Maszerowaliśmy raźno do czasu, gdy nagle z przeciwległej strony tunelu usłyszeliśmy głos. Gdy się spojrzeliśmy w stronę, z której dobiegał, ujrzeliśmy tylko mroczną, widmową postać. (fot. 53).


fot. 53 - mroczna postać w tunelu pod ulicą Puławską

Poczuliśmy, jak włosy na karku stają nam dęba!

C.D.N.

Kim jest postać w tunelu? Co znajdą podróżnicy w Dolinie Służewieckiej? Czy uda im się wejść do Szopy? Co dzieje, się z workami przeciwpowodziowymi? O tym wszystkim już za chwilę!

Zdrówka życzę

Nie myślałem, że można mieć tyle radochy łażący po krzakach wzdłuż jakiejś strugi

Bo fantaaaaazja, bo fantaaaaazja, bo fantazja jest od tego...

DZIENNIK EKSPEDYCJI NAUKOWEJ "SADURKA '07" - część IV

Przywarliśmy ze strachu do ściany, sparaliżowani trwogą. Nie mogliśmy ruszyć się ani w lewo, ani w prawo. Nagle czarna postac znowu się odezwała i tako rzecze: "Mąż ile tym masz lat, żeby sie po takich dziurach włóczyć. Chodź tutaj. Mam dla Ciebie kanapki i browara". Jak się okazało, była to ssylwia, która postanowiła dołączyć do naszej wyprawy, ale nie mogąc się nas doczekac w umówionym miejscu, weszła do tunelu, żeby schować się przed deszczem. Z jej punktu widzenia, wyglądaliśmy mniej więcej tak (fot. 54):



Po opuszczeniu tunelu (fot. 55) postanowiliśmy zrobić krótki popas, podczas którego obfotografowaliśmy flakony odkryte w tubylczej chacie (fo. 56, 57).


fot. 55


fot. 56


fot. 57

Odpoczywając, słuchaliśmy ssylwii, która dzieliła się z nami swoimi uwagami i obserwacjami, poczynionymi podczas oczekiwania na nas.
Dowiedzieliśmy się między innymi o tajemniczych konstrukcjach betonowych znajdujących się opodal (fot. 58) - prawdopodobnie były to miejsca, w których kultywowano jakieś pradawne wierzenia.


fot. 58

Jak się jednak okazuje wyznawcy owego kultu, przetrwali do dzisiaj, o czym niezbicie świadczyły odnalezione przez ssylwię ślady (fot. 59, 60, 61)


fot. 59


fot. 60


fot. 61

Ssylwia, zwróciła też nasza uwagę, na ciekawy z punktu widzenia antropologicznego, obyczaj polegający na spławianiu Potokiem, przez tubylcze dzieci, dziwnej, białej substancji (fot. 62)


fot. 62

Zachowanie takie, ma wg tutejszych wierzeń, przynieść akceptację wśród rówieśników, oraz szczęście, zdrowie i radość. Z powodu braku białej substancji, nie mogliśmy niestety zweryfikować empirycznie tego przesądu.

Po spożyciu pokarmów i uzupełnieniu poziomu płynów ruszyliśmy dalej, w dół Doliny Służewieckiej, podziwiając jej malowniczość i bogactwo organizmów żywych (fot. 63, 64, 65)


fot. 63 - Dolina Służewiecka (widok od ul. Puławskiej)


fot. 64 - zaobserwowane lotne okazy organizmów zywych


fot. 65 - jeden z niewielu pozosotałych do dziś akwenów stojacych w Dolinie Służewieckiej

Po pewnym czasie dotarliśmy do miejsca, gdzie Potok Służewiecki przecina ulica o wiele mówiącej nazwie Dolina Służewiecka (fot. 66)


fot. 66

Podjęliśmy decyzję, że ze względu na wysokośc przepływu, tym razem nie będziemy forsowali przejścia pod ulica, ale poprzestaniemy na przejści górą. Tym bardziej, ze coraz mocniej dawało nam się we znaki znużenie (fot. 67), wędrowaliśmy już bowiem około pięciu godzin.


fot. 67 - mina Kaszy wyrażająca znużenie

Jednocześnie, jednogłośnie ustaliliśmy, iż nadeszła najwyższa pora na bliższe zapoznanie się z jakąś miejscową placówką gastronomiczną mającą zezwolenie na sprzedaż napojów wyskokowych. Ze względu na położenie wybór padł na lokal, o ludycznie brzmiącej nazwie "Szopa". Nasze obawy budził tylko fakt, że do przybytku onego zabraniano wejścia w obuwiu sportowym. Nie wiedzieliśmy jak zostaną zakwalifikowane "wellingtony" Kaszy... tym bardziej, że po przejściach, które mieliśmy woń naszej grupy daleka była od aromatu róży o poranku.
Gdy dotarliśmy do wrót lokalu, okazało się, że nasze obawy są całkowicie bezzasadne, z tego powodu, iż szynk ten jest na głucho zamknięty. Chcąc nie chcąc wróciliśmy na szlak i ruszyliśmy dalej w stronę ulicy Arbuzowej. Po drodzę zarządzony został jeszcze jeden postój. Zorganizowaliśmy go w miejscu, które w 1997 i 1999 roku było areną heroicznych walk człowieka z żywiołem powodzi. Świadectwem po tych dramatycznych wydarzeniach były worki z piaskiem włożone wzdłuż koryta. Licząc na miłe uczucie miekkości pod miejscem gdzie plecy kończą się definitywnie, postanowiliśmy wykorzystac ten wał, jako miłą ławeczkę.
Jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że z wymarzonej miekkości nici. Na przestrzeni lat, piasek w workach skawalił się, zamieniając w twardą bryłę, dającą schronienie ślimakom. Wobec tak niemiłego zaskoczenia, daliśmy upust naszej frustracji pohukując gromko pod oknami jakiegoś snobistycznego apartamentowca i niepokojąc jego mieszkańców.

Po wypaleniu papierosów, podjęliśmy przerwaną wędrówkę. Ulicą Arbuzową dotarliśmy do Al. Wilanowskiej, a tam obraliśmy kierunek na Wilanów. (fot. 68)


fot. 68 - wędrówka wzdłuż Al. Wilanowskiej

W pewnej chwili zauważyliśmy niezwykłe poruszenie wśród kaczek popasających na przeciwległym brzegu Potoku. Jego przyczyną okazał się być szczur, który co rusz wyskakiwał z zamieszkiwanej przez siebie nory, w kilku susach dopadał, do wysypanego przez jakiegoś poczciwnię chleba dla kaczek i pochwyciwszy kawałek, uciekał czym prędzej. Pomimo jego zwinnośći udało nam się go uwiecznić (fot. 69). Przynać jednak trzeba, że nie było to łatwe i zanim padł on ofiarą naszych obiektywów, musielismy czekać dłuższy czas uzbrojeni w cierpliwość (fot. 70)


fot. 69 - szczur-rabuś


fot. 70 - foto-łowy na szczura

Po tym incydencie już bez żadnych przygód dotarliśmy do Wilanowa. Na nasze powitanie wystapił taki oto dziwny czworonóg (fot. 71)


fot. 71 - nieprzyjemny w dotyku organizm żywy

Nic już nie stało na przeszkodzie, byśmy mogli skierować swe kroki na obszar okalający parki pałacu królewskiego (fot. 72) i pokonać ostani już odcinek wędrowki.


fot. 72 - okolice Pałacu Królewskiego - grupa pozuje do zdjęcia z drzewem-uchem

Po ponad sześciu godzinach marszu, ekstremalnie wyczerpani docieramy do miejsca, gdzie Potok Służewiecki kończy swój bieg w wodach Jeziorka Wilanowskiego (KTMWTW PDK . Jeszcze tylko pożegnalne zdjęcia... (fot. 73, 74)


fot. 73 - od lewej: Wronka, Mariusz, Kasza Wrzosek


fot. 74 - od lewej: Wronka, Mariusz, ssylwia, Kasza

...I EKSPEDYCJA "SADURKA '07" ZOSTAJE UZNANA ZA ZAKOŃCZONĄ.

W najbliższym czasie opublikowane zostaną wnioski i uwagi, kóre poczyniliśmy podczas trwania ekspedycji.

Zdrówka życzę
PODSUMOWANIA, WNIOSKI, UWAGI KOŃCOWE

Ekspedycja "SADURKA '07", która odbyła się 2 czerwca A.D. 2007, dowiodła ponad wszelką wątpliwość:

1) Wbrew pierwotnym przypuszczeniom, Staw Sadurka i zasilający go ciek wodny biegnący na otwartej przestrzeni pomiędzy ulicami Hynka, a 17 Stycznia, nie mają obecnie nic wspólnego ze współczesnym Potokiem Służewieckim. Prawdopodobnie są to pozostałości po pierwotnym korycie rzeki Sadurka, wykorzystywane dziś jedynie jako zbiorniki dla wód ściekowych
2) Miejscem, które nalezy uznać, za ogólnodostępne źródło Potoku Służewieckiego jest jego wypływ, z oczyszczalni ścieków, przy ulicy Wirażowej.
3) Potok Służewiecki nie wydziela smrodu na całym swoim odcinku. Pomiędzy ul. Wirażową, a rozlewiskiem na terenie Wyścigów, smród jest niezauważalny. Apogeum, a zarazem źródło fetoru znajduje się na w/w rozlewisku. W dalszym biegu potoku smród wystepuje raczej sporadycznie, z różnym natężeniem.

Pisząc o ekspedycji, nie sposób nie wspomnieć, o ślimkach, które zasługują na szczególną uwagę. Ich spore skupiska napotkaliśmy już w okolicach Stawu Sadurka, a potem towarzyszyły nam praktycznie na całej trasie wzdłuż Potoku Służewieckiego. Ich zagęszczenie wynosiło w niektórych miejsach 2763500275153 sztuk na m2. Wiele z tych mięczaków ponisło bohaterską śmierć pod naszymi butami, zwłaszcza w najbardziej ekstremalnych odcinkach przeprawy.

Dlatego aby uczcić te bohaterskie, choć obrzydliwe, stworzenia zdecydowano się na utworzenie odznaczenia ich imienia, którymi uhonorowani zostaną członkowie ekspedycji. I tak:

Wronka zostaje odznaczona orderem Ślimaka-golasa pomarańczowego I klasy, za niezaplanowany makijaż, którym nader skutecznie odstraszała nieprzyjaźnie nam nastawionych tubylców
Mariusz zostaje odznaczony orderem Ślimaka-golasa brunatnego I klasy, za ofiarne niesienie (nawet w najcięższych warunkach siaty, z zabytkowymi flakonami, znalezionymi w tubylczej chacie
Kasza zostaje odznaczony orderem Ślimaka-golasa centkowanego I klasy, za najlepsze przygotowanie obuwnicze do ekspedycji, tudzież za sumienne sprawowanie funkcji "lunetowego"
Ssylwia zostaje odznaczona orderem Ślimaka-golasa czarnego I klasy, za dostarczenie w newralgicznym momencie wyprawy kanapek i piwa, oraz za poczynienie wielu ciekawych obserwacji, które w natłoku wydarzeń umknęły by członkom wyprawy.
Wrzosek zostaje odznaczony orderemŚlimaka Winniczka ze skorupką I klasy, za dwukrotne, bohaterskie wpierdolenie się do wody.

Ekspedycja "Sadurka" dostarczyła nam wielu nauk na przyszłość i powodów do refleksji, a mianowicie:
1) W przypadku organizowania kolejnej wyprawy należy pamiętac o zabraniu:
- liny,
- notesu,
- wodoodpornej mapy,
- większej ilości piwa,
- nożyc do cięcia krat i drutów (przydatny do przedzierania się na tereny działkowe)
Ponadto, gdyby chodziło o wyprawę, ktorej przewidywana trasa mogła by wieść podziemnymi kanałami:
- kaloszy (najlepiej takich po samą dupę)
- palnika acetylenowego do cięcia krat kanałów.
2) Jeżeli nie dysponujecie własną działką, a szukacie w Warszawie dobrego miejsca na grilla z kumplami, radzę się zainteresowac terenami rozciagającymi się pomiędzy ulicami Kłobucką, a Łączyny.
3) Jeżeli jesteście miłośnikami francuskiej kuchni, a zwłaszcza ślimaków i żabich udek, to możecie zbierać winniczki całymi garściami nad Stawem Sadurka, przy 17 Styucznia, bądź w Wilanowie, w okolicach restauracji Villa Nova, natomiast zatrzęsienie żab znajdziecie w okolicach pętli tramwajowej na Służewcu.

To by było chyba na tyle.

Proszę pozostałych członków ekspedycji, o ewentualne uzupełnienie faktów, które umknęły mojej pamięci.

Darz bór i do zobaczenia na kolejnej ekspedycji

Zdrówka życzę

Darz bór
A ja całe życie myslałem, że to się mówi "Dasz bór"

Mój świat rozpadł się kiedy pierwszy raz
Zrozumiałem sens słów które mówiłeś
Oczy zobaczyły w nowych barwach świat
Utraciłem coś bezpowrotnie

P.S. Jak dla mnie ciacho za tą całą relacje
Ciacho ?? Wrzosek powinien nagrode Nike, co najmniej dostać, toż to czysta przyjemność czytać taką relacje

PULICER!!!!
Trasa wyglądała mniej więcej tak:


relacja świetna, hitlerowska przykuwa gratulacje. aż we mnie zakwiliły dziecinne nostalgie powieści podróżniczo-przygodowych
wrzosek tluczku jeden ! przeciez nawet male dziecko wie a co dopiero faszysta ze dziwne betonowe konstrukcje to nie zaden obiekt kultu , tylko wyrzutnie rakiet v2 !
Dobre to aż się chce organizować wyprawy
zapomniełes Wrzosku dodać ze trzeba tez pamietac zeby zabrac PONTON

ufff, na tych zdjeciach wcale nie widac ze moja twarz jest koloru marchewki

wrzosek tluczku jeden ! przeciez nawet male dziecko wie a co dopiero faszysta ze dziwne betonowe konstrukcje to nie zaden obiekt kultu , tylko wyrzutnie rakiet v2 !

No i własnie pieknie się zdradziłeś herr koval! Mów natychmiast kim naprawdę jestes i dla kogo pracujesz! Dowiodłeś niezbicie, iż podejrzany z Ciebie osobnik, oświadczając publicznie, że wyrzutnie rakiet V2 nie są dla ciebie obiektem kultu!

A w ogołe to bardzo dziękuje wszystkim za słowa pochwały, ale nie zapominajmy, że należą się one przede wszystkim wszystkim uczestnikom wyprawy. Trasa była trudna, a i pogoda nie głaskała nas po głowie... Nie dziwne zatem, że czasami uczestnicy mieli rządze mordu w oczach i pewnie planowali już na jakim wolnym ogniu mnie upieką, za to że wyprowadziłem ich w takie bagno

Zdrówka życzę
Wielki szacun!
Nijaki Pałkiewicz Jacek to może Wam po tej wyprawie jedynie gumiaki wyczyścić.

PS.
Wrzosku-Zdrówka Życzę, czy nie myśleliście o sprzedaży praw do ekranizacji Żydom z Holiłudu? Można zamknąć im ryja i przy okazji przytulić trochę sianka.
To dokąd następna wyprawa?
Nie wiedziałem, że łażenie wzdłuż rowu z miejskimi ściekami może być taką zabawą.


To dokąd następna wyprawa?

proponuję wieżycę. Można zbadać np. czemu każdy kto idzie do kibla, wraca z nowym browarem?
Żeby było jasne: nie idę tam dla Was, tylko dla nowej narzeczonej.
Jako że faszysta to człowiek czynu, proponuję 18tego (przypadek?), chyba że ktoś koniecznie chce sobotę, ale w soboty to się ludzie będą po jakichś koncertach rozbijać.
a jaki to będzie dzień? Pewnie będę mógł, bo to i tak po następnym tygodniu roboczym, a mam nadzieję, ze do przyszłego piątku pozałatwiam wszystko na uczelni
poniedziałek

poniedziałek

nie nie i jeszcze raz nie.
poniedzialek odpada absolutnie! wszytstko inne tylko nie poniedzialek !! (i nie wtorek:D)
alternatywnym terminem jest (a jakże!) 14 - czwartek
niestety wtedy jest jeszcze za wczesnie dla mnie... Ja mam czas (wariant optymistyczny) od 15 dopiero

niestety wtedy jest jeszcze za wczesnie dla mnie... Ja mam czas (wariant optymistyczny) od 15 dopiero

domyslam sie ze nie chodzi o godzine tylko datę:)
czwartek wypada 14 czerwca:)
tak, o datę mi chodziło, cały przyszły tydzień będę miał zawalony różnymi formalnościami i paroma innymi czasochłonnymi sprawami

tak, o datę mi chodziło, cały przyszły tydzień będę miał zawalony różnymi formalnościami i paroma innymi czasochłonnymi sprawami

myslalam ze o godzine ci chodzi
Wpadłem na genialny w swojej prostocie pomysł. Można pójść zarówno 14 jak i 18
Mnie tam wsio rawno.
byle nastepnego dnia do pracy się nie szło, a wogle to jest ta cała impra w Legionowie 16 ?

a wogle to jest ta cała impra w Legionowie 16 ?

Nie ma. Koncert przeniesiono na sierpień.

Zdrówka życzę
nie wiem, co miało być w tym Legionowie, ale skoro przeniesiona, to może wychylimy coś jutro?
Jutro nie mogę. Żona idzie do pracy na drugą zmianę, wobec czego zmuszony jestem niańczyć synów. Ale wychylcie za mnie kilka.

http://www.conservativepu...t=761&start=135
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • szamanka888.keep.pl
  •  

    Powered by WordPress dla [WIEĹťA WIDOKOWA JAGODA]. • Design by Free WordPress Themes.

    Drogi uzytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczac Ci coraz lepsze uslugi. By moc to robic prosimy, abys wyrazil zgode na dopasowanie tresci marketingowych do Twoich zachowan w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam czesciowo finansowac rozwoj swiadczonych uslug.

    Pamietaj, ze dbamy o Twoja prywatnosc. Nie zwiekszamy zakresu naszych uprawnien bez Twojej zgody. Zadbamy rowniez o bezpieczenstwo Twoich danych. Wyrazona zgode mozesz cofnac w kazdej chwili.

     Tak, zgadzam sie na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu dopasowania tresci do moich potrzeb. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

     Tak, zgadzam sie na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerow w celu personalizowania wyswietlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych tresci marketingowych. Przeczytalem(am) Polityke prywatnosci. Rozumiem ja i akceptuje.

    Wyrazenie powyzszych zgod jest dobrowolne i mozesz je w dowolnym momencie wycofac poprzez opcje: "Twoje zgody", dostepnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usuniecie "cookies" w swojej przegladarce dla powyzej strony, z tym, ze wycofanie zgody nie bedzie mialo wplywu na zgodnosc z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.